download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wkrótce będzie musiał pozwolić jej odejść.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Briana spędziła weekend z Jarrodem, a potem kilka dni u siebie, przygotowując
się do następnej podróży. Przez cały czas jednak nie mogła się pozbyć przykrego
uczucia po spotkaniu z Patrickiem, które sprowadziło zbyt wiele nieprzyjemnych
wspomnień.
Ale reakcja Jarroda martwiła ją bardziej, niż to chciała przyznać. Czy przypad-
kiem nie był zazdrosny? Z drugiej strony, może po prostu nie mógł znieść myśli, że
należała kiedyś do innego mężczyzny. Tak, prawdopodobnie chodziło o to, zdecydo-
wała, wychodząc spod prysznica i odbierając telefon.
- Odwiozę cię na lotnisko - usłyszała w słuchawce głos Jarroda, zanim zdążyła
cokolwiek powiedzieć.
- Jesteś przecież w pracy.
- Odwiozę cię - powtórzył.
- Dlaczego? Myślisz, że sama sobie nie poradzę? - zapytała, nie czując się zbyt
komfortowo. Miała wrażenie, że nie chodziło o zwykłą arogancję Jarroda, ale o de-
monstrację, że posiada coś, czego chciał inny mężczyzna, choćby Patrick.
- Czy nie przyszło ci na myśl, że mogę po prostu chcieć spędzić z tobą trochę
czasu?
- Szczerze mówiąc, raczej nie.
- Twoja strata - stwierdził nieodgadnionym tonem Jarrod i odłożył słuchawkę.
Briana nie wiedziała co o tym myśleć. Może jednak źle go oceniła. Jedyna rzecz,
jakiej była pewna, to ta, że to faktycznie jej strata. Każda kobieta uważałaby, że jest
kompletnie szalona, skoro nie korzysta z okazji spędzenia czasu z Jarrodem Ham-
mondem. Ale nie oddzwoniła. Jarrod także nie próbował się z nią skontaktować.
Trzy dni minęły jej dość szybko i Briana z niecierpliwością oczekiwała na po-
wrót do Melbourne, żeby się przekonać, jak się ułożą teraz ich relacje. Jej myśli były
pełne Jarroda, gdy wczesnym piątkowym popołudniem wysiadała z samolotu na lot-
nisku w Melbourne. Tym większy był jej szok, gdy zobaczyła Patricka, który czekał
na nią w poczekalni.
- Patrick! Co ty tu robisz? - wykrzyknęła niemile zaskoczona.
- Kuję żelazo, póki gorące - odpowiedział zagadkowo, całując ją w policzek.
- Co masz na myśli? - zapytała, odnotowując, że zaczyna się go naprawdę oba-
wiać.
- Musimy porozmawiać.
- Teraz? - rzuciła z niedowierzaniem, a jej obawy znacznie wzrosły.
- Tak będzie dla ciebie najlepiej.
Briana miała dosyć jego arogancji.
- To, co jest dla mnie dobre, już od dość dawna nie ma z tobą nic wspólnego. A
teraz, wybacz, ale...
- Twój ojciec mógłby się z tobą nie zgodzić... - zaczął ostrzegawczo, przybiera-
jąc słodką minę.
- Co... Co takiego?! - Skąd Patrick się dowiedział? Nie, nie mógł o niczym wie-
dzieć. Po prostu nie mógł.
- Widzę, że udało mi się wzbudzić twoje zainteresowanie. Chodź, napijemy się
czegoś i porozmawiamy.
- Ale... - próbowała oponować Briana, wciąż nie rozumiejąc, o co mogło cho-
dzić.
- Tędy - poprowadził ją Patrick do najbliższego baru na lotnisku, gdzie usiedli
przy wielkim oknie, z którego widać było odlatujące samoloty. Naprawdę żałowała,
że nie jest w tej chwili w jednym z nich. Czuła, że wcale nie spodoba jej się to, co Pa-
trick ma jej do powiedzenia.
- Jak ci się udała podróż? - zaczął niezobowiązująco Patrick, gdy złożyli zamó-
wienie.
- Daj spokój. Nie mam zbyt wiele czasu, więc może od razu przejdziemy do
rzeczy i powiesz mi, o co ci chodzi.
Patrick milczał przez chwilę i przyglądał jej się, lubując się w przewadze, jaką
udało mu się nad nią zdobyć.
- Wkrótce wylatujesz do Azji.
- Zgadza się. I?
- Polecę tam z tobą. Jako twój agent.
- Nie ma mowy - zaprzeczyła kategorycznie Briana.
- Czyżby? - zapytał Patrick z kamiennym spokojem.
- Naprawdę nie rozumiem, o co ci chodzi. Dlaczego chcesz zostać znów moim
agentem? Pamiętasz przecież, że nie ułożyło się między nami najlepiej.
- To prawda, nie wszystko ułożyło się dla mnie najlepiej po naszym rozstaniu.
Potrzebuję odnowić kilka starych kontaktów. Wystarczą mi dwa tygodnie w Hong-
kongu, Chinach i na Tajwanie. Z tobą. Wiem, co zrobił twój ojciec - dodał, obserwu-
jąc, jaki efekt wywrą na niej jego słowa.
- Co takiego? - Briana starała się zachować spokój, choć czuła, jak oblewa ją
zimny pot.
- Ukradł pieniądze z konta Howarda Blackstone'a.
Briana starała się wykorzystać wszystkie swoje umiejętności i nie pokazać Pa-
trickowi, jak bardzo zaszokowało ją to, co powiedział.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - stwierdziła.
- Nie pogrywaj ze mną, Briano. To nic nie da. Wiem wszystko - powiedział i
uśmiechnął się cynicznie. - Zapomniałaś już, jak zaproponowałaś, bym zamieszkał u
twoich rodziców, gdy byli w podróży? Wtedy, gdy moje mieszkanie musiało być re-
montowane?
- Nie zapomniałam - powiedziała Briana, przypominając sobie, że nawet będąc
razem z nim, nie chciała, aby z nią zamieszkał. Puste wówczas mieszkanie rodziców
wydało jej się najlepszym wyjściem.
- Pewnego wieczoru skorzystałem z komputera twojego ojca i odkryłem tam
wiele interesujących informacji. Nie było to proste, ale wkrótce zorientowałem się,
skąd twój ojciec miał pieniądze na kosztowne leczenie twojej matki oraz na tę luksu-
sową podróż. Znalazłem informacje o tajnym koncie bankowym Howarda Blackston-
one'a. Były tam też daty i kwoty poszczególnych przelewów na konto twojego ojca.
- To wszystko to absolutna bzdura - próbowała się bronić śmiertelnie przerażona
Briana.
- Jak myślisz, czy to samo powie policja, gdy im opowiem o moich odkryciach?
Mogą się zastanawiać, czy ten wypadek samolotowy Howarda był naprawdę przy-
padkowy...
- Co masz na myśli? Sugerujesz, że mój ojciec miał cokolwiek wspólnego z ka-
tastrofą, w której zginęła również jego córka? Jesteś kompletnie szalony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •