[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest dla miejskiej gawiedzi, ale nie dla ludzi mojego pokroju, którzy w cierpieniu blizniego
widzą jedynie drogę prowadzącą do zbawienia, a nie grzeszną uciechę. Jednak burgrabia
Linde był bardzo zadowolony z nowego podestu oraz nowej szubienicy, a poza tym po
egzekucji zapraszał na ucztę. Wiedziałem też, że głośno zapowiadano obecność kata z
Altenburga, złotopalcego talentu, potrafiącego tak chytrze obwiesić skazanego, że ten jeszcze
przez dobrych kilka godzin wierzgał nogami w konwulsjach.
Odstraszający przykład, mistrzu. Burgrabia Linde wzniósł tłusty, upierścieniony
palec. Zawsze powtarzam, że nie ma to jak odstraszający przykład. Bo tylko strach może
nauczyć hołotę szacunku dla prawa.
Zapewne macie rację, dostojny panie odparłem uprzejmie i poczęstowałem się
trunkiem, który burgrabia hojnie wlał do mojego pucharu. A jakaż była wina skazanego,
jeśli wolno spytać?
Burgrabia zastygł na moment z palcem przy nozdrzach, a potem odwrócił się w stronę
swego zaufanego, wysokiego szlachcica o orlim nosie i twarzy przypominającej ostrze
siekiery.
Springer, za co my go właściwie wieszamy? zapytał.
Trzy gwałty i morderstwa na dziewicach z dobrych domów wyjaśnił szlachcic.
No właśnie skwitował burgrabia. Nie trzeba nam gwałcicieli ani morderców. Choć
za dziewictwo tych zgwałconych ręki odciąć bym sobie nie dał zaśmiał się.
W miarę, jak posuwam się w latach, moja pamięć coraz bardziej szwankuje
przyznałem z pokorą. Ale czy przypadkiem karą za gwałt oraz morderstwo nie jest kastracja
i ćwiartowanie, w drodze łaski wymieniane na łamanie kołem?
Generalnie: tak odparł Linde. I z satysfakcją zauważam, drogi mistrzu, że pamięć
macie dobrą jak dawniej. Jednak gdybyśmy go uszkodzili, to jak kat mógłby pokazać nam
mistrzostwo w wieszaniu?
Kilka godzin wierzgania, tego jeszcze nie widziałem pokręcił głową Springer. Aż
wierzyć mi się nie chce, że to możliwe. A jak wy myślicie, mistrzu?
Przyglądanie się skazańcom w konwulsjach nie wydawało mi się szczególnie pasjonującą
rozrywką, ale byłem w stanie zrozumieć, że na prowincji nawet ludzie dobrze urodzeni lub
urzędnicy spragnieni są atrakcji.
Sądzę, że cała tajemnica tkwi w odpowiednim przygotowaniu i założeniu liny oraz
szczególnie delikatnym wytrąceniu stołka spod stóp. Gdyby wasza miłość zwróciłem się do
burgrabiego kazał zainstalować zapadnię, to nawet najlepszy kat niewiele by pomógł, bo
spadek z wysokości spowodowałby przerwanie rdzenia kręgowego.
Dlatego też nie mamy zapadni zaśmiał się Linde z satysfakcją, a jego obfite policzki
zadygotały.
Burgrabiego Linde znałem od wielu lat. A od kiedy jego powinowatą ocaliłem od stosu
(najzupełniej zresztą słusznie i zgodnie z prawem, gdyż została niewinnie oskarżona przez
złych sąsiadów), burgrabia darzył mnie szczególną sympatią i zawsze ciepło przyjmował,
kiedy tylko zdarzało mi się przejeżdżać przez Biarritz, którym od dawna zarządzał. Linde był
zacnym, szczerym człowiekiem o niewyszukanych manierach oraz prostych upodobaniach.
Ale jego tusza i szeroki uśmiech na grubych wargach zmyliły już niejednego. Burgrabia
żelazną ręką zarządzał Biarritz, a złoczyńcy szybko kończyli na szubienicy, pieńku lub gnili
w nadzwyczaj głębokich lochach pod zamkiem. Gnili zresztą niedługo, bo burgrabia nigdy
nie ukrywał, że wydatki na jedzenie dla więzniów uważa za zbędną pozycję w rubryce
kosztów w miejskiej kasie.
Nikt nikomu nie każe łamać prawa powtarzał i trudno było odmówić słuszności tej
opinii.
Do końca się, psiajucha, nie przyznawał sapnął Springer zza pleców burgrabiego.
Fakt, że kat poprzestał tylko na pokazaniu narzędzi...
Przyznanie, przyznanie. Linde machnął dłonią. Mistrz Madderdin sam wie, jak mało
poważny to dowód.
Prawda przytaknąłem i upiłem kilka łyczków wina z pucharu. Jak na mój gust było
nieco za słodkie. O wiele większą wagę przykładam do dowodów ze świadków i rzeczy, bo
jeśli przesłuchujący zechce, przesłuchiwany przyzna się nawet do tego, że jest zielonym
osłem w pomarańczowe ciapki.
Ano właśnie! Burgrabia klasnął w dłonie, ale ostrożnie, bo mu przeszkadzały
pierścienie. Zwięta racja, mistrzu Madderdin. Zielonym osłem parsknął śmiechem,
powtarzając moje słowa. Wy to jak coś powiecie...
Podniósł się ociężale z fotela, mocno chwytając za obite adamaszkiem poręcze.
Ech, młodzi powiedział wam dobrze. A ja muszę się nieco przespać przed dzisiejszą
uroczystością, bo popołudniami zawsze mnie napada chęć na drzemkę.
Bardzo zdrowo poparłem go.
Może zdrowo, Mordimer, może zdrowo westchnął. Ale dawniej człowiek potrafił
trzy dni pić, a czwartego jechał na polowanie i wracał z zacną zdobyczą. A teraz? Byle
pucharek czy dwa wina, a już mnie ciągnie do pościeli. Pokiwał nam dłonią na pożegnanie i
kolebiącym się krokiem kaczki odszedł w stronę drzwi.
Zauważyłem, że na siedzeniu ma mokrą plamę. Czyżby nieświadomie się moczył? Jeśli
tak, faktycznie nie było z nim najlepiej. Springer dostrzegł moje spojrzenie.
Jest chory wyjaśnił cicho a lekarzy traktuje jak dopust Boży. Może wy go
przekonacie, mistrzu? Nawet pijawek nie daje sobie postawić, a przecież pijawki wyciągają
złą krew.
Powszechna wiara w skuteczność pijawkowych kuracji była mocno przesadzona,
niemniej nie słyszałem jeszcze, by komukolwiek takie leczenie zaszkodziło. Oczywiście
stosowane z umiarem. Tak więc pokiwałem głową.
Postaram się obiecałem.
Springer rozsiadł się na krześle opuszczonym przez burgrabiego, suchym na szczęście, i
zapatrzył w rosnące za kamienną balustradą drzewo.
Słyszeliście, że są tacy, co mówią, że żaden człowiek pod żadnym pozorem nigdy nie
powinien zabijać drugiego człowieka? Wierzycie, że kiedyś, w przyszłości, nikogo nie będzie
się już karało na gardle?
Wierzę odparłem po chwili namysłu. Ale tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy w
kraju, czy prowincji zabraknie robotników. Kiedyś zawędrowałem na cesarskie pogranicze i
tam miejscowi sędziowie nie skazywali nikogo na śmierć, lecz jedynie na niewolnictwo.
%7łycie i praca ludzkie były zbyt drogie, by je bezmyślnie trwonić. Ale my uśmiechnąłem się
możemy sobie przecież na to pozwolić. Ludzi ci u nas dostatek.
Ano dostatek. A nawet rzekłbym: klęska urodzaju. Przydałaby się jakaś wojna albo co...
Na psa urok powiedziałem pół żartem, pół serio i splunąłem za balustradę.
Mówią, że cesarz poprowadzi armię na Palatynat dodał. Myślicie, że to może być
prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
jest dla miejskiej gawiedzi, ale nie dla ludzi mojego pokroju, którzy w cierpieniu blizniego
widzą jedynie drogę prowadzącą do zbawienia, a nie grzeszną uciechę. Jednak burgrabia
Linde był bardzo zadowolony z nowego podestu oraz nowej szubienicy, a poza tym po
egzekucji zapraszał na ucztę. Wiedziałem też, że głośno zapowiadano obecność kata z
Altenburga, złotopalcego talentu, potrafiącego tak chytrze obwiesić skazanego, że ten jeszcze
przez dobrych kilka godzin wierzgał nogami w konwulsjach.
Odstraszający przykład, mistrzu. Burgrabia Linde wzniósł tłusty, upierścieniony
palec. Zawsze powtarzam, że nie ma to jak odstraszający przykład. Bo tylko strach może
nauczyć hołotę szacunku dla prawa.
Zapewne macie rację, dostojny panie odparłem uprzejmie i poczęstowałem się
trunkiem, który burgrabia hojnie wlał do mojego pucharu. A jakaż była wina skazanego,
jeśli wolno spytać?
Burgrabia zastygł na moment z palcem przy nozdrzach, a potem odwrócił się w stronę
swego zaufanego, wysokiego szlachcica o orlim nosie i twarzy przypominającej ostrze
siekiery.
Springer, za co my go właściwie wieszamy? zapytał.
Trzy gwałty i morderstwa na dziewicach z dobrych domów wyjaśnił szlachcic.
No właśnie skwitował burgrabia. Nie trzeba nam gwałcicieli ani morderców. Choć
za dziewictwo tych zgwałconych ręki odciąć bym sobie nie dał zaśmiał się.
W miarę, jak posuwam się w latach, moja pamięć coraz bardziej szwankuje
przyznałem z pokorą. Ale czy przypadkiem karą za gwałt oraz morderstwo nie jest kastracja
i ćwiartowanie, w drodze łaski wymieniane na łamanie kołem?
Generalnie: tak odparł Linde. I z satysfakcją zauważam, drogi mistrzu, że pamięć
macie dobrą jak dawniej. Jednak gdybyśmy go uszkodzili, to jak kat mógłby pokazać nam
mistrzostwo w wieszaniu?
Kilka godzin wierzgania, tego jeszcze nie widziałem pokręcił głową Springer. Aż
wierzyć mi się nie chce, że to możliwe. A jak wy myślicie, mistrzu?
Przyglądanie się skazańcom w konwulsjach nie wydawało mi się szczególnie pasjonującą
rozrywką, ale byłem w stanie zrozumieć, że na prowincji nawet ludzie dobrze urodzeni lub
urzędnicy spragnieni są atrakcji.
Sądzę, że cała tajemnica tkwi w odpowiednim przygotowaniu i założeniu liny oraz
szczególnie delikatnym wytrąceniu stołka spod stóp. Gdyby wasza miłość zwróciłem się do
burgrabiego kazał zainstalować zapadnię, to nawet najlepszy kat niewiele by pomógł, bo
spadek z wysokości spowodowałby przerwanie rdzenia kręgowego.
Dlatego też nie mamy zapadni zaśmiał się Linde z satysfakcją, a jego obfite policzki
zadygotały.
Burgrabiego Linde znałem od wielu lat. A od kiedy jego powinowatą ocaliłem od stosu
(najzupełniej zresztą słusznie i zgodnie z prawem, gdyż została niewinnie oskarżona przez
złych sąsiadów), burgrabia darzył mnie szczególną sympatią i zawsze ciepło przyjmował,
kiedy tylko zdarzało mi się przejeżdżać przez Biarritz, którym od dawna zarządzał. Linde był
zacnym, szczerym człowiekiem o niewyszukanych manierach oraz prostych upodobaniach.
Ale jego tusza i szeroki uśmiech na grubych wargach zmyliły już niejednego. Burgrabia
żelazną ręką zarządzał Biarritz, a złoczyńcy szybko kończyli na szubienicy, pieńku lub gnili
w nadzwyczaj głębokich lochach pod zamkiem. Gnili zresztą niedługo, bo burgrabia nigdy
nie ukrywał, że wydatki na jedzenie dla więzniów uważa za zbędną pozycję w rubryce
kosztów w miejskiej kasie.
Nikt nikomu nie każe łamać prawa powtarzał i trudno było odmówić słuszności tej
opinii.
Do końca się, psiajucha, nie przyznawał sapnął Springer zza pleców burgrabiego.
Fakt, że kat poprzestał tylko na pokazaniu narzędzi...
Przyznanie, przyznanie. Linde machnął dłonią. Mistrz Madderdin sam wie, jak mało
poważny to dowód.
Prawda przytaknąłem i upiłem kilka łyczków wina z pucharu. Jak na mój gust było
nieco za słodkie. O wiele większą wagę przykładam do dowodów ze świadków i rzeczy, bo
jeśli przesłuchujący zechce, przesłuchiwany przyzna się nawet do tego, że jest zielonym
osłem w pomarańczowe ciapki.
Ano właśnie! Burgrabia klasnął w dłonie, ale ostrożnie, bo mu przeszkadzały
pierścienie. Zwięta racja, mistrzu Madderdin. Zielonym osłem parsknął śmiechem,
powtarzając moje słowa. Wy to jak coś powiecie...
Podniósł się ociężale z fotela, mocno chwytając za obite adamaszkiem poręcze.
Ech, młodzi powiedział wam dobrze. A ja muszę się nieco przespać przed dzisiejszą
uroczystością, bo popołudniami zawsze mnie napada chęć na drzemkę.
Bardzo zdrowo poparłem go.
Może zdrowo, Mordimer, może zdrowo westchnął. Ale dawniej człowiek potrafił
trzy dni pić, a czwartego jechał na polowanie i wracał z zacną zdobyczą. A teraz? Byle
pucharek czy dwa wina, a już mnie ciągnie do pościeli. Pokiwał nam dłonią na pożegnanie i
kolebiącym się krokiem kaczki odszedł w stronę drzwi.
Zauważyłem, że na siedzeniu ma mokrą plamę. Czyżby nieświadomie się moczył? Jeśli
tak, faktycznie nie było z nim najlepiej. Springer dostrzegł moje spojrzenie.
Jest chory wyjaśnił cicho a lekarzy traktuje jak dopust Boży. Może wy go
przekonacie, mistrzu? Nawet pijawek nie daje sobie postawić, a przecież pijawki wyciągają
złą krew.
Powszechna wiara w skuteczność pijawkowych kuracji była mocno przesadzona,
niemniej nie słyszałem jeszcze, by komukolwiek takie leczenie zaszkodziło. Oczywiście
stosowane z umiarem. Tak więc pokiwałem głową.
Postaram się obiecałem.
Springer rozsiadł się na krześle opuszczonym przez burgrabiego, suchym na szczęście, i
zapatrzył w rosnące za kamienną balustradą drzewo.
Słyszeliście, że są tacy, co mówią, że żaden człowiek pod żadnym pozorem nigdy nie
powinien zabijać drugiego człowieka? Wierzycie, że kiedyś, w przyszłości, nikogo nie będzie
się już karało na gardle?
Wierzę odparłem po chwili namysłu. Ale tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy w
kraju, czy prowincji zabraknie robotników. Kiedyś zawędrowałem na cesarskie pogranicze i
tam miejscowi sędziowie nie skazywali nikogo na śmierć, lecz jedynie na niewolnictwo.
%7łycie i praca ludzkie były zbyt drogie, by je bezmyślnie trwonić. Ale my uśmiechnąłem się
możemy sobie przecież na to pozwolić. Ludzi ci u nas dostatek.
Ano dostatek. A nawet rzekłbym: klęska urodzaju. Przydałaby się jakaś wojna albo co...
Na psa urok powiedziałem pół żartem, pół serio i splunąłem za balustradę.
Mówią, że cesarz poprowadzi armię na Palatynat dodał. Myślicie, że to może być
prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]