[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chorobę
neapolitańską, pózniej francuską, niemiecką, polską. Oblicza się, \e
w
początkach XVI wieku zachorowała na nią blisko piąta część
mieszkańców Europy.
Nieco pózniej nazwano ją przymiotem, syfilisem lub kiłą.
Strach przed nieznaną chorobą był tak wielki, i\ uciekano przed nią w
lasy,
izolowano chorych w odosobnionych miejscach, piętnowano rozpalonym
\elazem
tych, którzy nie chcieli poddać się sanitarnym nakazom. Przeciwko
umieszczaniu
chorych na przymiot w leprozoriach protestowali nawet trędowaci,
traktujący
nowe schorzenie jako coś znacznie gorszego od trądu.
Medycyna ówczesna była całkowicie bezradna i początkowo posługiwała
się
wyłącznie modlitwą do świętego Dionizego: "Uwolnij mnie od tej
opłakanej
niemocy, o święty Dionizy bardzo łaskawy". Około 1520 roku
gwałtowność choroby
poczęła jednak wygasać, być mo\e na skutek interwencji świętego, a
mo\e na
skutek zastosowania nacierań rtęciowych.
Schorzenie przechodziło w stan utajony, aby po dziesięciu, a czasem
nawet po
dwudziestu latach od\ywać na nowo. Przenosić się tak\e poczęło na
potomstwo,
niszcząc je zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Gwałtownie wzrosła
śmiertelność dzieci.
Zrodziło się pytanie, skąd wzięła się ta choroba i dlaczego wybuchła
właśnie
pod koniec XV wieku. Najpierw łączono ją z niekorzystną koniunkcją
gwiazd,
pózniej uznano za złośliwą modyfikację średniowiecznego trądu, na
koniec zaś
pojawiła się teza, \e przywleczono ją z Ameryki na okrętach Kolumba.
W Ameryce
przymiot znany był w istocie od dawna, ale nigdy nie przybierał tam
postaci
epidemicznej. Powrócono zatem do Europy i tutaj szukano zródeł
schorzenia.
Dopatrywano się kiły w opisach biblijnych u Hioba, Dawida, Salomona,
w
sumeryjskim poemacie o Gilgameszu, w papirusie Ebersa, w relacjach
Pawła z
Eginy i Pliniusza Młodszego. Twierdzono, \e skrzy\owanie przymiotu
amerykańskiego z europejskim wzmogło jego aktywność i spowodowało
wybuch
epidemii. Były to jednak tylko domysły i spór pozostawał nadal
otwarty.
Nie ulega wszak\e wątpliwości, i\ kiła szerzyła się w Europie ju\ w
czasach
przedkolumbijskich, chocia\ nie ró\nicowano jej z trądem, określając
je
wspólną nazwą "lepra". Opisy choroby kantora Janusza z 1372 roku i
biskupa
Mikołaja z Kórnika z 1382 roku, które przytacza Jan Długosz w swoich
Rocznikach, zdają się niedwuznacznie wskazywać na przymiot.
Choroba ta była z całą pewnością rozpowszechniona w wieku XIV w
rodzinie
Andegawenów neapolitańskich, z których wywodził się król Węgier
Ludwik. Cechą
charakterystyczną Andegawenów było bowiem nader prędkie wymieranie
całych
linii dynastycznych. Mo\na z du\ym prawdopodobieństwem przyjąć, i\
król Ludwik
był zara\ony syfilisem, poniewa\ ostatnie lata swojego \ycia spędził
w
odosobnieniu w klasztorze, a kronikarz pisał, i\ chorował wtedy na
leprę. Nie
chodzi tu zapewne o trąd, który poczynał ju\ w Europie wygasać.
Schorzenie Ludwika było zapewne schorzeniem dziedzicznym, przekazanym
mu przez
ojca, Karola Roberta, który tak\e pod koniec \ycia nie opuszczał
komnat
zamkowych. Wydaje się, \e Karola Roberta zaraziła jego druga \ona
Beatrycze
luksemburska w 1317 roku, poniewa\ jego nieślubny syn, urodzony przed
tą datą,
do\ył lat sześćdziesięciu, podczas kiedy następne dzieci, z wyjątkiem
Ludwika,
umierały w bardzo młodym wieku. Młodo i bezpotomnie zmarły tak\e
córki
Ludwika: Katarzyna, Maria i Jadwiga. Być mo\e, i\ to właśnie przymiot
był
skutkiem przekleństwa wielkiego mistrza templariuszy, które z wy\yn
płonącego
stosu rzucał na ród Kapetyngów, Andegawenów i Walezjuszy.
Syfilis stał się tak\e rodzinnym schorzeniem Jagiellonów. Nie był on
wprawdzie
w tej dynastii chorobą dziedziczną, poniewa\ pojawił się dopiero w
trzecim
pokoleniu, wśród synów Kazimierza Jagiellończyka.
Jako pierwszy zaraził się Jan Olbracht. Nastąpiło to prawdopodobnie w
1497
roku w Krakowie, gdzie według Macieja z Miechowa "niewiasta jedna z
odpustu
rzymskiego do Krakowa za upominek przyniosła, która niemoc w Polszcze
jako
osobliwa plaga Bo\a za wszeteczeństwem ludzi swawolnych prędko się
rozniosła,
zwłaszcza u tych, którzy radzi wino, a takie\ i inne trunki piją, a
niewiast
przyglądają". Olbracht prędko zdał sobie sprawę ze swojej choroby,
poniewa\
ustatkował się i przystąpił do porządkowania spraw państwowych.
Zmierć
dosięgła go jednak w czterdziestym pierwszym roku \ycia.
W dwa lata pózniej "długą niemocą francuską zemdlony" zmarł w wieku
trzydziestu pięciu lat jego młodszy brat Fryderyk, arcybiskup
gnieznieński i
kardynał. Ksią\ę biskup nie był człowiekiem nazbyt świątobliwym i
lubił sobie
folgować w towarzystwie wesołych niewiast.
Na przymiot zachorował tak\e następca Olbrachta, Aleksander.
Mał\eństwo
Aleksandra i Heleny, księ\niczki ruskiej, uwa\ane było za zgodne i
szczęśliwe,
trudno jest zatem określić, gdzie i w jaki sposób nastąpiło zara\enie
syfilisem. Aleksander, podobnie jak i jego starszy brat, czuł
zbli\ającą się
śmierć. Spytka, kasztelana krakowskiego, mianował wiceregentem w
Królestwie, a
sam udał się do ukochanego Wilna, aby tam skonać. Umarł bezpotomnie w
wieku
czterdziestu pięciu lat.
Młodo, bo zaledwie w wieku dwudziestu sześciu lat, zmarł tak\e
czwarty
Jagiellończyk, Kazimierz, uznany pózniej za świętego. Zmierć
Kazimierza
nastąpiła jeszcze przed wielką epidemią kiły i za przyczynę jego
zgonu uwa\a
się gruzlicę. Jest to jednak teza dość problematyczna, poniewa\ nikt
z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
chorobę
neapolitańską, pózniej francuską, niemiecką, polską. Oblicza się, \e
w
początkach XVI wieku zachorowała na nią blisko piąta część
mieszkańców Europy.
Nieco pózniej nazwano ją przymiotem, syfilisem lub kiłą.
Strach przed nieznaną chorobą był tak wielki, i\ uciekano przed nią w
lasy,
izolowano chorych w odosobnionych miejscach, piętnowano rozpalonym
\elazem
tych, którzy nie chcieli poddać się sanitarnym nakazom. Przeciwko
umieszczaniu
chorych na przymiot w leprozoriach protestowali nawet trędowaci,
traktujący
nowe schorzenie jako coś znacznie gorszego od trądu.
Medycyna ówczesna była całkowicie bezradna i początkowo posługiwała
się
wyłącznie modlitwą do świętego Dionizego: "Uwolnij mnie od tej
opłakanej
niemocy, o święty Dionizy bardzo łaskawy". Około 1520 roku
gwałtowność choroby
poczęła jednak wygasać, być mo\e na skutek interwencji świętego, a
mo\e na
skutek zastosowania nacierań rtęciowych.
Schorzenie przechodziło w stan utajony, aby po dziesięciu, a czasem
nawet po
dwudziestu latach od\ywać na nowo. Przenosić się tak\e poczęło na
potomstwo,
niszcząc je zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Gwałtownie wzrosła
śmiertelność dzieci.
Zrodziło się pytanie, skąd wzięła się ta choroba i dlaczego wybuchła
właśnie
pod koniec XV wieku. Najpierw łączono ją z niekorzystną koniunkcją
gwiazd,
pózniej uznano za złośliwą modyfikację średniowiecznego trądu, na
koniec zaś
pojawiła się teza, \e przywleczono ją z Ameryki na okrętach Kolumba.
W Ameryce
przymiot znany był w istocie od dawna, ale nigdy nie przybierał tam
postaci
epidemicznej. Powrócono zatem do Europy i tutaj szukano zródeł
schorzenia.
Dopatrywano się kiły w opisach biblijnych u Hioba, Dawida, Salomona,
w
sumeryjskim poemacie o Gilgameszu, w papirusie Ebersa, w relacjach
Pawła z
Eginy i Pliniusza Młodszego. Twierdzono, \e skrzy\owanie przymiotu
amerykańskiego z europejskim wzmogło jego aktywność i spowodowało
wybuch
epidemii. Były to jednak tylko domysły i spór pozostawał nadal
otwarty.
Nie ulega wszak\e wątpliwości, i\ kiła szerzyła się w Europie ju\ w
czasach
przedkolumbijskich, chocia\ nie ró\nicowano jej z trądem, określając
je
wspólną nazwą "lepra". Opisy choroby kantora Janusza z 1372 roku i
biskupa
Mikołaja z Kórnika z 1382 roku, które przytacza Jan Długosz w swoich
Rocznikach, zdają się niedwuznacznie wskazywać na przymiot.
Choroba ta była z całą pewnością rozpowszechniona w wieku XIV w
rodzinie
Andegawenów neapolitańskich, z których wywodził się król Węgier
Ludwik. Cechą
charakterystyczną Andegawenów było bowiem nader prędkie wymieranie
całych
linii dynastycznych. Mo\na z du\ym prawdopodobieństwem przyjąć, i\
król Ludwik
był zara\ony syfilisem, poniewa\ ostatnie lata swojego \ycia spędził
w
odosobnieniu w klasztorze, a kronikarz pisał, i\ chorował wtedy na
leprę. Nie
chodzi tu zapewne o trąd, który poczynał ju\ w Europie wygasać.
Schorzenie Ludwika było zapewne schorzeniem dziedzicznym, przekazanym
mu przez
ojca, Karola Roberta, który tak\e pod koniec \ycia nie opuszczał
komnat
zamkowych. Wydaje się, \e Karola Roberta zaraziła jego druga \ona
Beatrycze
luksemburska w 1317 roku, poniewa\ jego nieślubny syn, urodzony przed
tą datą,
do\ył lat sześćdziesięciu, podczas kiedy następne dzieci, z wyjątkiem
Ludwika,
umierały w bardzo młodym wieku. Młodo i bezpotomnie zmarły tak\e
córki
Ludwika: Katarzyna, Maria i Jadwiga. Być mo\e, i\ to właśnie przymiot
był
skutkiem przekleństwa wielkiego mistrza templariuszy, które z wy\yn
płonącego
stosu rzucał na ród Kapetyngów, Andegawenów i Walezjuszy.
Syfilis stał się tak\e rodzinnym schorzeniem Jagiellonów. Nie był on
wprawdzie
w tej dynastii chorobą dziedziczną, poniewa\ pojawił się dopiero w
trzecim
pokoleniu, wśród synów Kazimierza Jagiellończyka.
Jako pierwszy zaraził się Jan Olbracht. Nastąpiło to prawdopodobnie w
1497
roku w Krakowie, gdzie według Macieja z Miechowa "niewiasta jedna z
odpustu
rzymskiego do Krakowa za upominek przyniosła, która niemoc w Polszcze
jako
osobliwa plaga Bo\a za wszeteczeństwem ludzi swawolnych prędko się
rozniosła,
zwłaszcza u tych, którzy radzi wino, a takie\ i inne trunki piją, a
niewiast
przyglądają". Olbracht prędko zdał sobie sprawę ze swojej choroby,
poniewa\
ustatkował się i przystąpił do porządkowania spraw państwowych.
Zmierć
dosięgła go jednak w czterdziestym pierwszym roku \ycia.
W dwa lata pózniej "długą niemocą francuską zemdlony" zmarł w wieku
trzydziestu pięciu lat jego młodszy brat Fryderyk, arcybiskup
gnieznieński i
kardynał. Ksią\ę biskup nie był człowiekiem nazbyt świątobliwym i
lubił sobie
folgować w towarzystwie wesołych niewiast.
Na przymiot zachorował tak\e następca Olbrachta, Aleksander.
Mał\eństwo
Aleksandra i Heleny, księ\niczki ruskiej, uwa\ane było za zgodne i
szczęśliwe,
trudno jest zatem określić, gdzie i w jaki sposób nastąpiło zara\enie
syfilisem. Aleksander, podobnie jak i jego starszy brat, czuł
zbli\ającą się
śmierć. Spytka, kasztelana krakowskiego, mianował wiceregentem w
Królestwie, a
sam udał się do ukochanego Wilna, aby tam skonać. Umarł bezpotomnie w
wieku
czterdziestu pięciu lat.
Młodo, bo zaledwie w wieku dwudziestu sześciu lat, zmarł tak\e
czwarty
Jagiellończyk, Kazimierz, uznany pózniej za świętego. Zmierć
Kazimierza
nastąpiła jeszcze przed wielką epidemią kiły i za przyczynę jego
zgonu uwa\a
się gruzlicę. Jest to jednak teza dość problematyczna, poniewa\ nikt
z [ Pobierz całość w formacie PDF ]