[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mack po chwili milczenia. Co teraz zrobisz?
Czy to pytanie reportera? Marisa powoli odwróciła się od okna. Czy mo\e mę\czyzny,
który dziś rano prawie mi się oświadczył?
Sam nie wiem.
Marisę znów ogarnęła paniczna chęć ucieczki, niemo\liwa do opanowania potrzeba unikania
bólu. Jednak udało jej się zapanować nad sobą. W ciągu ostatnich kilku dni wielokrotnie stawała
twarzą w twarz z prześladującymi ją od lat wspomnieniami i uczuciami, które składały się na jej
osobowość i tworzyły jej \ycie. Starczyło jej sił na tę podró\ w głąb samej siebie. Wyszła
stamtąd cała, zdrowa i chyba odrobinę silniejsza.
Nie mogę cię zatrzymać mówił do niej Mack. Ale chcę, \ebyś zrozumiała, \e wywiezienie
Nicky'ego z Ameryki nie tylko nie rozwią\e problemu, ale mo\e jeszcze pogorszyć sprawę.
Mogliby cię nawet oskar\yć o porwanie dziecka. Listy gończe roześlą po całym świecie.
To ju\ do mnie dotarło.
A mimo to chcesz zaryzykować? pytał Mack, opacznie rozumiejąc zacięty wyraz twarzy
Marisy.
Wracamy do domu.
Co takiego?
Wracam do Los Angeles. Będę walczyć. Hardo podniosła do góry głowę. Zatrudnię
najlepszych prawników świata i będę walczyć o swoje dziecko, chocia\ wiem, ile ryzykuję. Nie
chcę skazywać Nicky'ego na \ycie banity. Teraz wiem, \e choćby się uciekło na koniec świata, to
są sprawy, od których uciec się nie da, bo są w nas i wcześniej czy pózniej i tak nas dogonią.
Dobrze, księ\niczko. Mack uśmiechnął się do niej pełen podziwu. Bardzo dobrze.
Tobie te\ by się taka lekcja przydała.
Mnie? zdziwił się Mack.
Tyle lat wędrujesz po świecie, nigdzie nie zagrzejesz miejsca, zawsze w podró\y& Jeszcze nie
zrozumiałeś, \e ty tak\e uciekasz?
Taką mam pracę&
Boisz się, Mahoney! A mo\e choć raz w \yciu oświetliłbyś kagankiem tej swojej brutalnej
uczciwości własne serce? Ju\ dość sobie nakłamaliśmy. Przynajmniej w tej jednej sprawie
zasłu\yliśmy na szczerość. Ciągle mnie kochasz i to jest fakt. Nigdzie się przed nim nie
schowasz.
Wydawało mi się, \e wiesz, co do ciebie czuję.
A skąd mam to wiedzieć? zapytała roz\alona Marisa. Wiem, \e mnie pragniesz. Sądzę, \e
raczej mi nie ufasz i to z mojej winy. Nie mogę cię zapewnić, \e nigdy więcej cię nie skrzywdzę.
Podobnej przysięgi trudno dochować. Ale na pewno mogę ci obiecać, \e zrobię wszystko, co w
ludzkiej mocy, \eby cię nigdy nie zawieść i \eby nie mieć przed tobą \adnych tajemnic. A kiedy
znów pojedziesz na drugi koniec świata, będę miała dość sił, \eby na ciebie czekać, bo wiem, \e
wrócisz do mnie, kiedy tylko czas ci na to pozwoli.
A pustka, a samotność? Zapomniałaś o tym? Co będzie, jeśli ci to zbrzydnie i znów ode mnie
uciekniesz?
Tamta dwudziestoletnia dziewczyna, którą kiedyś byłam, pewnie by tak zrobiła. Ale ja
dorosłam, Mack. Nie chcę, \ebyś się dla mnie zmieniał, a to oznacza, \e rozumiem ju\, jak
wa\na jest dla ciebie twoja praca. śądam jednak takiego samego zrozumienia dla siebie. Chocia\
myślę, \e ty boisz się, i\ ja zabiorę ci duszę, jeśli zbyt mocno zaanga\ujesz się w związek ze
mną.
Przecie\ wiesz, jak bardzo chcę być z tobą.
Mo\e i tak, tylko \e nigdy nie oddajesz mi siebie całego, zawsze zatrzymujesz jakąś cząstkę dla
siebie. Czy naprawdę tego nie dostrzegasz? Robisz dokładnie to samo, co ja zrobiłam Victorowi.
Ja wiem, jaką cenę musiał za to zapłacić. Kocham cię, Mack, ale połowa to dla mnie za mało.
Chcę cię mieć całego.
No có\ odezwał się Mack po bardzo długiej chwili milczenia. Wobec tego chyba
powiedzieliśmy sobie ju\ wszystko.
Nadzieja, jaką Marisa na nowo w sobie rozbudziła, zgasła jak zdmuchnięty nagle płomień
świecy. Jak ślepiec podeszła do łó\ka i wzięła stamtąd walizkę Nicky'ego.
Gdybyś kiedyś zmienił zdanie, to wiesz, gdzie mnie znalezć powiedziała dumna z tego, \e
udało jej się opanować zdradzieckie dr\enie głosu.
Nie chciałem, \eby nasze sprawy tak się potoczyły zapewniał ją Mack. Nie zostawię cię na
po\arcie tym wilkom z Los Angeles.
Wcią\ zale\y ci na wywiadzie?
Mam w nosie wywiad! zawołał Mack. To ja zacząłem drą\yć ten temat i mam wpływ na to,
w jaki sposób sprawa zostanie zakończona. Mogę ci ułatwić&
Nie, Mack. Marisa dotknęła jego ramienia. Nie trzeba. Sama muszę sobie z tym poradzić.
Gdybyś czegoś potrzebowała& Mack patrzył na nią zupełnie zrozpaczony. Potem jakby coś
w nim pękło. Chwycił ją w ramiona i całował tak rozpaczliwie, jak ona jego.
Och, Mack& szepnęła Marisa, dotykając palcem warg, które on dopiero co całował.
Wyniosę tę choinkę powiedział.
Mamusiu, mamusiu! Nicky bez ostrze\enia wpadł do pokoju. Stanął jak wryty, kiedy wyczuł,
\e pomiędzy dorosłymi zaszło coś dziwnego. Co się stało?
Nic takiego, skarbie. Marisa pogłaskała chłopca po głowie. Zmusiła się do uśmiechu.
Właśnie po\egnałam się z Mackiem.
To on nie jedzie z nami? zapytał rozczarowany Nicky.
Nie teraz, kolego odezwał się Mack dziwnie grubym głosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Mack po chwili milczenia. Co teraz zrobisz?
Czy to pytanie reportera? Marisa powoli odwróciła się od okna. Czy mo\e mę\czyzny,
który dziś rano prawie mi się oświadczył?
Sam nie wiem.
Marisę znów ogarnęła paniczna chęć ucieczki, niemo\liwa do opanowania potrzeba unikania
bólu. Jednak udało jej się zapanować nad sobą. W ciągu ostatnich kilku dni wielokrotnie stawała
twarzą w twarz z prześladującymi ją od lat wspomnieniami i uczuciami, które składały się na jej
osobowość i tworzyły jej \ycie. Starczyło jej sił na tę podró\ w głąb samej siebie. Wyszła
stamtąd cała, zdrowa i chyba odrobinę silniejsza.
Nie mogę cię zatrzymać mówił do niej Mack. Ale chcę, \ebyś zrozumiała, \e wywiezienie
Nicky'ego z Ameryki nie tylko nie rozwią\e problemu, ale mo\e jeszcze pogorszyć sprawę.
Mogliby cię nawet oskar\yć o porwanie dziecka. Listy gończe roześlą po całym świecie.
To ju\ do mnie dotarło.
A mimo to chcesz zaryzykować? pytał Mack, opacznie rozumiejąc zacięty wyraz twarzy
Marisy.
Wracamy do domu.
Co takiego?
Wracam do Los Angeles. Będę walczyć. Hardo podniosła do góry głowę. Zatrudnię
najlepszych prawników świata i będę walczyć o swoje dziecko, chocia\ wiem, ile ryzykuję. Nie
chcę skazywać Nicky'ego na \ycie banity. Teraz wiem, \e choćby się uciekło na koniec świata, to
są sprawy, od których uciec się nie da, bo są w nas i wcześniej czy pózniej i tak nas dogonią.
Dobrze, księ\niczko. Mack uśmiechnął się do niej pełen podziwu. Bardzo dobrze.
Tobie te\ by się taka lekcja przydała.
Mnie? zdziwił się Mack.
Tyle lat wędrujesz po świecie, nigdzie nie zagrzejesz miejsca, zawsze w podró\y& Jeszcze nie
zrozumiałeś, \e ty tak\e uciekasz?
Taką mam pracę&
Boisz się, Mahoney! A mo\e choć raz w \yciu oświetliłbyś kagankiem tej swojej brutalnej
uczciwości własne serce? Ju\ dość sobie nakłamaliśmy. Przynajmniej w tej jednej sprawie
zasłu\yliśmy na szczerość. Ciągle mnie kochasz i to jest fakt. Nigdzie się przed nim nie
schowasz.
Wydawało mi się, \e wiesz, co do ciebie czuję.
A skąd mam to wiedzieć? zapytała roz\alona Marisa. Wiem, \e mnie pragniesz. Sądzę, \e
raczej mi nie ufasz i to z mojej winy. Nie mogę cię zapewnić, \e nigdy więcej cię nie skrzywdzę.
Podobnej przysięgi trudno dochować. Ale na pewno mogę ci obiecać, \e zrobię wszystko, co w
ludzkiej mocy, \eby cię nigdy nie zawieść i \eby nie mieć przed tobą \adnych tajemnic. A kiedy
znów pojedziesz na drugi koniec świata, będę miała dość sił, \eby na ciebie czekać, bo wiem, \e
wrócisz do mnie, kiedy tylko czas ci na to pozwoli.
A pustka, a samotność? Zapomniałaś o tym? Co będzie, jeśli ci to zbrzydnie i znów ode mnie
uciekniesz?
Tamta dwudziestoletnia dziewczyna, którą kiedyś byłam, pewnie by tak zrobiła. Ale ja
dorosłam, Mack. Nie chcę, \ebyś się dla mnie zmieniał, a to oznacza, \e rozumiem ju\, jak
wa\na jest dla ciebie twoja praca. śądam jednak takiego samego zrozumienia dla siebie. Chocia\
myślę, \e ty boisz się, i\ ja zabiorę ci duszę, jeśli zbyt mocno zaanga\ujesz się w związek ze
mną.
Przecie\ wiesz, jak bardzo chcę być z tobą.
Mo\e i tak, tylko \e nigdy nie oddajesz mi siebie całego, zawsze zatrzymujesz jakąś cząstkę dla
siebie. Czy naprawdę tego nie dostrzegasz? Robisz dokładnie to samo, co ja zrobiłam Victorowi.
Ja wiem, jaką cenę musiał za to zapłacić. Kocham cię, Mack, ale połowa to dla mnie za mało.
Chcę cię mieć całego.
No có\ odezwał się Mack po bardzo długiej chwili milczenia. Wobec tego chyba
powiedzieliśmy sobie ju\ wszystko.
Nadzieja, jaką Marisa na nowo w sobie rozbudziła, zgasła jak zdmuchnięty nagle płomień
świecy. Jak ślepiec podeszła do łó\ka i wzięła stamtąd walizkę Nicky'ego.
Gdybyś kiedyś zmienił zdanie, to wiesz, gdzie mnie znalezć powiedziała dumna z tego, \e
udało jej się opanować zdradzieckie dr\enie głosu.
Nie chciałem, \eby nasze sprawy tak się potoczyły zapewniał ją Mack. Nie zostawię cię na
po\arcie tym wilkom z Los Angeles.
Wcią\ zale\y ci na wywiadzie?
Mam w nosie wywiad! zawołał Mack. To ja zacząłem drą\yć ten temat i mam wpływ na to,
w jaki sposób sprawa zostanie zakończona. Mogę ci ułatwić&
Nie, Mack. Marisa dotknęła jego ramienia. Nie trzeba. Sama muszę sobie z tym poradzić.
Gdybyś czegoś potrzebowała& Mack patrzył na nią zupełnie zrozpaczony. Potem jakby coś
w nim pękło. Chwycił ją w ramiona i całował tak rozpaczliwie, jak ona jego.
Och, Mack& szepnęła Marisa, dotykając palcem warg, które on dopiero co całował.
Wyniosę tę choinkę powiedział.
Mamusiu, mamusiu! Nicky bez ostrze\enia wpadł do pokoju. Stanął jak wryty, kiedy wyczuł,
\e pomiędzy dorosłymi zaszło coś dziwnego. Co się stało?
Nic takiego, skarbie. Marisa pogłaskała chłopca po głowie. Zmusiła się do uśmiechu.
Właśnie po\egnałam się z Mackiem.
To on nie jedzie z nami? zapytał rozczarowany Nicky.
Nie teraz, kolego odezwał się Mack dziwnie grubym głosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]