[ Pobierz całość w formacie PDF ]
serce, umysł. Przesuwał dłoń wzdłuż moich włosów. Nosiłam wtedy długie włosy i często
je gładził, kiedy mnie całował. To jest we mnie, w jednej z przegródek pamięci. Kane
potrafi do nich sięgnąć.
Najwyższym wysiłkiem woli Brad zmusił się do myślenia o kluczu, odsuwając na bok
sprawy osobiste.
- Co mówił? Co James ci powiedział?
- %7łe mnie kocha, że nikt inny nie wzbudzi we mnie takich uczuć. I to prawda. Ale...
Bradley, ja wiedziałam. - Obróciła się energicznie. Jej twarz jaśniała. - Gdy tak stałam z
włosami do pasa, trzymając w dłoniach jego twarz, wiedziałam, że owa chwila nie jest
rzeczywista. Przemyślna sztuczka. I wykorzystałam tę wiedzę.
Złożyła ręce, przybliżyła je do ust i okręciła się wokół osi.
- Musiałam wrócić w to miejsce. Co więcej, musiałam wrócić z tobą. Ale klucza tutaj nie
znajdę. - Opuściła ręce. - Nie ma go.
- Przykro mi.
- Nie. - Pokręciła głową i znowu zawirowała z promiennym uśmiechem. - Wiem, że go nie
ma, czuję to. Nie muszę się zastanawiać, nie muszę więcej przyjeżdżać i niczego
wypatrywać, ponieważ załatwiłam, co miałam do załatwienia. A raczej załatwiliśmy
obydwoje.
Rzuciła się w ramiona Brada z takim impetem, że omal nie stracił równowagi. Zmiejąc
się, objęła go w pasie i obdarzyła głośnym całusem.
- Nie wiem jeszcze, co to wszystko oznacza, ale się dowiem. Po raz pierwszy zaczynam
wierzyć, że rozgryzę sprawę. Otworzę szkatułę, Bradley. - Przytuliła policzek do jego
twarzy. - Otworzę, i one będą mogły wrócić do domu.
Gdy podjechali pod dom Flynna, Zoe zmierzyła Brada surowym spojrzeniem.
- Chcę wyraznie podkreślić, że odpowiedzialność spada na ciebie.
- Już podkreśliłaś. Chyba ze sześć razy.
- Nie zamierzam się litować ani nad tobą, ani nad twoim mieniem.
202
- Tak, tak. Ple, ple.
Stłumiła śmiech i zachowała kamienną twarz, maszerując za nim w stronę domu.
- Po prostu pamiętaj, kto tu starał się myśleć praktycznie.
- Jasne. - Pchnął drzwi, posyłając jej szeroki uśmiech. - Ledwo spojrzałaś w te wielkie
brązowe ślepia, już było po tobie.
- Mogłabym tydzień zaczekać.
- Akurat.
Tym razem ona się zaśmiała i postawiła szczeniaka na podłodze. Co sil w łapkach
popędził korytarzem.
- To powinno być interesujące.
Moe wybiegł z kuchni i stanął jak wryty. Wybałuszył oczy, napiął mięśnie. A kulka
szarobrązowego futra z radosnym piskiem podskoczyła, by pacnąć go w nos.
Zoe ruszyła ku nim, lecz Brad przytrzymał ją za ramię.
- A jeśli...
- Okaż trochę zaufania - zasugerował.
Moe wstrząsnął się i obwąchał psiaka, który fiknął koziołka. Następnie opadł na podłogę,
przetoczył się na grzbiet i zastygł w błogiej pozie, podczas gdy szczeniak wgramolił się
na niego i zaczął obgryzać mu uszy.
- Ty mięczaku - mruknęła Zoe. Uśmiechnęła się ciepło, zobaczywszy wychodzącego z
kuchni Simona.
- Cześć, mamo! Podgrzaliśmy sobie z Flynnem lunch i... - Urwał, a jego oczy się
zaokrągliły, gdy psiak runął ku niemu, porzuciwszy Moego. - Hej! Skąd tu się wziął
szczeniak? - zapytał już z poziomu podłogi, zaśmiewając się, kiedy mały języczek lizał
go po twarzy, a Moe usiłował się przyłączyć. - Wygląda zupełnie jak niedzwiadek czy
coś. - Przygnieciony psami, Simon przekręcił głowę, by spojrzeć na Brada. - Jest twój?
Kiedy go dostałeś? Jak ma na imię?
- Nie mój. Zjawił się dzisiaj. I nie ma imienia.
- Więc czyj... - Simon zastygł w bezruchu, wpatrując się w twarz matki.
203
- Należy do ciebie, kochanie.
W tym momencie wiedziała, że choćby szczeniak przegryzł się przez jej dom niczym
kolonia termitów, nigdy nie będzie żałowała swojej decyzji. Nigdy nie zapomni wyrazu
radosnego zdumienia na twarzy syna.
- Na zawsze? - Simon dzwignął się na klęczki. Jego głos drżał. - Mogę go zatrzymać na
zawsze?
- On chyba właśnie na to liczy. - Podeszła, przyklękła obok i zmierzwiła miękką sierść
pieska. - Musisz być bardzo odpowiedzialny, karmić go, szkolić i kochać. Przy takim
szczeniaku jest mnóstwo pracy. Będzie od ciebie zależny.
- Mamo. - Zbyt przejęty, by krępowało go spojrzenie Brada, Simon zarzucił matce ręce na
szyję i ukrył twarz na jej ramieniu. - Zaopiekuję się nim. Przyrzekam. Dzięki. Kocham cię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
serce, umysł. Przesuwał dłoń wzdłuż moich włosów. Nosiłam wtedy długie włosy i często
je gładził, kiedy mnie całował. To jest we mnie, w jednej z przegródek pamięci. Kane
potrafi do nich sięgnąć.
Najwyższym wysiłkiem woli Brad zmusił się do myślenia o kluczu, odsuwając na bok
sprawy osobiste.
- Co mówił? Co James ci powiedział?
- %7łe mnie kocha, że nikt inny nie wzbudzi we mnie takich uczuć. I to prawda. Ale...
Bradley, ja wiedziałam. - Obróciła się energicznie. Jej twarz jaśniała. - Gdy tak stałam z
włosami do pasa, trzymając w dłoniach jego twarz, wiedziałam, że owa chwila nie jest
rzeczywista. Przemyślna sztuczka. I wykorzystałam tę wiedzę.
Złożyła ręce, przybliżyła je do ust i okręciła się wokół osi.
- Musiałam wrócić w to miejsce. Co więcej, musiałam wrócić z tobą. Ale klucza tutaj nie
znajdę. - Opuściła ręce. - Nie ma go.
- Przykro mi.
- Nie. - Pokręciła głową i znowu zawirowała z promiennym uśmiechem. - Wiem, że go nie
ma, czuję to. Nie muszę się zastanawiać, nie muszę więcej przyjeżdżać i niczego
wypatrywać, ponieważ załatwiłam, co miałam do załatwienia. A raczej załatwiliśmy
obydwoje.
Rzuciła się w ramiona Brada z takim impetem, że omal nie stracił równowagi. Zmiejąc
się, objęła go w pasie i obdarzyła głośnym całusem.
- Nie wiem jeszcze, co to wszystko oznacza, ale się dowiem. Po raz pierwszy zaczynam
wierzyć, że rozgryzę sprawę. Otworzę szkatułę, Bradley. - Przytuliła policzek do jego
twarzy. - Otworzę, i one będą mogły wrócić do domu.
Gdy podjechali pod dom Flynna, Zoe zmierzyła Brada surowym spojrzeniem.
- Chcę wyraznie podkreślić, że odpowiedzialność spada na ciebie.
- Już podkreśliłaś. Chyba ze sześć razy.
- Nie zamierzam się litować ani nad tobą, ani nad twoim mieniem.
202
- Tak, tak. Ple, ple.
Stłumiła śmiech i zachowała kamienną twarz, maszerując za nim w stronę domu.
- Po prostu pamiętaj, kto tu starał się myśleć praktycznie.
- Jasne. - Pchnął drzwi, posyłając jej szeroki uśmiech. - Ledwo spojrzałaś w te wielkie
brązowe ślepia, już było po tobie.
- Mogłabym tydzień zaczekać.
- Akurat.
Tym razem ona się zaśmiała i postawiła szczeniaka na podłodze. Co sil w łapkach
popędził korytarzem.
- To powinno być interesujące.
Moe wybiegł z kuchni i stanął jak wryty. Wybałuszył oczy, napiął mięśnie. A kulka
szarobrązowego futra z radosnym piskiem podskoczyła, by pacnąć go w nos.
Zoe ruszyła ku nim, lecz Brad przytrzymał ją za ramię.
- A jeśli...
- Okaż trochę zaufania - zasugerował.
Moe wstrząsnął się i obwąchał psiaka, który fiknął koziołka. Następnie opadł na podłogę,
przetoczył się na grzbiet i zastygł w błogiej pozie, podczas gdy szczeniak wgramolił się
na niego i zaczął obgryzać mu uszy.
- Ty mięczaku - mruknęła Zoe. Uśmiechnęła się ciepło, zobaczywszy wychodzącego z
kuchni Simona.
- Cześć, mamo! Podgrzaliśmy sobie z Flynnem lunch i... - Urwał, a jego oczy się
zaokrągliły, gdy psiak runął ku niemu, porzuciwszy Moego. - Hej! Skąd tu się wziął
szczeniak? - zapytał już z poziomu podłogi, zaśmiewając się, kiedy mały języczek lizał
go po twarzy, a Moe usiłował się przyłączyć. - Wygląda zupełnie jak niedzwiadek czy
coś. - Przygnieciony psami, Simon przekręcił głowę, by spojrzeć na Brada. - Jest twój?
Kiedy go dostałeś? Jak ma na imię?
- Nie mój. Zjawił się dzisiaj. I nie ma imienia.
- Więc czyj... - Simon zastygł w bezruchu, wpatrując się w twarz matki.
203
- Należy do ciebie, kochanie.
W tym momencie wiedziała, że choćby szczeniak przegryzł się przez jej dom niczym
kolonia termitów, nigdy nie będzie żałowała swojej decyzji. Nigdy nie zapomni wyrazu
radosnego zdumienia na twarzy syna.
- Na zawsze? - Simon dzwignął się na klęczki. Jego głos drżał. - Mogę go zatrzymać na
zawsze?
- On chyba właśnie na to liczy. - Podeszła, przyklękła obok i zmierzwiła miękką sierść
pieska. - Musisz być bardzo odpowiedzialny, karmić go, szkolić i kochać. Przy takim
szczeniaku jest mnóstwo pracy. Będzie od ciebie zależny.
- Mamo. - Zbyt przejęty, by krępowało go spojrzenie Brada, Simon zarzucił matce ręce na
szyję i ukrył twarz na jej ramieniu. - Zaopiekuję się nim. Przyrzekam. Dzięki. Kocham cię [ Pobierz całość w formacie PDF ]