[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pocałował ją. Tak jak przed wyjściem na kolację.
Od tej chwili wszystko stało się proste, strach minął,
zakłopotanie jakby nigdy nie istniało.
Hugo był wspaniałym kochankiem. Angie nigdy przedtem
nie czuła się tak cenna, tak krucha i taka pożądana. Uważała
się za osobę niezależną, radzącą sobie w życiu, jednak z nim
nie chciała walczyć. Wolała mu się podporządkować, uznać
jego dominację, nawet zagubić się w nim, jeśli tak być
musiało.
Kochali się, aż zasnęli ze zmęczenia, a potem znów się
budzili i znowu się kochali. Angie doszła do wniosku, że jeśli
nawet nie jest zakochana, to na pewno namiętnie pragnie
Hugo.
Hugo uprzedzał, że szwedzki stół w tym hotelu jest
niezwykle bogaty, ale to, co Angie zobaczyła w Sali
Wikingów, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Były tam
potrawy kuchni azjatyckiej śniadania kontynentalne, śniadania
angielskie, przebogaty wybór owoców i w ogóle wszystkiego,
co nadaje się do jedzenia.
- Objem się jak bąk - mruknęła.
- Doskonale - ucieszył się. - Wolę obżerać się w
towarzystwie.
Angie się roześmiała.
Zachęcana przez Hugo nałożyła sobie na talerz
przeróżnych pyszności, o wiele więcej niż by zjadła, gdyby
przyszła tu sama.
- Teraz musimy to wszystko wychodzić - oznajmiła,
kiedy już nie mogli przełknąć ani kęsa.
- Zabiorę cię do dzielnicy Ginza.
- Co tam jest?
- Sklepy - odparł radośnie. - Tamtędy wiedzie droga do
serca kobiety.
- Nie musisz mnie rozpieszczać - zaprotestowała. Jak
większość kobiet uwielbiała chodzić po sklepach, a przy tym
wiedziała, że mężczyzni tego nie znoszą. - Wolałabym,
żebyśmy robili coś, co nam obojgu sprawi przyjemność.
- Rozpieszczanie ciebie sprawia mi wielką przyjemność -
zapewnił ją.
Angie poczuła, że jest w nim zakochana. Zakochana i
pełna najpiękniejszych uczuć.
Dzielnica handlowa ją zafascynowała. Były tu towary z
całego świata oraz typowo japońskie wyroby. Angie nic mogła
oderwać oczu od wystawy, na której widniało mnóstwo
kolorowych parasolek z jedwabiu i bambusa. Niektóre z nich
były ręcznie malowane, inne miały haft na jedwabiu.
- Kobiety używają ich do ochrony przed słońcem -
wyjaśnił. - Okulary przeciwsłoneczne nie cieszą się tutaj
wielką popularnością.
- Ja też nie przepadam za ciemnymi okularami. I złości
mnie, kiedy ludzie je noszą wszędzie, nawet w
pomieszczeniach, gdzie słońce nic razi.
- W ten sposób wydają się sobie ważniejsi - podsumował
Hugo.
Weszli do dużego sklepu, gdzie na parterze znajdowały się
wyroby jubilerskie. Wszędzie znajdowało się złoto, perły,
diamenty i drogie kamienie w najpiękniejszych na świecie
oprawach. Angie patrzyła na nie jak na dzieła sztuki, wiedząc,
że na żadne z tych cacek nie może sobie pozwolić, ale przy
jednym komplecie po prostu nie mogła się nic zatrzymać. Był
to kunsztownie rzezbiony naszyjnik z granatów, tworzących
jakby golf wokół szyi i spadający na ramiona. Dotknęła go
delikatnie, wyobrażając sobie, jak by wyglądał przy czarnej
wieczorowej sukni bez ramiączek.
- Przymierz - powiedział Hugo i natychmiast zawołał
sprzedawczynię.
- Nie jestem odpowiednio ubrana - wymawiała się Angie,
ale spytała, ile by kosztował ten naszyjnik w przeliczeniu na
dolary australijskie.
Sprzedawczyni prędko obliczyła to na kalkulatorze i
pokazała Angie wynik. Ponad dwanaście tysięcy dolarów!
- Granaty - wyjaśniła dziewczyna, sądząc, że klientka nie
rozumie, skąd taka ogromna kwota.
- Nie, dziękuję - powiedziała Angie stanowczo.
- Kupię ci je - wtrącił się Hugo.
Kolejny szok. Tym razem niemiły. Angie musiała zadać
sobie pytanie, czy wszystkie jego kochanki wyciągały od
niego, co tylko się dało. Ona była inna. Czy tego nie
rozumiał?
- Nie - powiedziała stanowczo.
- Sprawisz mi przyjemność, jeśli pozwolisz...
- Jeśli sądzisz, że tędy wiedzie droga do mojego serca, to
bardzo się mylisz. - Krew nabiegła jej do twarzy. - Nie
zamierzam wyjąć ani centa z twojego grubego portfela. Jeśli
kobiety do tego cię przyzwyczaiły, to nie dziwię się, że nie
mogłeś uwierzyć w ich uczucia do ciebie.
Za daleko się posunęła - Zniszczyła wszystkie piękne
uczucia, jakie do tej pory zdążyły wykiełkować.
- A ty co do mnie czujesz, Angie? - zapytał zbity z tropu.
Za dużo. Za dużo i stanowczo za wcześnie, I to właśnie
teraz, kiedy się okazało, że zaliczył ją do grona kobiet, które
się kupuje.
- Aż do tej chwili cieszyłam się twoim towarzystwem -
zaczęła ostrożnie. - Przykro mi, że złożyłeś mi tę propozycję.
Postawiłeś mnie w sytuacji, która mi się nie podoba.
- Wobec tego proszę o wybaczenie. Nie miałem zamiaru
cię obrazić. Chciałem sprawić sobie przyjemność, zobaczyć
cię w tym naszyjniku, chciałem patrzeć, jak się cieszysz z
prezentu. - Uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił, aż serce
Angie zatrzepotało z radości. - Czy wybaczysz mi ten brak
umiaru?
Angie nie wiedziała, co o tym myśleć. Czyżby pochopnie
wyciągnęła niewłaściwe wnioski? Może poczucie godności
tym razem sprowadziło ją na manowce? Tak czy siak nie
mogła przyjąć tak drogiego prezentu w trzecim dniu
znajomości.
- Ja też cię przepraszam - powiedziała niepewnie. - To po
prostu... nie w moim stylu.
- Idziemy. - Hugo wziął ją za rękę i wyprowadził ze
sklepu. - Niedaleko stąd jest świątynia Sensoji. Nie można jej
nie zobaczyć, będąc w Tokio. Potem możemy się
przespacerować po wschodnim ogrodzie Pałacu Cesarskiego.
Angie się ucieszyła, że ponownie podjął się roli
przewodnika. Od razu poczuła się lepiej.
Hugo bardzo się starał, żeby jego stosunki z Angie wróciły
do poprzedniej zażyłości. Rozumiał, czemu nie należało
proponować jej naszyjnika. Jej oburzenie było szczere. Nie
miało na celu pokazania, że Angie jest inna niż wszystkie,
Ona naprawdę była inna. Teraz już w to nic wątpił.
Angie go fascynowała. Bardziej niż wszystkie inne
kobiety razem wzięte. W łóżku była jak zmysłowe marzenie, a
poza nim - czysta rozkosz!
Hugo nie wyobrażał sobie, że ktoś przy zdrowych
zmysłach mógłby dobrowolnie zrezygnować z takiej kobiety.
Zdawało mu się oczywiste, że facet przyjdzie po nią na
klęczkach. A to oznaczało, że Hugo nie może zrobić ani
jednego fałszywego kroku więcej, żeby nie dać jej pretekstu
do pogodzenia się Z byłym narzeczonym.
Zwiedzili świątynię, z witającą gości drewnianą Bramą
Gromu, a potem przespacerowali się wzdłuż kolorowych
sklepów z pamiątkami. Angie kupiła trzy ręcznie malowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Pocałował ją. Tak jak przed wyjściem na kolację.
Od tej chwili wszystko stało się proste, strach minął,
zakłopotanie jakby nigdy nie istniało.
Hugo był wspaniałym kochankiem. Angie nigdy przedtem
nie czuła się tak cenna, tak krucha i taka pożądana. Uważała
się za osobę niezależną, radzącą sobie w życiu, jednak z nim
nie chciała walczyć. Wolała mu się podporządkować, uznać
jego dominację, nawet zagubić się w nim, jeśli tak być
musiało.
Kochali się, aż zasnęli ze zmęczenia, a potem znów się
budzili i znowu się kochali. Angie doszła do wniosku, że jeśli
nawet nie jest zakochana, to na pewno namiętnie pragnie
Hugo.
Hugo uprzedzał, że szwedzki stół w tym hotelu jest
niezwykle bogaty, ale to, co Angie zobaczyła w Sali
Wikingów, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Były tam
potrawy kuchni azjatyckiej śniadania kontynentalne, śniadania
angielskie, przebogaty wybór owoców i w ogóle wszystkiego,
co nadaje się do jedzenia.
- Objem się jak bąk - mruknęła.
- Doskonale - ucieszył się. - Wolę obżerać się w
towarzystwie.
Angie się roześmiała.
Zachęcana przez Hugo nałożyła sobie na talerz
przeróżnych pyszności, o wiele więcej niż by zjadła, gdyby
przyszła tu sama.
- Teraz musimy to wszystko wychodzić - oznajmiła,
kiedy już nie mogli przełknąć ani kęsa.
- Zabiorę cię do dzielnicy Ginza.
- Co tam jest?
- Sklepy - odparł radośnie. - Tamtędy wiedzie droga do
serca kobiety.
- Nie musisz mnie rozpieszczać - zaprotestowała. Jak
większość kobiet uwielbiała chodzić po sklepach, a przy tym
wiedziała, że mężczyzni tego nie znoszą. - Wolałabym,
żebyśmy robili coś, co nam obojgu sprawi przyjemność.
- Rozpieszczanie ciebie sprawia mi wielką przyjemność -
zapewnił ją.
Angie poczuła, że jest w nim zakochana. Zakochana i
pełna najpiękniejszych uczuć.
Dzielnica handlowa ją zafascynowała. Były tu towary z
całego świata oraz typowo japońskie wyroby. Angie nic mogła
oderwać oczu od wystawy, na której widniało mnóstwo
kolorowych parasolek z jedwabiu i bambusa. Niektóre z nich
były ręcznie malowane, inne miały haft na jedwabiu.
- Kobiety używają ich do ochrony przed słońcem -
wyjaśnił. - Okulary przeciwsłoneczne nie cieszą się tutaj
wielką popularnością.
- Ja też nie przepadam za ciemnymi okularami. I złości
mnie, kiedy ludzie je noszą wszędzie, nawet w
pomieszczeniach, gdzie słońce nic razi.
- W ten sposób wydają się sobie ważniejsi - podsumował
Hugo.
Weszli do dużego sklepu, gdzie na parterze znajdowały się
wyroby jubilerskie. Wszędzie znajdowało się złoto, perły,
diamenty i drogie kamienie w najpiękniejszych na świecie
oprawach. Angie patrzyła na nie jak na dzieła sztuki, wiedząc,
że na żadne z tych cacek nie może sobie pozwolić, ale przy
jednym komplecie po prostu nie mogła się nic zatrzymać. Był
to kunsztownie rzezbiony naszyjnik z granatów, tworzących
jakby golf wokół szyi i spadający na ramiona. Dotknęła go
delikatnie, wyobrażając sobie, jak by wyglądał przy czarnej
wieczorowej sukni bez ramiączek.
- Przymierz - powiedział Hugo i natychmiast zawołał
sprzedawczynię.
- Nie jestem odpowiednio ubrana - wymawiała się Angie,
ale spytała, ile by kosztował ten naszyjnik w przeliczeniu na
dolary australijskie.
Sprzedawczyni prędko obliczyła to na kalkulatorze i
pokazała Angie wynik. Ponad dwanaście tysięcy dolarów!
- Granaty - wyjaśniła dziewczyna, sądząc, że klientka nie
rozumie, skąd taka ogromna kwota.
- Nie, dziękuję - powiedziała Angie stanowczo.
- Kupię ci je - wtrącił się Hugo.
Kolejny szok. Tym razem niemiły. Angie musiała zadać
sobie pytanie, czy wszystkie jego kochanki wyciągały od
niego, co tylko się dało. Ona była inna. Czy tego nie
rozumiał?
- Nie - powiedziała stanowczo.
- Sprawisz mi przyjemność, jeśli pozwolisz...
- Jeśli sądzisz, że tędy wiedzie droga do mojego serca, to
bardzo się mylisz. - Krew nabiegła jej do twarzy. - Nie
zamierzam wyjąć ani centa z twojego grubego portfela. Jeśli
kobiety do tego cię przyzwyczaiły, to nie dziwię się, że nie
mogłeś uwierzyć w ich uczucia do ciebie.
Za daleko się posunęła - Zniszczyła wszystkie piękne
uczucia, jakie do tej pory zdążyły wykiełkować.
- A ty co do mnie czujesz, Angie? - zapytał zbity z tropu.
Za dużo. Za dużo i stanowczo za wcześnie, I to właśnie
teraz, kiedy się okazało, że zaliczył ją do grona kobiet, które
się kupuje.
- Aż do tej chwili cieszyłam się twoim towarzystwem -
zaczęła ostrożnie. - Przykro mi, że złożyłeś mi tę propozycję.
Postawiłeś mnie w sytuacji, która mi się nie podoba.
- Wobec tego proszę o wybaczenie. Nie miałem zamiaru
cię obrazić. Chciałem sprawić sobie przyjemność, zobaczyć
cię w tym naszyjniku, chciałem patrzeć, jak się cieszysz z
prezentu. - Uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił, aż serce
Angie zatrzepotało z radości. - Czy wybaczysz mi ten brak
umiaru?
Angie nie wiedziała, co o tym myśleć. Czyżby pochopnie
wyciągnęła niewłaściwe wnioski? Może poczucie godności
tym razem sprowadziło ją na manowce? Tak czy siak nie
mogła przyjąć tak drogiego prezentu w trzecim dniu
znajomości.
- Ja też cię przepraszam - powiedziała niepewnie. - To po
prostu... nie w moim stylu.
- Idziemy. - Hugo wziął ją za rękę i wyprowadził ze
sklepu. - Niedaleko stąd jest świątynia Sensoji. Nie można jej
nie zobaczyć, będąc w Tokio. Potem możemy się
przespacerować po wschodnim ogrodzie Pałacu Cesarskiego.
Angie się ucieszyła, że ponownie podjął się roli
przewodnika. Od razu poczuła się lepiej.
Hugo bardzo się starał, żeby jego stosunki z Angie wróciły
do poprzedniej zażyłości. Rozumiał, czemu nie należało
proponować jej naszyjnika. Jej oburzenie było szczere. Nie
miało na celu pokazania, że Angie jest inna niż wszystkie,
Ona naprawdę była inna. Teraz już w to nic wątpił.
Angie go fascynowała. Bardziej niż wszystkie inne
kobiety razem wzięte. W łóżku była jak zmysłowe marzenie, a
poza nim - czysta rozkosz!
Hugo nie wyobrażał sobie, że ktoś przy zdrowych
zmysłach mógłby dobrowolnie zrezygnować z takiej kobiety.
Zdawało mu się oczywiste, że facet przyjdzie po nią na
klęczkach. A to oznaczało, że Hugo nie może zrobić ani
jednego fałszywego kroku więcej, żeby nie dać jej pretekstu
do pogodzenia się Z byłym narzeczonym.
Zwiedzili świątynię, z witającą gości drewnianą Bramą
Gromu, a potem przespacerowali się wzdłuż kolorowych
sklepów z pamiątkami. Angie kupiła trzy ręcznie malowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]