[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odetchnął ciężko i wstał. W tej samej chwili drzwi gabinetu otworzyły się i do
środka weszła Lily, z włosami gładko zaczesanymi i w grzecznym kostiumie. Zamknęła
drzwi i powiedziała cicho:
- Gage.
Przypomniał sobie, jak zobaczył ją po raz pierwszy, gdy przyszła na rozmowę o
pracę. Była wówczas pewna siebie i mówiła równym głosem. Teraz głos wyraznie jej
drżał. Słychać w nim było prawdziwe emocje.
- Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie.
- Nie mogłam spać.
- Ja też nie mogłem spać.
Ich spojrzenia spotkały się. Wiedział, że oboje nie potrafili zasnąć z tego samego
powodu.
- Pomyślałam, że... Gage muszę ci to powiedzieć. Wcześniej wydawało mi się, że
jestem silna, bo nikogo nie potrzebuję. Nie chciałam być taka jak moja matka, która
przez cały czas potrzebowała innych. Dlatego unikałam związków. A potem spotkałam
ciebie i pomyślałam, że mogę zaryzykować, bo interesuje cię tylko przelotny romans i
nie będziesz domagał się ode mnie niczego więcej.
Wzięła drżący oddech i mówiła dalej:
- Ale ty to zrobiłeś, Gage. Chciałeś ode mnie wszystkiego. Chciałeś rzeczy, które
były dla mnie trudne. Nie pozwoliłeś mi się ukryć.
Sięgnęła ręką do węzła włosów, ściągnęła spinkę i włosy rozsypały się na ramio-
nach.
- Ale ja i tak próbowałam się schować. Nie chciałam się przed tobą odkryć... przed
tobą ani przed nikim innym.
Rozpięła górny guzik bluzki, a potem kolejne i bluzka opadła na podłogę. Lily
drżącymi rękami zdjęła biustonosz, zsunęła spódnicę i została tylko w malutkich majt-
kach i jaskrawoniebieskich butach.
R
L
T
- Wizerunek jest ważny - mówiła dalej, ściągając majtki i buty. - Zawsze mówiłam,
że wizerunek jest częścią mojej pracy, ale usiłowałam się za nim ukryć. Dopóki miałam
to wszystko - wskazała na ubrania porozrzucane na podłodze - potrafiłam grać swoją ro-
lę. Mogłam udawać, że jestem pewna siebie i mam wszystko pod kontrolą. Ale to nie-
prawda. Po prostu się bałam. - Roześmiała się. - Nadal się boję, ale nie będę się dłużej
przed tobą chować. Jestem zwykłą Lily Ford. Nie urodziłam się w bogatej rodzinie. Pra-
cowałam na wszystko, co mam, i boję się zakochać. Boję się ciebie kochać, bo boję się,
że nie jestem wystarczająco dobra.
Patrzył na Lily z głośno dudniącym sercem. W końcu przeszedł przez gabinet i
wziął ją w ramiona. Była miękka i ciepła.
- Niczego ci nie brakuje, Lily. Nigdy w to nie wątp. - Przygładził jej włosy i wsu-
nął w nie palce. - Kocham cię. Kocham cię w kostiumie, gdy stajesz naprzeciw całego
świata, i gdy płaczesz. Kocham w tobie wszystko, każdą twoją część. To jesteś cała ty.
Poczuł, że ramiona jej drżą.
- Kochasz mnie?
- Tak, Lily, kocham cię. Bałem się tak samo jak ty. Chyba kochałem cię już od
bardzo dawna, ale nie miałem pojęcia, co z tym zrobić. Bałem się, że nie jestem dla cie-
bie wystarczająco dobry i że nie będę potrafił obdarować cię tym, na co zasługujesz. %7łe
nie będę potrafił dać tego naszym dzieciom. Bałem się, że jestem taki jak moi rodzice,
dla których rzeczy były zawsze ważniejsze od ludzi. Ale teraz gotów jestem oddać
wszystko, gdybym za to mógł dostać ciebie.
- Ja też - powiedziała głosem stłumionym przez łzy. - Nic nie ma znaczenia, jeśli
nie mogę dzielić tego z tobą.
- Nie musisz wyrzekać się dla mnie niczego, Lily. Kocham twoje ambicje, twój
dowcip, twoje poczucie humoru. Nigdy nie prosiłbym cię, żebyś stała się kimś innym.
Chcę kobiety, którą jesteś.
- Ja też nie chciałabym cię zmieniać.
- Praca nie jest już całym moim życiem - powiedział Gage, patrząc na jej piękną,
zalaną łzami twarz. - Ty jesteś moim życiem. Nasze dzieci będą moim życiem. Gdy po-
wiedziałaś, że to już koniec, byłem pewien, że chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży.
R
L
T
Przestraszyłem się, bo nie wiedziałem, czy byłbym dobrym ojcem. Nie wiem, czy potra-
fiłbym kochać dziecko tak jak należy. Nie wiem, czy to dziecko mogłoby pokochać
mnie. Ale wiem, że jeśli miałbym mieć dziecko, to chciałbym, żeby to było nasze dziec-
ko.
- Gage. - Lily przyłożyła dłoń do jego policzka. - Nasze dzieci będą cię kochać. Ja
ciebie kocham. Nic na to nie poradzę, że nasi rodzice nie byli dobrymi rodzicami, ale my
możemy być.
- Możemy.
- Oczywiście wiesz chyba, że jeśli wezmiemy ślub, to będę miała dostęp do twoich
brudnych ubrań i moja praca stanie się jeszcze trudniejsza, bo będę musiała ukrywać
wszystkie twoje wady, choć sama będę o nich doskonale wiedziała.
Roześmiał się i pogładził ją po plecach.
- Kochasz moje wady?
- Tak - przyznała. - A ty kochasz moje?
- Bardziej niż własne.
- Uda nam się, Gage - powiedziała drżącym głosem.
- Oczywiście, że tak, Lily. Miłość nie jest taka jak życie twojej matki ani nie jest
tym, co moi rodzice dali mnie i mojej siostrze. Miłość to jest to, co do ciebie czuję.
Wszystko, na co pracowałem, nic nie znaczy, jeśli nie mogę podzielić się tym z tobą.
- Ja też tak czuję. Wszystko, co uszczęśliwiało mnie wcześniej, naraz stało się pu-
ste, bo nie było ciebie. Zanim cię spotkałam, lubiłam pustkę, ale teraz już nie.
- Lily, myślę, że powinniśmy spisać następny kontrakt.
- Naprawdę?
- Tak. Kontrakt, który będzie stanowił, że będziemy razem w lepszych i gorszych
chwilach aż do końca życia.
- Jestem gotowa podpisać to natychmiast. - Uśmiechnęła się przez łzy.
- Czy to znaczy, że się zgadzasz?
Pocałowała go.
- Tak, ale wydaje mi się, że uścisk dłoni nie wystarczy, by coś takiego zatwierdzić.
R
L
T
- Och, nie! Potrafię sobie wyobrazić znacznie lepsze sposoby przypieczętowania tej
umowy.
- Pokaż mi, jakie - szepnęła.
- Będę ci je pokazywał aż do końca życia.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Odetchnął ciężko i wstał. W tej samej chwili drzwi gabinetu otworzyły się i do
środka weszła Lily, z włosami gładko zaczesanymi i w grzecznym kostiumie. Zamknęła
drzwi i powiedziała cicho:
- Gage.
Przypomniał sobie, jak zobaczył ją po raz pierwszy, gdy przyszła na rozmowę o
pracę. Była wówczas pewna siebie i mówiła równym głosem. Teraz głos wyraznie jej
drżał. Słychać w nim było prawdziwe emocje.
- Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie.
- Nie mogłam spać.
- Ja też nie mogłem spać.
Ich spojrzenia spotkały się. Wiedział, że oboje nie potrafili zasnąć z tego samego
powodu.
- Pomyślałam, że... Gage muszę ci to powiedzieć. Wcześniej wydawało mi się, że
jestem silna, bo nikogo nie potrzebuję. Nie chciałam być taka jak moja matka, która
przez cały czas potrzebowała innych. Dlatego unikałam związków. A potem spotkałam
ciebie i pomyślałam, że mogę zaryzykować, bo interesuje cię tylko przelotny romans i
nie będziesz domagał się ode mnie niczego więcej.
Wzięła drżący oddech i mówiła dalej:
- Ale ty to zrobiłeś, Gage. Chciałeś ode mnie wszystkiego. Chciałeś rzeczy, które
były dla mnie trudne. Nie pozwoliłeś mi się ukryć.
Sięgnęła ręką do węzła włosów, ściągnęła spinkę i włosy rozsypały się na ramio-
nach.
- Ale ja i tak próbowałam się schować. Nie chciałam się przed tobą odkryć... przed
tobą ani przed nikim innym.
Rozpięła górny guzik bluzki, a potem kolejne i bluzka opadła na podłogę. Lily
drżącymi rękami zdjęła biustonosz, zsunęła spódnicę i została tylko w malutkich majt-
kach i jaskrawoniebieskich butach.
R
L
T
- Wizerunek jest ważny - mówiła dalej, ściągając majtki i buty. - Zawsze mówiłam,
że wizerunek jest częścią mojej pracy, ale usiłowałam się za nim ukryć. Dopóki miałam
to wszystko - wskazała na ubrania porozrzucane na podłodze - potrafiłam grać swoją ro-
lę. Mogłam udawać, że jestem pewna siebie i mam wszystko pod kontrolą. Ale to nie-
prawda. Po prostu się bałam. - Roześmiała się. - Nadal się boję, ale nie będę się dłużej
przed tobą chować. Jestem zwykłą Lily Ford. Nie urodziłam się w bogatej rodzinie. Pra-
cowałam na wszystko, co mam, i boję się zakochać. Boję się ciebie kochać, bo boję się,
że nie jestem wystarczająco dobra.
Patrzył na Lily z głośno dudniącym sercem. W końcu przeszedł przez gabinet i
wziął ją w ramiona. Była miękka i ciepła.
- Niczego ci nie brakuje, Lily. Nigdy w to nie wątp. - Przygładził jej włosy i wsu-
nął w nie palce. - Kocham cię. Kocham cię w kostiumie, gdy stajesz naprzeciw całego
świata, i gdy płaczesz. Kocham w tobie wszystko, każdą twoją część. To jesteś cała ty.
Poczuł, że ramiona jej drżą.
- Kochasz mnie?
- Tak, Lily, kocham cię. Bałem się tak samo jak ty. Chyba kochałem cię już od
bardzo dawna, ale nie miałem pojęcia, co z tym zrobić. Bałem się, że nie jestem dla cie-
bie wystarczająco dobry i że nie będę potrafił obdarować cię tym, na co zasługujesz. %7łe
nie będę potrafił dać tego naszym dzieciom. Bałem się, że jestem taki jak moi rodzice,
dla których rzeczy były zawsze ważniejsze od ludzi. Ale teraz gotów jestem oddać
wszystko, gdybym za to mógł dostać ciebie.
- Ja też - powiedziała głosem stłumionym przez łzy. - Nic nie ma znaczenia, jeśli
nie mogę dzielić tego z tobą.
- Nie musisz wyrzekać się dla mnie niczego, Lily. Kocham twoje ambicje, twój
dowcip, twoje poczucie humoru. Nigdy nie prosiłbym cię, żebyś stała się kimś innym.
Chcę kobiety, którą jesteś.
- Ja też nie chciałabym cię zmieniać.
- Praca nie jest już całym moim życiem - powiedział Gage, patrząc na jej piękną,
zalaną łzami twarz. - Ty jesteś moim życiem. Nasze dzieci będą moim życiem. Gdy po-
wiedziałaś, że to już koniec, byłem pewien, że chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży.
R
L
T
Przestraszyłem się, bo nie wiedziałem, czy byłbym dobrym ojcem. Nie wiem, czy potra-
fiłbym kochać dziecko tak jak należy. Nie wiem, czy to dziecko mogłoby pokochać
mnie. Ale wiem, że jeśli miałbym mieć dziecko, to chciałbym, żeby to było nasze dziec-
ko.
- Gage. - Lily przyłożyła dłoń do jego policzka. - Nasze dzieci będą cię kochać. Ja
ciebie kocham. Nic na to nie poradzę, że nasi rodzice nie byli dobrymi rodzicami, ale my
możemy być.
- Możemy.
- Oczywiście wiesz chyba, że jeśli wezmiemy ślub, to będę miała dostęp do twoich
brudnych ubrań i moja praca stanie się jeszcze trudniejsza, bo będę musiała ukrywać
wszystkie twoje wady, choć sama będę o nich doskonale wiedziała.
Roześmiał się i pogładził ją po plecach.
- Kochasz moje wady?
- Tak - przyznała. - A ty kochasz moje?
- Bardziej niż własne.
- Uda nam się, Gage - powiedziała drżącym głosem.
- Oczywiście, że tak, Lily. Miłość nie jest taka jak życie twojej matki ani nie jest
tym, co moi rodzice dali mnie i mojej siostrze. Miłość to jest to, co do ciebie czuję.
Wszystko, na co pracowałem, nic nie znaczy, jeśli nie mogę podzielić się tym z tobą.
- Ja też tak czuję. Wszystko, co uszczęśliwiało mnie wcześniej, naraz stało się pu-
ste, bo nie było ciebie. Zanim cię spotkałam, lubiłam pustkę, ale teraz już nie.
- Lily, myślę, że powinniśmy spisać następny kontrakt.
- Naprawdę?
- Tak. Kontrakt, który będzie stanowił, że będziemy razem w lepszych i gorszych
chwilach aż do końca życia.
- Jestem gotowa podpisać to natychmiast. - Uśmiechnęła się przez łzy.
- Czy to znaczy, że się zgadzasz?
Pocałowała go.
- Tak, ale wydaje mi się, że uścisk dłoni nie wystarczy, by coś takiego zatwierdzić.
R
L
T
- Och, nie! Potrafię sobie wyobrazić znacznie lepsze sposoby przypieczętowania tej
umowy.
- Pokaż mi, jakie - szepnęła.
- Będę ci je pokazywał aż do końca życia.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]