download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Na dworze zmierzchało. Poniewa\ zamek zamknięto ju\ dla zwiedzających, po podzamczu
nie kręcili się turyści, a jedynie gdzieniegdzie spacerowali hotelowi goście. Wyobrazcie sobie moje
zdziwienie, kiedy idąc przez dziedziniec natrafiłam na Jacka złączonego w czułych uściskach z
tamtą rudą pięknością, za którą oglądał się zza okna w pokoju stryja jakiś czas temu!
Ogarnęła mnie radość, bo Jacek wreszcie się znalazł i niesamowita złość na niego za to, \e
przez cały dzień nie dawał oznak \ycia. W końcu przykucnęłam za jednym z dział, które ustawiono
przed trawnikiem na dziedzińcu i obserwowałam Jacka z jego nową znajomą - przypomnę, \e była
to przewodniczka zamkowa. Jak\e inaczej prezentowała się w letniej sukience, w porównaniu z
wysłu\onym polarem. Kręcone włosy upięła w węzeł, wypuszczając jednak kilka luzno
52
opadających na kark kosmyków. Tymczasem Jacek zało\ył swój nowy komplet z zielonego
sztruksu - spodnie i katanę, którą naciągnął na szarą koszulę z du\ym kołnierzem. No, no - nie
poznawałam własnego brata. Do tej pory ubierał się prawie jak kloszard, a tu taka radykalna
odmiana. Czego to facet nie zrobi, \eby zdobyć obiekt swoich zainteresowań...
Niespodzianie, za ramieniem usłyszałam ciche  pstryk". Bez zastanowienia wiedziałam, \e
ktoś zrobił mi zdjęcie cyfrowym aparatem. Odwróciłam głowę, ale nikogo ju\ za mną nie było.
Dowodem na to, \e jeszcze przed chwilą stał tu jakiś fotografa były wyraznie trzęsące się gałęzie
\ywopłotu i zmia\d\ona murawa. Na zroszonej trawie, w miejscu odciśniętych butów, pozostały
ciemniejsze ślady. Ktoś zaczaił się na mnie wcześniej i czekał, a\ pojawię się. Kto?
Pewnie pozostałabym w błogiej nieświadomości, przekonana, \e następny dzieciak zrobił mi
fotkę, którą będzie się chwalił po wakacjach kolegom, gdyby nie to, \e spomiędzy krzaków jakaś
czarna sylwetka dała susa prosto w główną bramę. Fotografa zdradziło światło pomarańczowej
latarni odbite w szkle obiektywu aparatu fotograficznego. Szkło miało z dziesięć centymetrów
średnicy, dlatego puszczony przez nie błysk był mocno widoczny w ciemności nocy. To był drogi,
profesjonalny aparat. Takim sprzętem nie bawią się małolaty!
Szybko zdjęłam z nóg buty i popędziłam za uciekającym fotografem. Okazało się, \e wsiadł
do \ółtego polo zaparkowanego tu\ przy moim ferrari.  Zatem to ta kobieta, która przyjechała do
Ksią\a tego samego dnia co Jacek i ja" - wywnioskowałam.
Polo szybko odjechało spod fontanny. Zanim dobiegłam do mojego auta, po VW pozostał
jedynie smród benzyny. Wskoczyłam do ferrari i dogoniłam VW ju\ przy wyjezdzie na główną
trasę. Trzymałam się w odległości kilkudziesięciu metrów od \ółtego volkswagena, więc jego
kierowca nie mógł rozpoznać, kto za nim jedzie. Chyba \e byłby wyjątkowo bystry i zwróciłby
uwagę na reflektory auta. Zwiatła ferrari były osadzone znacznie ni\ej od lamp w samochodach
popularniejszych firm.
Kobieta nie wykazała się spostrzegawczością. Najlepszym kierowcą te\ nie była. Prawe koło
prowadzonego przez nią VW ciągle zawadzało o pobocze. Auto nie rozpędzało się do prędkości
większej ni\ osiemdziesiąt kilometrów na godzinę, a na ostrych zakrętach i nawet na łagodnych
łukach zwalniało tak, \e na drodze szybkiego ruchu tworzyło większe zagro\enie ni\ inne
samochody, wzajemnie dostosowujące swoje prędkości.
Skręciłyśmy w prawo i dalej główną drogą dojechałyśmy a\ do granicznej tablicy Szczawna
Zdroju. Polo zapuściło się do centrum miasteczka słynącego z leczniczych wód mineralnych. Około
wieku temu istniał tu wspaniały hotel, którego właścicielem był mą\ Daisy - Jan Henryk XV. W
czasie pierwszej wojny światowej hotel zaadaptowano na szpital wojskowy, potem stał się on
sanatorium dla rannych \ołnierzy. Zdarzało się, \e księ\na urządzała w nim koncerty charytatywne,
na których sama śpiewała.
śółte polo, a w ślad za nim moje ferrari, minęło park zdrojowy i główny deptak, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •