download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mężczyzna zadowolony, że ma ciekawych wszystkiego słuchaczy, uśmiechnął się,
wypuścił wielki kłąb dymu, jak parowóz, nim ruszy ze stacji.
- Dawno temu taki jeden miejscowy hrabia, co zbierał antyki, miał takie fikuśne
dzbany...
- Amfory - podpowiedziałem właściwe słowo.
- No! - mężczyzna przyznał mi rację. - No i on te starożytne amfory napełnił winem.
Przywiózł je z daleka, gdzie króle budowali takie trójkątne groby, z Egiptu, kraju faraonów -
wyprostował wskazujący palec dla podkreślenia znaczenia ostatnich słów. - Podobno kto to
wino pijał z amfor, ten zachowywał młodość i siłę. Trzymał to wszystko w tajemnej
piwniczce i sam tylko korzystał z dobrodziejstw. No i jego skąpstwo zostało ukarane, bo syn
zginął na wojnie, on sam wkrótce zmarł ze zgryzoty, a to wino zostało gdzieś tu, na górze -
bajarz wskazał na zbocza Góry Dylewskiej.
- Pewnie byli tacy, co szukali? - domyślałem się.
- A byli. Stary młynarz to znalazł, ale widocznie na chłopską krew to wino nie
działało.
- Dlaczego? - zdziwiła się Małgosia.
- Młynarz zapił się na śmierć - tubylec pociągnął nosem. - Musiał znalezć te dzbanki,
bo chodził wiecznie pijany, a nigdy w sklepie wódki ni wina nie kupował. Znalezli go zimą w
śniegu. Szedł przez las i zasnął. Lekarze, co go kroili, żeby zbadać, czy go nie zabito, mówili,
że musiał być pijany i nawet nie poczuł, jak zamarzł.
- Brr... - Małgosia wzdrygnęła się.
- A gdzie stal ten młyn? - dopytywałem się.
Wsi, gdzie stał młyn, już nie było, więc mężczyzna pokazał mi na mapie, gdzie należy
szukać ruin młyna. Dowiedziałem się też, gdzie znaleziono ciało młynarza.
- Dziękuję bardzo - powiedziałem żegnając nieznajomego.
Ten tylko uśmiechnął się i poszedł dalej ścieżką. Gdy zniknął nam z oczu, Małgosia
parsknęła śmiechem.
- Ale historia! - śmiała się. - Zwietna bajka. Znajomi nie uwierzą, że są na świecie
ludzie, którzy jeszcze wierzą w takie legendy.
Zerknęła na mnie i na mapę, którą trzymałem w ręku.
- Ty! - szturchnęła mnie w ramię. - Co to jest kauke?
- Raczej kto to jest? - poprawiłem. - Jeden z rodzajów pruskich demonów leśnych.
- Myślisz, że ten miejscowy był jakimś duchem? - powątpiewała w opowieść tubylca.
- Nie śmiej się z opowieści leśnych ludzi - pouczyłem dziewczynę.
Chyba się obraziła, bo w milczeniu wracaliśmy do Wysokiej Wsi. Wędrówka od
domu do domu upewniła mnie w tym, że ktoś jezdził po okolicy i wypytywał ludzi o jaskinie,
jakieÅ› dziwne znaleziska w okolicy.
- Widzisz?! - mówiłem do Małgosi, gdy za każdym razem wychodziliśmy z chałupy i
obieraliśmy kurs na następną.
Póznym popołudniem dotarliśmy do Dylewa. Zaproszono nas na obiad, gdzie pan
Tomasz przedstawił mnie jako syna znajomych, który spędza w okolicy wakacje i interesuje
siÄ™ historiÄ….
- Może najmiesz go jako pomocnika do swoich zadań? - zaproponował profesor Miki.
- To świetny pomysł - ucieszył się szef. - Opowiedzieć mu o amforach?
W tym momencie Małgosia solidnie kopnęła mnie pod stołem.
- Jasne, w końcu nie mamy żadnych tajemnic - orzekł Miki. Skończyliśmy posiłek.
Piotr zabrał Małgosię na dół, by pokazać jej początek wykopalisk. Stanęliśmy z panem
Tomaszem przy bramie oczekujÄ…c powrotu dziewczyny.
- Pawle, znam chyba wyjaśnienie tej sprawy ze skrytką - powiedział Pan
Samochodzik. - Miki opowiedział mi, że potomkini rodu Rose wspominała o rodowym
skarbcu ukrytym na wzgórzach. W jednej z jaskiń miała być sala rycerska wyłożona
marmurem, gdzie przechowywano starożytne rzezby, rycerskie zbroje znalezione w jakiejś
piwniczce w parku. Podobno jeden z członków rodu zrobił tam sobie pijalnię wina i zapraszał
znajomych na grę w karty. Wieść gminna niosła, że nawet sprowadzali tam dziewczyny z
okolicznych wiosek.
Opowiedziałem wtedy szefowi o moim spotkaniu z tajemniczym człowiekiem nad
Jeziorem Francuskim.
- Zna pan jakieś wskazówki dotyczące położenia tego miejsca? - zapytałem.
Pan Samochodzik uśmiechnął się.
- Co to za skarb bez wskazówki - powiedział. Odchylił głowę i patrząc w niebo
wyrecytował:
Gott ist ein lauter Nichts, ihn rqhrt kein Num noch Hier;
Je mehr du nach ihm greifst, je mehr entwird er dir.
ROZDZIAA PITY
WYPALAM FAJK POKOJU Z HARCERZAMI " SAOWA ZREDNIOWIECZNEGO
MISTYKA " PAYN DO BBRÓWKA " POZNAJ KORDIANA " GDZIE ROBERT
AOWI RYBY " TAJEMNICZE SPOTKANIE W RUINACH ZAMKU " RYBNA
UCZTA " ROBERT PRZEKUPUJE HARCERZY " ZPICY CHAOPIEC POD MOIM
NAMIOTEM
Pożegnałem się z szefem i ruszyłem w drogę powrotną do pensjonatu  Muza". Obok
mnie szła zamyślona Małgorzata. Oboje myśleliśmy chyba nad znaczeniem słów
wypowiedzianych przez pana Tomasza. Podobno tej mistycznej sentencji używał szalony
hrabia, gdy udawał się do swej samotni. Byliśmy już bardzo blisko mojej wyspy, bo tak w
myślach nazywałem miejsce biwaku, gdy z przydrożnych krzaków wyszli harcerze. Na
środku drogi stanęła Tola i podparła się rękoma pod boki. Za nią stali Kobra i Kijanka. Kobra
co chwila poprawiał okulary zjeżdżające mu po nosie.
- Szpiegował pan u archeologów? - zapytała Tola. Oboje z Małgosią pokręciliśmy
przecząco głowami.
- To o czym rozmawialiście z tym starszym panem?
- O Bogu i ludzkich grzechach - odpowiedziałem.
- Jakieś konkrety? - odezwał się Kijanka.
- A co to was obchodzi? - wzburzyła się Małgorzata.
Stanęła przed Tolą w identycznej jak tamta pozie. Przez dłuższą chwilę mierzyły się
wzrokiem. Harcerze chyba liczyli na rozróbę, to znaczy pokaz siły swojego dowódcy w
spódnicy. One jednak stoczyły pojedynek wzrokowy, uważnie przestudiowały odzienie i
wyglÄ…d przeciwniczki.
 Lala" - odczytałem zdegustowany wyraz twarzy Toli.
 Chłopo-baba" - Małgorzata oceniła przeciwniczkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •