download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Edie odłożyła gazetę. Wiedziała, że może przesadza, ale w jej głowie kiełkowała pewna
teoria. Czyżby firma BelOil chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i odwrócić uwagę od
swoich działań w Arktyce, jednocześnie wykańczając konkurencję? Mogli mieć pewność, że
media nawet nie zwrócą na nich uwagi. Jak to było - wojna to polityka prowadzona innymi
środkami? A może w tym przypadku wojna była po prostu biznesem prowadzonym innymi
metodami?
Wypakowała kilka rzeczy, które udało jej się zabrać z pontonu, zaparzyła herbatę i wstawiła
miskę zamrożonego gulaszu z foki do mikrofalówki. Wzięła prysznic, nasmarowała włosy olejem
i zaplotła je w warkocze. Przypomniała sobie o Koperkuju, ale nie mogła się teraz tym
zajmować. Wszystko w swoim czasie.
Ktoś otworzył drzwi na werandę. Edie miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi.
Pobiegła do schowka i chwyciła za strzelbę. Chwilę pózniej w drzwiach stanął rozpromieniony
Sammy.
- Cóż to za smakowity zapach?
Ucieszyła się na jego widok.
- Kolacja - wyjaśniła.  Dla jednej osoby. W dodatku zdążyłam już zjeść. Nie mów, że
zdążyłeś się już rozstać z Nancy. - Gestem wskazała mu siedzenie. - Wystraszyłeś mnie -
powiedziała. To był pierwszy raz w jej życiu, gdy coś takiego się wydarzyło.
- Wystraszyłem cię?  Sammy był zszokowany. Wziął ją za rękę i pogłaskał ją po
przyjacielsku. - Nie wiem, co ty kombinujesz, ale rozumiem, że nie masz wyjścia. Uważaj na
siebie, Edie. - Delikatnie pogładził jej policzek. Opuchlizna powoli schodziła, ale szczęka wciąż
była fioletowa od siniaków. Mimo najszczerszych chęci nie wyglądała najlepiej.
- Nie narażaj się. Joe by tego nie chciał. I ja też.
Kobieta słuchała go w milczeniu. Z całego serca pragnęła mu się zwierzyć; zwierzyć się
swojemu staremu, dobremu Sammyemu, ale to ona wpakowała się w te tarapaty i nie zamierzała
go w nic mieszać.
- Chcesz trochę gulaszu? Mogę wstawić do mikrofalówki.
Sammy pokręcił głową przecząco.
- Nancy podgrzewa pizzę.
- Aha. - Kobieta przełknęła zawód. Siedzieli przez chwilę w ciszy, próbując pogodzić się z
tym, co nieuniknione.
- Chyba czas na mnie  powiedział.
Cofnął się w drzwiach.
- Kiedy cię nie było, karmiłem twoje psy. Grubogło-wego i całą resztę, tak jak prosiłaś.
- Dzięki, Sammy. - Wciąż jeszcze potrafił ją wzruszyć.
- Zauważyłem, że z tyłu domu wybrzuszył się lód. To nic poważnego, ale może ktoś
powinien na to spojrzeć.
Znów mu podziękowała. Ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy, a Edie poczuła
nagłą, palącą tęsknotę. Sammy odwrócił się i wyszedł.
Po raz pierwszy w życiu zamknęła na noc drzwi.
ROZDZIAA PITNASTY
Edie wybrała się do Sklepu Północnego, by zatelefonować do sióstr Rasmussen. Po raz
pierwszy od wiosny zaczął padać śnieg. Ostatnie promienie jesiennego słońca roztopiły płatki na
wybrzeżu, ale klify pokrywał delikatny puch, niczym zapowiedz tego, co miało dopiero nadejść.
Etok była w biurze, a Mike przyjmował dostawę. Edie podniosła słuchawkę dopiero wtedy, gdy
była pewna, że nikt nie jej nie widzi. Odkąd straciła pracę i portfel, zostało jej zaledwie kilka
dolarów pożyczonych od Sammyego.
 Ai
 Qila?
 Hej, Edie! - Qila się roześmiała. - Wysłałyśmy zdjęcia twoich rosyjskich znajomych do
 Sermitsiaq , naszej grenlandzkojęzycznej gazety. Opublikowali tę historię. I wyobraz sobie, że
władze postanowiły jednak coś z tym zrobić - w przyszłym tygodniu deportują ich z powrotem
do Rosji.
Przewodniczka uśmiechnęła się do siebie. To była dobra wiadomość. Nic nie powstrzyma
Biełowskiego, ale przynajmniej jego przeciwnicy zyskają trochę na czasie.
- Wiadomo coś o tym, co oni tam robili?
- Kto, policja?
- Rosjanie.
- To, co wcześniej. Rozkopywali teren wokół ziemianek. Twierdzili, że nie wiedzieli, że był
tam cmentarz. Ale zdjęcia świadczyły o czymś innym.
- Cieszę się, że już ich tam nie ma - powiedziała Edie. Pomyślała o portfelu. - Sprawdziłaś te
dzienniki, o których ci napisałam?
- Tak - powiedziała Qila.  Znalazłam jeden egzemplarz w bibliotece. Miałaś rację co do
Karłowskiego. Faktycznie spotkał się z Welatokiem. - Kobieta zachichotała ironicznie. - Ten
qalunaat lubił sobie popisać, nie ma co. Niezły kataryniarz, czy jak to się mówi.
- Chyba katarynka.
- Tak, stara, zdezelowana katarynka. Ale znał twojego prapradziadka. Spotkali się w Etah.
Welatok przez jakiś czas mu towarzyszył, ale potem zrezygnował.
- Karłowski coś o tym napisał?
- Wiesz, jak to jest, Edie. Z jednej strony pisze, że trudno jest odczytać miejscowych, a z
drugiej, że są prości jak, nie przymierzając, foki. Karłowski napisał, że Welatok miał jakiś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •