[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiechnął się czule i objął rękami jej biodra. - Wez mnie, kochanie...
proszę... Jesteś moja i chcesz mnie tak samo, jak ja ciebie... Chodz już...
Poddała się z rozkoszą. Była rozpaczliwie wdzięczna za to, co czuła i
chciała, żeby kochali się w taki sposób, o jakim dotąd mogła tylko marzyć.
Zapomniała o bierności i lękach.
Czuła, jak ciało Slade'a pulsuje z rozkoszy. Kiedy nie mógł dalej
czekać, objęła nogami jego biodra i zaczęła poruszać się delikatnie, kojąco,
jakby chciała przeciągnąć tę chwilę w nieskończoność. Slade był mokry od
potu. Wreszcie przyciągnął ją do siebie z całej siły i zanurzył się w niej do
końca.
Pędzili w szalonym tempie, w błogim zespoleniu, zostawiając za sobą
wszystko, co nie było ich jednym rozpalonym ciałem. Slade wyprężył się
raptownie, jakby spięty ostrogą... Przez ich ciała przebiegł nagły dreszcz i
wspólnie dobili do brzegu. Przygarnął ją do siebie, szczęśliwy i uspokojony.
To, na co czekali, nadeszło. Cat błagała los w uniesieniu, żeby trwało bez
końca.
Slade objął dłońmi jej twarz i wolno, prawie z czcią, całował oczy,
brwi, szyję. Potem obrócił ją na bok. Tuląc Cat do siebie jak dziecko,
przebiegał opuszkami palców po Jej plecach.
144
RS
- Czy ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś... piękna? I kochana?
- Nigdy w ten sposób. Zresztą naprawdę nie pamiętam. Koniec z
przeszłością, mój rycerzu.
- Wiesz, kiedy biorę do ręki garść ciepłej ziemi, czuję w niej życie.
Uwielbiam cię za to, że jesteś podobna do ziemi... Taka ciepła, żywa i
płodna.
- Pan poeta... W takim razie... - Na jej wargach błądził wesoły
uśmiech. - Ty jesteś jak ocean: tajemniczy, żywiołowy i romantyczny.
Slade? Teraz powiem ci coś serio. Czuję, że wraca mi zdrowie. Od dzisiaj
nie przyjmuję innych lekarstw.
Obudziła się o szóstej, kiedy Slade jeszcze smacznie chrapał.
Uśmiechnęła się pod nosem, szczęśliwa, że będzie mogła mu się przyjrzeć w
świetle poranka.
Dokąd my zmierzamy? - zastanawiała się leżąc bez ruchu, wpatrzona
w jego spokojną twarz. W nocy, kiedy uwierzyła, że naprawdę nie musi
budować żadnej kopalni, kamień spadł jej z serca. Ale zaczęła bać się o
niego. Dopiero wtedy zrozumiała, kim stał się dla niej ten nieznośny geolog.
Czy kocha go? Nie śmiała odpowiedzieć na to pytanie nawet sobie.
Nie była pewna. Czy on ją kocha? Nie wymknęło mu się wczoraj żadne
wielkie słowo. Oboje potrzebują czasu. Tak, czas pokaże, ile warta jest ich
namiętność.
145
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Mokre plamy na zielonej koszuli Slade'a mówiły same za siebie. Cat,
krzywiąc się niemiłosiernie, raz po raz ocierała pot z czoła. Dziesięcioletnim
jeepem telepali się już ponad sto kilometrów po wyboistej, jedynej przetartej
drodze, jaka wiodła z Bogoty do doliny Muzo. Mijali zbite grupki mężczyzn
rozebranych do pasa. których skóra, nawykła do słońca i tropikalnej wilgoci,
mieniła się wszystkimi odcieniami brązu. Na widok guaqueros Cat mimo
woli położyła rękę na pistolecie. Mężczyzni wpatrywali się w nich łakomie,
próbując zgadnąć, czy wiozą szmaragdy.
Cat zerknęła na Slade'a. Ten jednak całą uwagę skupił na jezdzie.
Wczorajsza niespodziewana burza niemal zupełnie rozmyła drogę. W
brudnych twarzach guaqueros, pokrytych warstwą błota, połyskiwały białka
oczu. Mimo wszystkich trudności Cat była szczęśliwa.
Nareszcie w terenie, z wizją nowej kopalni, którą postawi w kolejnym
dzikim zakątku świata. Gdyby nie perspektywa zejścia w ciemną czeluść
ziemi... Wzdrygnęła się. Slade jej pomoże. Obiecał.
Dolinę Muzo przecinała rzeka Itoco. Niegdyś była przejrzyście czysta,
teraz zaś jej koryto służyło do usuwania łupkowego gruzu z kopalni
szmaragdów. Cat zobaczyła na własne oczy setki guaqueros, także ich
kobiety i dzieci: zgięci w pół klęczeli nad brzegiem, płucząc skalny miał.
Każdy liczył na ten jeden cenny kamień, który odmieni jego życie.
- Guaquero, który znajdzie choćby jeden kamień w roku, uważa się za
szczęściarza - powiedział Slade. - Cwany guaquero nie daje po sobie
poznać, że coś znalazł i natychmiast chowa skarb. Gdyby inni zauważyli, że
się obłowił, napadliby na niego tego samego dnia w drodze do Bogoty. Jeśli
146
RS
facet ma dobrze w głowie, sprzeda swój kamień jednemu z esmeralderos,
czyli pośredników, którzy czyhają jak sępy nad brzegiem rzeki.
- Nigdy mi nie mówiłeś - powiedziała ze ściśniętym sercem - że
kobiety i dzieci też szukają...
- Miałaś dość własnych zmartwień. Kobiety z dziećmi kopią też w
nocy tunele. Zdarza się, że umierają z braku powietrza, zanim dokopią się
złoża. Czasami giną pod zawałem, pogrzebani żywcem. %7łycie tutaj to
prawdziwy koszmar.
W miarę jak oddalali się od Muzo, tłum kopaczy z Rio Itoco topniał.
Jadąc pod górę czuli, że powietrze staje się bardziej rześkie i suche. Zaczęli
oddychać z przyjemnością. Dolina Gato, słynąca z jaguarów i rzadkich
gatunków ptaków, wydała się Cat kompletnym bezludziem. Zdjęła rękę z
pistoletu i z ulgą zamknęła oczy.
Kiedy dotarli do trzeciej i ostatniej doliny, słońce znikało już za
horyzontem. Cat czuła się zmęczona i poobijana. Slade pokazał jej palcem
górę Caballo, na której stoku znajdowała się jego szmaragdowa kraina. Kto
by pomyślał, uśmiechnęła się skrycie, że w takim miejscu ziemia kryje
swoje najcenniejsze skarby.
- Pięknie tu - powiedziała szczerze.
- Bogu dzięki, powietrze nie jest tu tak wilgotne jak w Muzo. Teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Uśmiechnął się czule i objął rękami jej biodra. - Wez mnie, kochanie...
proszę... Jesteś moja i chcesz mnie tak samo, jak ja ciebie... Chodz już...
Poddała się z rozkoszą. Była rozpaczliwie wdzięczna za to, co czuła i
chciała, żeby kochali się w taki sposób, o jakim dotąd mogła tylko marzyć.
Zapomniała o bierności i lękach.
Czuła, jak ciało Slade'a pulsuje z rozkoszy. Kiedy nie mógł dalej
czekać, objęła nogami jego biodra i zaczęła poruszać się delikatnie, kojąco,
jakby chciała przeciągnąć tę chwilę w nieskończoność. Slade był mokry od
potu. Wreszcie przyciągnął ją do siebie z całej siły i zanurzył się w niej do
końca.
Pędzili w szalonym tempie, w błogim zespoleniu, zostawiając za sobą
wszystko, co nie było ich jednym rozpalonym ciałem. Slade wyprężył się
raptownie, jakby spięty ostrogą... Przez ich ciała przebiegł nagły dreszcz i
wspólnie dobili do brzegu. Przygarnął ją do siebie, szczęśliwy i uspokojony.
To, na co czekali, nadeszło. Cat błagała los w uniesieniu, żeby trwało bez
końca.
Slade objął dłońmi jej twarz i wolno, prawie z czcią, całował oczy,
brwi, szyję. Potem obrócił ją na bok. Tuląc Cat do siebie jak dziecko,
przebiegał opuszkami palców po Jej plecach.
144
RS
- Czy ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś... piękna? I kochana?
- Nigdy w ten sposób. Zresztą naprawdę nie pamiętam. Koniec z
przeszłością, mój rycerzu.
- Wiesz, kiedy biorę do ręki garść ciepłej ziemi, czuję w niej życie.
Uwielbiam cię za to, że jesteś podobna do ziemi... Taka ciepła, żywa i
płodna.
- Pan poeta... W takim razie... - Na jej wargach błądził wesoły
uśmiech. - Ty jesteś jak ocean: tajemniczy, żywiołowy i romantyczny.
Slade? Teraz powiem ci coś serio. Czuję, że wraca mi zdrowie. Od dzisiaj
nie przyjmuję innych lekarstw.
Obudziła się o szóstej, kiedy Slade jeszcze smacznie chrapał.
Uśmiechnęła się pod nosem, szczęśliwa, że będzie mogła mu się przyjrzeć w
świetle poranka.
Dokąd my zmierzamy? - zastanawiała się leżąc bez ruchu, wpatrzona
w jego spokojną twarz. W nocy, kiedy uwierzyła, że naprawdę nie musi
budować żadnej kopalni, kamień spadł jej z serca. Ale zaczęła bać się o
niego. Dopiero wtedy zrozumiała, kim stał się dla niej ten nieznośny geolog.
Czy kocha go? Nie śmiała odpowiedzieć na to pytanie nawet sobie.
Nie była pewna. Czy on ją kocha? Nie wymknęło mu się wczoraj żadne
wielkie słowo. Oboje potrzebują czasu. Tak, czas pokaże, ile warta jest ich
namiętność.
145
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Mokre plamy na zielonej koszuli Slade'a mówiły same za siebie. Cat,
krzywiąc się niemiłosiernie, raz po raz ocierała pot z czoła. Dziesięcioletnim
jeepem telepali się już ponad sto kilometrów po wyboistej, jedynej przetartej
drodze, jaka wiodła z Bogoty do doliny Muzo. Mijali zbite grupki mężczyzn
rozebranych do pasa. których skóra, nawykła do słońca i tropikalnej wilgoci,
mieniła się wszystkimi odcieniami brązu. Na widok guaqueros Cat mimo
woli położyła rękę na pistolecie. Mężczyzni wpatrywali się w nich łakomie,
próbując zgadnąć, czy wiozą szmaragdy.
Cat zerknęła na Slade'a. Ten jednak całą uwagę skupił na jezdzie.
Wczorajsza niespodziewana burza niemal zupełnie rozmyła drogę. W
brudnych twarzach guaqueros, pokrytych warstwą błota, połyskiwały białka
oczu. Mimo wszystkich trudności Cat była szczęśliwa.
Nareszcie w terenie, z wizją nowej kopalni, którą postawi w kolejnym
dzikim zakątku świata. Gdyby nie perspektywa zejścia w ciemną czeluść
ziemi... Wzdrygnęła się. Slade jej pomoże. Obiecał.
Dolinę Muzo przecinała rzeka Itoco. Niegdyś była przejrzyście czysta,
teraz zaś jej koryto służyło do usuwania łupkowego gruzu z kopalni
szmaragdów. Cat zobaczyła na własne oczy setki guaqueros, także ich
kobiety i dzieci: zgięci w pół klęczeli nad brzegiem, płucząc skalny miał.
Każdy liczył na ten jeden cenny kamień, który odmieni jego życie.
- Guaquero, który znajdzie choćby jeden kamień w roku, uważa się za
szczęściarza - powiedział Slade. - Cwany guaquero nie daje po sobie
poznać, że coś znalazł i natychmiast chowa skarb. Gdyby inni zauważyli, że
się obłowił, napadliby na niego tego samego dnia w drodze do Bogoty. Jeśli
146
RS
facet ma dobrze w głowie, sprzeda swój kamień jednemu z esmeralderos,
czyli pośredników, którzy czyhają jak sępy nad brzegiem rzeki.
- Nigdy mi nie mówiłeś - powiedziała ze ściśniętym sercem - że
kobiety i dzieci też szukają...
- Miałaś dość własnych zmartwień. Kobiety z dziećmi kopią też w
nocy tunele. Zdarza się, że umierają z braku powietrza, zanim dokopią się
złoża. Czasami giną pod zawałem, pogrzebani żywcem. %7łycie tutaj to
prawdziwy koszmar.
W miarę jak oddalali się od Muzo, tłum kopaczy z Rio Itoco topniał.
Jadąc pod górę czuli, że powietrze staje się bardziej rześkie i suche. Zaczęli
oddychać z przyjemnością. Dolina Gato, słynąca z jaguarów i rzadkich
gatunków ptaków, wydała się Cat kompletnym bezludziem. Zdjęła rękę z
pistoletu i z ulgą zamknęła oczy.
Kiedy dotarli do trzeciej i ostatniej doliny, słońce znikało już za
horyzontem. Cat czuła się zmęczona i poobijana. Slade pokazał jej palcem
górę Caballo, na której stoku znajdowała się jego szmaragdowa kraina. Kto
by pomyślał, uśmiechnęła się skrycie, że w takim miejscu ziemia kryje
swoje najcenniejsze skarby.
- Pięknie tu - powiedziała szczerze.
- Bogu dzięki, powietrze nie jest tu tak wilgotne jak w Muzo. Teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]