[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobrze. A teraz bądz tak dobra i przynieś sprawozdanie
z posiedzenia zarządu - polecił, nie zaszczycając jej nawet
spojrzeniem.
%7łycie nie jest sprawiedliwe! - pomyślała Monika.
ROZDZIAA SZSTY
Przez cały tydzień Bill zajęty był rozlicznymi spotkaniami
z klientami na mieście i, ku wielkiemu zadowoleniu Moniki,
w biurze zjawiał się rzadko, a i wtedy nie zabawiał tu długo.
Ale to nie oznaczało wcale, że mogła siedzieć z założonymi
rękoma. Szef zostawiał jej mnóstwo poleceń. Zmęczona ciągłą
pracą z radością myślała o weekendzie.
Był piątek. Monika właśnie zbierała swoje rzeczy i
szykowała się do wyjścia, gdy podszedł do niej Bill, ubrany
jak zwykle w wytworny garnitur i śnieżnobiałą koszulę. W
przeciwieństwie do innych pracowników, którzy w każdy
piątek korzystali z możliwości włożenia do biura czegoś mniej
formalnego, wyglądał równie elegancko, jak w każdy inny
dzień tygodnia. I równie przystojnie...
- W sprawie dzisiejszego wieczoru... - powiedział.
- Co z dzisiejszym wieczorem? - zapytała.
- Mógłbym przysłać samochód, ale myślę, że będzie
lepiej, jeżeli sam po ciebie przyjadę.
- Po co miałbyś po mnie przyjeżdżać? - zapytała
ubawiona. Najwyrazniej Bill nie zdawał sobie sprawy, że ona
nie wie, o co chodzi.
- Przecież dzisiaj idziemy na wręczenie nagród. Nie
przeczytałaś notatki, którą zostawiłem ci na biurku?
Podniosła głowę, zdziwiona.
- Zostawiłeś mi jakąś notatkę?
- Tak. Położyłem ci ją na biurku. Jestem tego pewien -
powiedział, rozglądając się.
- Nie zauważyłam jej - odpowiedziała, upewniwszy się,
że koszyk na pilne papiery i dokumenty jest pusty.
Zmarszczył brwi.
- Więc pewnie nie wiesz, o czym mówię?
- Przykro mi...
- To taki bankiet połączony z wręczeniem nagród...
Odbywa się raz do roku... Normalnie poprosiłbym Brendę, by
mi towarzyszyła, ale skoro jej nie ma... - Spojrzał na nią z
nadzieją.
- Chcesz, żebym z tobą poszła?
Monika była pewna, że udało się jej ukryć zmieszanie, ale
Bill najwyrazniej zauważył, jak bardzo zaskoczyła ją ta
propozycja, bo dodał:
- Jesteś przecież moją asystentką... przynajmniej na
razie...
- Tak, ale... - Próbowała szybko wymyślić wiarygodną
wymówkę, jednak nic nie przychodziło jej do głowy.
- Zdaję sobie sprawę, że nie daję ci zbyt dużo czasu na
zastanowienie się.
Monika uśmiechnęła się. Najwyrazniej jej zazwyczaj
sztywny szef próbuje żartować.
- Nie dajesz - przytaknęła.
Bill nie był pewien, jak potraktować jej odpowiedz. Jako
zgodę, czy jako odmowę?
- Czy jesteś dziś wieczór wolna? - zadał w końcu
rzeczowe pytanie.
- Nie zamierzałam dzisiaj pracować do pózna... -
Przerwała na chwilę, zastanawiając się. - Ale jeśli ci na tym
zależy, to, oczywiście, mogę pójść na ten bankiet. O której się
zaczyna i do której potrwa? - zapytała, by pokazać, że traktuje
wieczorne wyjście w sposób stricte zawodowy.
- Koktajle zostaną podane o siódmej, pózniej kolacja i
wręczenie nagród... Myślę, że wszystko skończy się mniej
więcej około jedenastej.
- Tak pózno?
- Czy to dla ciebie problem?
- Nie...
Monika sama nie wiedziała, dlaczego zachowuje się tak,
jakby pójście na elegancki bankiet w piątkowy wieczór, z
przystojnym szefem, było dla niej straszną niedogodnością.
- Słuchaj, Bill, jeśli podasz mi nazwę hotelu, wezmę
taksówkę i spotkamy się na miejscu.
- To bez sensu. Chętnie po ciebie przyjadę. Wreszcie
będzie miała szansę przejechać się jego porsche!
Wiedziała, że to nie randka, ale jeżeli Bill po nią
przyjedzie, będzie przynajmniej mogła sobie wyobrażać, że to
coś więcej niż tylko służbowe spotkanie.
- Dobrze.
- To co? O szóstej?
- Może być o szóstej.
Bill już szedł w stronę swojego biura, ale przypomniawszy
sobie coś ważnego, zatrzymał się w drzwiach:
- Tak przy okazji, chyba powinienem ci powiedzieć, że
dzisiejszy bankiet będzie dość wytworny. Wymagane są stroje
wieczorowe.
Z tymi słowy zniknął. Monika wpadła w panikę. W co się
ubierze? W jej szafie nie wisi nic stosownego na taką okazję.
Peggy ma, co prawda, jedną wytworną czarną sukienkę,
którą mogłaby od niej pożyczyć - bardzo dopasowaną i z
dużym dekoltem. Nazywa ją swoją olśniewającą sukienką",
bo zawsze kiedy ją wkłada, mężczyzni są olśnieni jej
wyglądem.
Monika zganiła się za takie myśli. Przecież nie zamierza
podrywać żadnego mężczyzny, a już tym bardziej własnego
szefa! Wieczorny bankiet to także praca, w dodatku płatna jak
nadgodziny! Nie będzie się różnić od kolacji, na której była z
Billem w Chicago. No, może tylko tym, że obydwoje będą
ubrani bardziej elegancko.
Zaczęła sobie wyobrażać, jak wytwornie Bill będzie
wyglądał w smokingu. Na samą myśl o tym przeszył ją lekki
dreszczyk emocji. Próbowała sobie przypomnieć, kiedy po raz
ostatni była gdzieś z mężczyzną ubranym tak elegancko. Na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
- Dobrze. A teraz bądz tak dobra i przynieś sprawozdanie
z posiedzenia zarządu - polecił, nie zaszczycając jej nawet
spojrzeniem.
%7łycie nie jest sprawiedliwe! - pomyślała Monika.
ROZDZIAA SZSTY
Przez cały tydzień Bill zajęty był rozlicznymi spotkaniami
z klientami na mieście i, ku wielkiemu zadowoleniu Moniki,
w biurze zjawiał się rzadko, a i wtedy nie zabawiał tu długo.
Ale to nie oznaczało wcale, że mogła siedzieć z założonymi
rękoma. Szef zostawiał jej mnóstwo poleceń. Zmęczona ciągłą
pracą z radością myślała o weekendzie.
Był piątek. Monika właśnie zbierała swoje rzeczy i
szykowała się do wyjścia, gdy podszedł do niej Bill, ubrany
jak zwykle w wytworny garnitur i śnieżnobiałą koszulę. W
przeciwieństwie do innych pracowników, którzy w każdy
piątek korzystali z możliwości włożenia do biura czegoś mniej
formalnego, wyglądał równie elegancko, jak w każdy inny
dzień tygodnia. I równie przystojnie...
- W sprawie dzisiejszego wieczoru... - powiedział.
- Co z dzisiejszym wieczorem? - zapytała.
- Mógłbym przysłać samochód, ale myślę, że będzie
lepiej, jeżeli sam po ciebie przyjadę.
- Po co miałbyś po mnie przyjeżdżać? - zapytała
ubawiona. Najwyrazniej Bill nie zdawał sobie sprawy, że ona
nie wie, o co chodzi.
- Przecież dzisiaj idziemy na wręczenie nagród. Nie
przeczytałaś notatki, którą zostawiłem ci na biurku?
Podniosła głowę, zdziwiona.
- Zostawiłeś mi jakąś notatkę?
- Tak. Położyłem ci ją na biurku. Jestem tego pewien -
powiedział, rozglądając się.
- Nie zauważyłam jej - odpowiedziała, upewniwszy się,
że koszyk na pilne papiery i dokumenty jest pusty.
Zmarszczył brwi.
- Więc pewnie nie wiesz, o czym mówię?
- Przykro mi...
- To taki bankiet połączony z wręczeniem nagród...
Odbywa się raz do roku... Normalnie poprosiłbym Brendę, by
mi towarzyszyła, ale skoro jej nie ma... - Spojrzał na nią z
nadzieją.
- Chcesz, żebym z tobą poszła?
Monika była pewna, że udało się jej ukryć zmieszanie, ale
Bill najwyrazniej zauważył, jak bardzo zaskoczyła ją ta
propozycja, bo dodał:
- Jesteś przecież moją asystentką... przynajmniej na
razie...
- Tak, ale... - Próbowała szybko wymyślić wiarygodną
wymówkę, jednak nic nie przychodziło jej do głowy.
- Zdaję sobie sprawę, że nie daję ci zbyt dużo czasu na
zastanowienie się.
Monika uśmiechnęła się. Najwyrazniej jej zazwyczaj
sztywny szef próbuje żartować.
- Nie dajesz - przytaknęła.
Bill nie był pewien, jak potraktować jej odpowiedz. Jako
zgodę, czy jako odmowę?
- Czy jesteś dziś wieczór wolna? - zadał w końcu
rzeczowe pytanie.
- Nie zamierzałam dzisiaj pracować do pózna... -
Przerwała na chwilę, zastanawiając się. - Ale jeśli ci na tym
zależy, to, oczywiście, mogę pójść na ten bankiet. O której się
zaczyna i do której potrwa? - zapytała, by pokazać, że traktuje
wieczorne wyjście w sposób stricte zawodowy.
- Koktajle zostaną podane o siódmej, pózniej kolacja i
wręczenie nagród... Myślę, że wszystko skończy się mniej
więcej około jedenastej.
- Tak pózno?
- Czy to dla ciebie problem?
- Nie...
Monika sama nie wiedziała, dlaczego zachowuje się tak,
jakby pójście na elegancki bankiet w piątkowy wieczór, z
przystojnym szefem, było dla niej straszną niedogodnością.
- Słuchaj, Bill, jeśli podasz mi nazwę hotelu, wezmę
taksówkę i spotkamy się na miejscu.
- To bez sensu. Chętnie po ciebie przyjadę. Wreszcie
będzie miała szansę przejechać się jego porsche!
Wiedziała, że to nie randka, ale jeżeli Bill po nią
przyjedzie, będzie przynajmniej mogła sobie wyobrażać, że to
coś więcej niż tylko służbowe spotkanie.
- Dobrze.
- To co? O szóstej?
- Może być o szóstej.
Bill już szedł w stronę swojego biura, ale przypomniawszy
sobie coś ważnego, zatrzymał się w drzwiach:
- Tak przy okazji, chyba powinienem ci powiedzieć, że
dzisiejszy bankiet będzie dość wytworny. Wymagane są stroje
wieczorowe.
Z tymi słowy zniknął. Monika wpadła w panikę. W co się
ubierze? W jej szafie nie wisi nic stosownego na taką okazję.
Peggy ma, co prawda, jedną wytworną czarną sukienkę,
którą mogłaby od niej pożyczyć - bardzo dopasowaną i z
dużym dekoltem. Nazywa ją swoją olśniewającą sukienką",
bo zawsze kiedy ją wkłada, mężczyzni są olśnieni jej
wyglądem.
Monika zganiła się za takie myśli. Przecież nie zamierza
podrywać żadnego mężczyzny, a już tym bardziej własnego
szefa! Wieczorny bankiet to także praca, w dodatku płatna jak
nadgodziny! Nie będzie się różnić od kolacji, na której była z
Billem w Chicago. No, może tylko tym, że obydwoje będą
ubrani bardziej elegancko.
Zaczęła sobie wyobrażać, jak wytwornie Bill będzie
wyglądał w smokingu. Na samą myśl o tym przeszył ją lekki
dreszczyk emocji. Próbowała sobie przypomnieć, kiedy po raz
ostatni była gdzieś z mężczyzną ubranym tak elegancko. Na [ Pobierz całość w formacie PDF ]