download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ani nie jest bajeczna, ani nowa - zaprotestowała, cho
ciaż nie zamierzała się przyznać, jak długo zastanawiała się,
co włożyć. - Poza tym przecież nie wiedziałam, że się z nim
spotkam.
- Ale planowałaś spotkać się z jego siostrą. A na kim nale
ży zrobić dobre wrażenie, jak nie na siostrze faceta? Wszyst
ko pasuje, nie oszukasz mnie. I te wasze spojrzenia...
- Po prostu zaproponował mi pracę. To tylko klient i już!
- Mów sobie, co chcesz. Ja wiem swoje!
Holly pokręciła głową z rezygnacją. Lydia była roman
tyczką. Widziała romans na każdym kroku. Nie miała poję
cia, jakim człowiekiem jest Jacob Lincoln. Nie widziała, jak
zbladł na myśl o małżeństwie i rodzinie. Jego spojrzenia nic
nie znaczą, jest beznadziejnym przypadkiem.
ROZDZIAA JEDENASTY
Holly spędziła środę na konferencji prasowej zorganizo
wanej przez operę, która miała być wkrótce ponownie otwar
ta po generalnym remoncie. W czwartek zaś zajmowała się
jakimś balem, na który zresztą poszła sama. Benowi powie
działa, że w związku z projektami nie ma teraz czasu na życie
prywatne i póki co, musi zawiesić randki w ciemno.
Pozostały czas zajmowało jej przygotowanie przyjęcia dla
Anabelli. Chciała, aby była to najlepsza impreza, jaką kie
dykolwiek zorganizowała. Ale do tego potrzebowała jeszcze
kilku informacji, dlatego w piątek po południu zdecydowała
się zadzwonić do Jacoba.
- Holly! Zaskoczyłaś mnie! Oczywiście pozytywnie. Co
mogę dla ciebie zrobić?
- Jest jeszcze parę rzeczy, które powinnam wiedzieć
o Anabelli, dlatego chciałabym się z tobą spotkać, tylko
na chwilę.
- Oczywiście, co byś powiedziała na dzisiejszy wieczór?
Zerknęła do notatnika. Nie miała żadnych planów na
wieczór.
- Dobrze, możemy się dziś spotkać.
- Lydia będzie z tobą?
- Obawiam się, że nie. Lydia zamierza wypróbować nowy
Służbowa kolacja 83
klub w centrum. Muszę ci powiedzieć, że jej niewyczerpana
energia wciąż mnie zadziwia.
- To może spotkamy się u mnie? Właśnie jadę do domu.
- Obawiam się, że to nie jest...
- Dlaczego nie? Ugotuję coś dobrego... Na pewno jesteś
głodna.
- Nie ma takiej potrzeby, rozmowa zajmie nam tylko
chwilę. Gdzie mieszkasz?
Podał jej adres. Mieszkał nad zatoką, tylko parę minut od
jej biura. Rozejrzała się po swoim pokoju. Wszędzie walały
się próbki materiałów, broszury, katalogi, propozycje menu.
Decyzja, czy pozostać w biurze w piątkowy wieczór i sprząt
nąć ten bałagan, czy spotkać się z przystojnym mężczyzną,
wydawała się bajecznie prosta.
- Dobrze. Będę za jakieś pół godziny. Ale nic nie gotuj. To
nie zajmie nam dużo czasu.
- W takim razie do zobaczenia - powiedział z wyraznym
zadowoleniem w głosie.
- No i dobrze - mruknął do siebie, odkładając słuchawkę.
Kiedy opowiadała o przyjęciu, w jej głosie słyszał wyraz
ne podekscytowanie. I o to chodziło. Wymyślił ten projekt,
żeby zająć ją czymś sensownym i odciągnąć od tego szalone
go pomysłu szukania męża.
Ale dlaczego zaprosił ją do siebie? Tego nie było w pla
nach. Romantyczne spotkanie w piątkowy wieczór może tyl
ko pogorszyć sytuację.
Przesada, uspokajał sam siebie. Wszystko będzie dobrze,
żadnych problemów. To tylko rozmowa o interesach. Oczy
wiście, nie wyklucza to dobrego posiłku i butelki wina, ale
to przecież nic takiego. Przy smacznym jedzeniu dużo lepiej
84 Ady Blake
rozmawia się o sprawach zawodowych. Tak, typowa służbo
wa kolacja, nic nadzwyczajnego.
Zmienił bieg i uspokojony dojechał do domu.
Holly wpadła do łazienki w swoim biurze. Spojrzała w lu
stro i poprawiła makijaż. Uśmiechnęła się do siebie. Jak do
brze, że włożyła dziś ulubiony kostium. Wierzyła, że przyno
sił jej szczęście, i ciekawa była, jak sprawdzi się tym razem.
- Jest ładny i wygodny - powiedziała Holly do swojego
odbicia. - Poza tym to normalne spotkanie biznesowe, ru
tyna.
Poprawiła spodnie, wygładziła bluzkę, lekko wzburzyła
włosy, rzuciła pożegnalne spojrzenie na swój zabałaganiony
pokój i opuściła biuro.
Przeszła do samochodu, który zostawiła na pobliskim
parkingu, i przypomniała sobie, że niedaleko tego miejsca
pierwszy raz spotkała Jacoba. Do dziś pamiętała wrażenie,
jakie wtedy na niej zrobił. Powiedziała Lydii, że tego ranka
myślała o pracy i dlatego się zagapiła, ale prawda była inna.
Nie mogła oderwać od niego wzroku, dlatego się potknę
ła. Patrzyła, jak niósł bagaże, a wiatr rozwiewał jego włosy.
Szedł szybkim, zdecydowanym krokiem i był tak przystojny,
że niemal straciła dech w piersiach.
Pamiętała jeszcze dreszcz, jaki ją przeszył, gdy poczuła na
sobie jego spojrzenie. Uśmiechnął się do niej lekko i jej puls
oszalał. Czuła, że krew dudni jej w żyłach i miękną kolana.
Oczarował ją i bała się, że jest to nazbyt widoczne. Jakby te
go było mało, zatrzymał się i patrzył na nią. Nie wiedziała, co
ma robić. Niestety, żeby dojść do biura, musiała przejść obok
niego. Szła więc niepewnie, kolana jej drżały, jej wzrok jak
zaczarowany przywarł do jego sylwetki. I nagle...
Służbowa kolacja 85
Bum!
Nie miała pojęcia, jak to się stało, że się zderzyli. Po pro
stu szli naprzeciwko siebie, wpatrzeni jedno w drugie i nag
le zobaczyła, że jej dokumenty leżą na chodniku, a ona sama
z trudem utrzymuje równowagę. Prawdopodobnie zaczer
wieniła się po koniuszki włosów, bo poczuła falę gorąca. Mu
siał pomyśleć, że jest naiwną idiotką, która traci głowę na wi
dok przystojnego faceta.
Dość tych wspomnień, otrząsnęła się gwałtownie. To zu
pełnie bezproduktywne. Urok Jacoba nie powinien mieć
żadnego wpływu na ich dzisiejsze spotkanie ani na jej pla
ny matrymonialne. Nie ma co tracić czasu dla faceta, który
przecież zupełnie nie pasuje do wzorca idealnego partnera
życiowego.
Dwadzieścia minut pózniej Holly stała przed okazałym
apartamentowcem w Port Melbourne. Ulica była pełna mło
dych ludzi zmierzających do barów i klubów umiejscowio
nych na nabrzeżu. W porcie stał statek wycieczkowy czeka
jący na pasażerów, których miał przetransportować do lokali
na Bass Strait.
Nacisnęła dzwonek domofonu i po minucie usłyszała głos
Jacoba:
- Holly?
- Tak - odpowiedziała, lekko drżąc pod smagnięciami
chłodnej bryzy.
- Zapraszam.
Zadzwięczał brzęczyk w drzwiach i po chwili weszła do
ciepłego wnętrza.
Jadąc windą na górę, zastanawiała się, jakie wrażenie zro
bi na niej osobiste królestwo Jacoba. Jeżeli dom mężczyzny
Ally Blake
86
jest jego twierdzą, to miała ogromną ochotę zobaczyć, co ta
kiego objawi jego mieszkanie.
Drzwi jedynego lokalu na ostatnim piętrze były lekko
uchylone, weszła więc do środka. Już w progu przywitał ją
zapach sosu sojowego i miodu oraz łagodne dzwięki jazzu.
Zaciekawiona rozejrzała się po pustym wnętrzu.
Mieszkanie Jacoba było przestronne, urządzone ze sma
kiem, z jasnymi, drewnianymi podłogami, punktowym
oświetleniem i eleganckimi meblami. Mimo nowoczesności
sprawiało zaskakująco przytulne wrażenie.
Po prawej stronie znajdowała się pełna nierdzewnej stali
kuchnia, po lewej był duży salon z kominkiem, nad którym
wisiały plakaty z mistrzami amerykańskiego jazzu. Błysz
cząca złota trąbka ozdabiała gzyms kominka. Na końcu po
mieszczenia, na lekkim podwyższeniu znajdowała się jadal
nia. Cała zewnętrzna ściana była przeszklona i odsłaniała
wspaniały widok na migoczące kolorowymi światłami na
brzeże portowe.
- Jacob? Gdzie jesteś? - zawołała onieśmielona.
- Zrób sobie drinka, zaraz do ciebie przyjdę - usłyszała
z głębi mieszkania.
Nie miała ochoty nic pić, odłożyła więc teczkę i zaczęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •