[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakiś sens - więc szukali i naciągali, porównywali i zatajali. Dla lepszego zrozumienia jeszcze
jeden przykład, tym razem z midraszu Szemot Rabba. Składa się on z 250 rozdziałów i jest
komentarzem do biblijnej Księgi Wyjścia (31 ): "I rzekł Bóg do Mojżesza. Według rabbiego
bar Mamala rzekł Bóg do niego. Moje imię poznasz, nazywany jestem wedle moich czynów,
raz nazywam się Bóg Wszechmogący, raz Zebaoth, raz Elohim; kiedy prowadzę wojnę
przeciwko złoczyńcom, nazywam się Zebaoth, kiedy wymierzam kary za grzechy ludzi,
nazywam się Bóg Wszechmogący, a kiedy lituję się nad światem, nazywam się Jahwe,
albowiem imię to nie wyraża nic innego, jak tylko właściwość litowania się [...]" I tak dalej, i
tak dalej, przez całe stronice. Nowe imiona, nowe interpretacje. A wszystko to razem
potwierdza tylko fakt, że już znakomici żydowscy uczeni nie pojmowali znaczenia
pierwotnych tekstów. Co zatem wybieram, selekcjonuję? Według jakich kryteriów? Jak
zamierzam, wbrew uczonym przeszłym i współczesnym, odfiltrować, które fragmenty
tekstów były gdzieś i kiedyś |oryginałami, a które nie? Kiedy o życiu Abrahama (32 ) pisze
się, że przy jego narodzinach anioły zeszły z nieba, jego ojciec czcił bożki, że Abraham
odpłacił królowi Nemrodowi z Babilonu pięknym za nadobne, to wszystko jest dla mnie tylko
wyrazem pobożnych życzeń pózniejszych redaktorów. Po prostu starano się podbudować
wizerunek ojca rodzaju ludzkiego, Abrahama, i przypisać mu odpowiednie pochodzenie. Jeśli
natomiast Abraham - czy jak też nazywał się autor owego pierwotnego tekstu, ponieważ samo
imię jest bez znaczenia - dochodzi do słowa w tekstach pisanych w pierwszej osobie liczby
pojedynczej, a więc opowiada przeżycia, jakich doznał, to nadstawiam ucha. Tego rodzaju
teksty stają się obiektem mojego szczególnego zainteresowania, zwłaszcza jeśli przeżycie
takie zawiera jakiś zdumiewający epizod związany z Kosmosem, którego nie mógł wymyślić
żaden z pózniejszych redaktorów. Dlaczego nie mógł? Ponieważ brakowało mu wiedzy o
szczegółach. W tekście, który teologowie nazywają Apokalipsą Abrahama, pierwotny autor
Xy opowiada, jak na Ziemię opuściły się dwie "niebiańskie istoty" (33 ). Obydwaj niebianie
unieśli Abrahama (pozostańmy przy tym imieniu) ze sobą w górę, albowiem Najwyższy
chciał z nim mówić. Abraham precyzuje, że obie istoty nie były ludzmi - "nie było to
tchnienie człowieka" - i że bardzo się ich bał. Abraham powiada, że ciała obydwu
niebiańskich przybyszów błyszczały "jak szafir". Na koniec pojawił się dym, potem ogień i
cała trójka wzniosła się "w górę, jakby unoszeni mnogością wichrów". Abraham widzi "w
przestworzach, na wysokości [...] potężne światło, nie do opisania" i wreszcie wielkie
postacie wołające do siebie "słowa, których nie znam. Dla tych którzy nadal jeszcze nie
28
pojęli, Abraham zwięzle i jednoznacznie stwierdza, gdzie się znalazł: "Ja jednak życzyłem
sobie opuścić się na Ziemię w dół; wysokie miejsce, na którym staliśmy, raz stało prosto, to
znów odwracało się na drugą stronę." `ty * * * `ty Oto ktoś żyjący w pradawnych czasach
opowiada nam w pierwszej osobie liczby pojedynczej, że życzył sobie, "opuścić się na Ziemię
w dół", a więc - jeśli tylko zachowaliśmy choćby resztki rozumu - musimy przyjąć, że
znajdował się |poza Ziemią. Dlaczego zaś żaden z pózniejszych redaktorów nie mógł
wymyślić tego tekstu? Ponieważ żaden nie mógł mieć pojęcia, że gigantyczne statki
kosmiczne - tak właśnie będzie w naszych przyszłych stacjach - bezustannie obracają się
wokół własnej osi. Tylko bowiem za pomocą siły odśrodkowej powstającej w wyniku
obracania się wokół własnej osi wytworzyć można sztuczne ciążenie. A co powiada
Apokalipsa Abrahama: "wysokie miejsce, na którym staliśmy, raz stało prosto, to znów
odwracało się na drugą stronę". Zwykły przypadek? Głupie wymysły? Dlaczego zatem
Abraham przed swoim lotem obstaje przy tym, że obydwie niebiańskie istoty nie były ludzmi
("nie było to tchnienie człowieka"), a ich stroje błyszczały "jak szafir"? O nie, drodzy
przyjaciele z przeciwnego obozu! Takie teksty są z naszego dzisiejszego punktu widzenia
jasne jak słońce. Nie ma tu co na siłę interpretować i pomijać, i żaden duch przedwczorajszej
nauki nie zdoła już powstrzymać tej wykładni. Teksty istnieją, a czas dojrzał. Współczesny
człowiek powoli zaczyna mieć dosyć przymusu wiary w oprawione w religijne ramki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
jakiś sens - więc szukali i naciągali, porównywali i zatajali. Dla lepszego zrozumienia jeszcze
jeden przykład, tym razem z midraszu Szemot Rabba. Składa się on z 250 rozdziałów i jest
komentarzem do biblijnej Księgi Wyjścia (31 ): "I rzekł Bóg do Mojżesza. Według rabbiego
bar Mamala rzekł Bóg do niego. Moje imię poznasz, nazywany jestem wedle moich czynów,
raz nazywam się Bóg Wszechmogący, raz Zebaoth, raz Elohim; kiedy prowadzę wojnę
przeciwko złoczyńcom, nazywam się Zebaoth, kiedy wymierzam kary za grzechy ludzi,
nazywam się Bóg Wszechmogący, a kiedy lituję się nad światem, nazywam się Jahwe,
albowiem imię to nie wyraża nic innego, jak tylko właściwość litowania się [...]" I tak dalej, i
tak dalej, przez całe stronice. Nowe imiona, nowe interpretacje. A wszystko to razem
potwierdza tylko fakt, że już znakomici żydowscy uczeni nie pojmowali znaczenia
pierwotnych tekstów. Co zatem wybieram, selekcjonuję? Według jakich kryteriów? Jak
zamierzam, wbrew uczonym przeszłym i współczesnym, odfiltrować, które fragmenty
tekstów były gdzieś i kiedyś |oryginałami, a które nie? Kiedy o życiu Abrahama (32 ) pisze
się, że przy jego narodzinach anioły zeszły z nieba, jego ojciec czcił bożki, że Abraham
odpłacił królowi Nemrodowi z Babilonu pięknym za nadobne, to wszystko jest dla mnie tylko
wyrazem pobożnych życzeń pózniejszych redaktorów. Po prostu starano się podbudować
wizerunek ojca rodzaju ludzkiego, Abrahama, i przypisać mu odpowiednie pochodzenie. Jeśli
natomiast Abraham - czy jak też nazywał się autor owego pierwotnego tekstu, ponieważ samo
imię jest bez znaczenia - dochodzi do słowa w tekstach pisanych w pierwszej osobie liczby
pojedynczej, a więc opowiada przeżycia, jakich doznał, to nadstawiam ucha. Tego rodzaju
teksty stają się obiektem mojego szczególnego zainteresowania, zwłaszcza jeśli przeżycie
takie zawiera jakiś zdumiewający epizod związany z Kosmosem, którego nie mógł wymyślić
żaden z pózniejszych redaktorów. Dlaczego nie mógł? Ponieważ brakowało mu wiedzy o
szczegółach. W tekście, który teologowie nazywają Apokalipsą Abrahama, pierwotny autor
Xy opowiada, jak na Ziemię opuściły się dwie "niebiańskie istoty" (33 ). Obydwaj niebianie
unieśli Abrahama (pozostańmy przy tym imieniu) ze sobą w górę, albowiem Najwyższy
chciał z nim mówić. Abraham precyzuje, że obie istoty nie były ludzmi - "nie było to
tchnienie człowieka" - i że bardzo się ich bał. Abraham powiada, że ciała obydwu
niebiańskich przybyszów błyszczały "jak szafir". Na koniec pojawił się dym, potem ogień i
cała trójka wzniosła się "w górę, jakby unoszeni mnogością wichrów". Abraham widzi "w
przestworzach, na wysokości [...] potężne światło, nie do opisania" i wreszcie wielkie
postacie wołające do siebie "słowa, których nie znam. Dla tych którzy nadal jeszcze nie
28
pojęli, Abraham zwięzle i jednoznacznie stwierdza, gdzie się znalazł: "Ja jednak życzyłem
sobie opuścić się na Ziemię w dół; wysokie miejsce, na którym staliśmy, raz stało prosto, to
znów odwracało się na drugą stronę." `ty * * * `ty Oto ktoś żyjący w pradawnych czasach
opowiada nam w pierwszej osobie liczby pojedynczej, że życzył sobie, "opuścić się na Ziemię
w dół", a więc - jeśli tylko zachowaliśmy choćby resztki rozumu - musimy przyjąć, że
znajdował się |poza Ziemią. Dlaczego zaś żaden z pózniejszych redaktorów nie mógł
wymyślić tego tekstu? Ponieważ żaden nie mógł mieć pojęcia, że gigantyczne statki
kosmiczne - tak właśnie będzie w naszych przyszłych stacjach - bezustannie obracają się
wokół własnej osi. Tylko bowiem za pomocą siły odśrodkowej powstającej w wyniku
obracania się wokół własnej osi wytworzyć można sztuczne ciążenie. A co powiada
Apokalipsa Abrahama: "wysokie miejsce, na którym staliśmy, raz stało prosto, to znów
odwracało się na drugą stronę". Zwykły przypadek? Głupie wymysły? Dlaczego zatem
Abraham przed swoim lotem obstaje przy tym, że obydwie niebiańskie istoty nie były ludzmi
("nie było to tchnienie człowieka"), a ich stroje błyszczały "jak szafir"? O nie, drodzy
przyjaciele z przeciwnego obozu! Takie teksty są z naszego dzisiejszego punktu widzenia
jasne jak słońce. Nie ma tu co na siłę interpretować i pomijać, i żaden duch przedwczorajszej
nauki nie zdoła już powstrzymać tej wykładni. Teksty istnieją, a czas dojrzał. Współczesny
człowiek powoli zaczyna mieć dosyć przymusu wiary w oprawione w religijne ramki [ Pobierz całość w formacie PDF ]