download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go skulonego, powiedziała, że nie mogą się widywać.
- Wiem, co się stało - powiedział, wstając.
Cofnęła się i pokręciła głową.
- Wiem, naprawdę wiem - szeptał, zbliżając się do niej powoli.
Znów pokręciła głową, a on wyciągnął do niej rękę i włożył delikatnie palce w jej włosy.
- Andrea...
165
Wziął ją za głowę, potem na ręce. Tulił, przekraczając z nią próg, przeszedł przez salon, ułożył ją na
łóżku. Nie patrzyła na niego, milczała z zaciśniętymi ustami i dłońmi. Gładził je, dopóki nie zaczęły się
otwierać. Lizał i ca
łował jej palce, jeden po drugim, uważnie, czule. Trzymał
w ramionach, kołysał, aż przestała się kulić.
Wtedy zaczął ją głaskać całą - od śliskich włosów, przez ramiona, piersi, brzuch, biodra, uda, kolana.
Zsunął jej skarpetkę, pieścił każdy palec, lizał szczeliny między nimi, całował paznokcie. Kiedy jęknęła,
podwinął jej spódnicę, odsunął brzeg majtek i wszedł w nią, bez rozbierania -
tylko jego członek i jej cipka. Andrea wygięła się w łuk i rozpłakała, a on zagarnął ją pod siebie i
doszedł, bez jednej myśli, z mokrą twarzą, w szczęściu i strachu.
9
Jonathan stal za szybą i patrzył na grupkę dzieci ćwiczących aikido. Małe rączki parowały
wyimaginowane ciosy, od gwałtownych wymachów ten i ów się przewracał. Tomaszek wywijał
kończynami z zapałem, Antosia uważnie kopiowała ruchy instruktora. Jej precyzja, jego żywiołowość,
połączone geny Jonathana i Megi.
Zerknął na boki, sprawdzając, czy nikt nie przyłapał
go na zachwycie. Ale inni rodzice z podobną błogością wpatrywali się w swoje dzieci. Jonathan
uśmiechnął się pod nosem - byli bezwstydni! Kiedyś tego nie rozumiał, ale teraz razem z innymi
rodzicami dawał się nieść falom nieopisanego szczęścia, które rodziło się z takich chwil jak ta.
Megi powtarzała, że dla niej moment, kiedy zobaczyła po raz pierwszy Antosię, a potem Tomaszka, gdy
maluchy leżały na jej brzuchu, jeszcze w sali porodowej - to była sama esencja życia. Twierdziła, że
nigdy wcześniej ani nigdy potem czegoś tak potężnego nie doświadczyła.
Wierzył jej, był tam z nią, widział jej reakcję. On sam przeżywał to inaczej. Z porodu najbardziej
zapamiętał
własną bezradność, to, że nie mógł pomóc swojej kobiecie, nie miał tam nic do zrobienia, żadnego
konkretu, czegoś, w czym byłby dobry. Kiedy wziął do ręki trzykilo-wy tobołek, popłakał się ze strachu -
noworodek był taki kruchutki!
Potem przewijał dzieci razem z Megi, wstawał do nich, karmił je i uczył chodzić, ale tak naprawdę
dojrzewał do ojcostwa dłużej niż ona do macierzyństwa. Teraz patrzył
przez szybę na Antosię i Tomaszka, i myślał, że momenty 167
takie jak ten są słońcem życia, okruchami z limitowanej serii, skarbami.
 Szkoda, że dorośli się nie cieszą - pomyślał, przyglądając się dzieciom. - Dorośli planują i wykonują".
Przed oczami stanęła mu Andrea. Od chwili, kiedy zobaczył, jak bardzo jest ludzka, że próbuje z nim
zerwać wbrew sobie, nie chcąc go odciągać od rodziny, pokochał ją jeszcze mocniej. Była piękną
kobietą i cudnym człowiekiem. Na myśl o niej miał wzwód i łzy w oczach. Po tym,jak wziął ją,
dowiedziawszy się, że zetknęły się bliżej z Megi, napisała mu, że powinien ją zostawić. J a k mam cię
zostawić - odpisał - jeśli teraz tkwisz we mnie jeszcze głębiej. Nie widzisz, co ze mną robisz? Chcę Cię
rżnąć i przed Tobą klęczeć. Nie mogę uwierzyć, że Ty, TY jesteś ze mną".
Popatrzył znów na dzieci. Jakie potężne uczucia w nim ostatnio rozkwitły! Jak bardzo dojrzał jako ojciec,
jako mężczyzna ukochanej kobiety. Kiedyś myślał, że strumień świeżych doznań zmywa kolor
wczorajszych, dziś wiedział, że je pogłębia.
Megi biegnie na wpół zgięta pod parasolką, grad wali w materiał, deszcz pluje nawet od spodu; ale
kiedy staje przed sklepem, już jaśnieje słońce, o czym pierwsze oznajmiają ptaki.
Na wystawie, przed którą parę dni temu pożegnała Andreę,
stoi manekin. Dziś jest ubrany w jedwabną koszulkę. Jedwab,
a zwłaszcza jego podróbki, kojarzą się ze starością - nie tylko
Jonathanowi, jej też.
Megi pcha drzwi i idzie wzdłuż sklepowych wieszaków.
Coś seksownego, ale nie kiczowatego... %7łeby tylko Jonathan
jej nie wyśmiał! Krąży, niespokojna jak pszczoła, wreszcie
łapie stanik, majtki, nurkuje w przymierzalni. Czarne trójkąty bielizny ostro odcinają się od jej
bladej skóry. Megi łączy
ręce i nieświadomie pociera jedną o drugą.
- Rozmiar dobry? -pyta zza kotary sprzedawczyni.
168
- Tak, tak. - Mocniej trze dłoń o dłoń.
Wraca wspomnienie: na koloniach pocierały tak ręce, potem podstawiały je jedna drugiej pod nos i
mówiły:  Zobacz!
Tak pachnie trup". Megi uśmiecha się, lustro skrzętnie notuje
zmianę. Schyla się i wyciąga z torby komórkę. Opowiedzia
ła matce o swoich podejrzeniach co do Jonathana i Andrei,
z matką się przyjazni, razem ustaliły, że Megi zadzwoni do
Andrei, by wyczuć, czy popłoch w oczach tamtej nie był tylko
złudzeniem.
Wyciska numer Andrei, który wzięła od stażystki. Kuli się.
O czym będzie z nią rozmawiać? O zapachu trupa? Jak jest
po szwedzku  trup"? A po czesku? Nic nie wie o tej partnerce
Simona.
- Halo? To ja, Megi.
- Przepraszam, ale czy to coś pilnego? - odzywa się oficjalny głos Andrei. - Jestem w trakcie
nagrania.
Megi rozłącza się.
- Rozmiar na panią dobry czy przynieść inny? - dopytuje
się zza kotary pracownica sklepu.
Megi nie odpowiada. Stoi przed lustrem, czarna bielizna
wisi na haczyku, obok jej własne ubranie. Patrzy na trójkąt
włosów łonowych. Zgolić je? Tak jej zrobili, kiedy przygotowywali ją w szpitalu do operacji. Zapach
dezynfekcji i łysa
cipka. Nienawidziła ich za to, że ją, kobietę, zredukowali do
dziewczynki.
A teraz jej zimno. Szybko wkłada ubranie i wychodzi ze
sklepu, niczego nie kupuje.
Jonathan wrócił myślami do wczorajszego wieczoru.
Włączyli odcinki Seksu w wielkim mieście, Megi pożyczy
ła je od Moniki, która zachwycała się filmem.
Na początku Megi oglądała serial jak pająka za szybą.
- Kobieca seksualność nie może polegać na prostackim odwróceniu ról, zwłaszcza w micie Casanovy! -
wściekała 169
się. - Jest rytm kobiecego dojrzewania, na wszystko jest czas, w skali miesiąca, roku, dekady. Rozumiem,
że faceci chcą, żebyśmy były non stop dostępne, ale tak nie może być! A takie coś - wskazała ekran
telewizora - produkuje się, żeby sprzedawać rzeczy dla wiecznie gotowej samicy, gacie z pasków i inny
szajs. To nie żadna prawda, to interes.
- Z podobnych powodów wprowadzono celibat. - Jonathan uśmiechnął się. - %7łeby nie przekazywać
majątku kościelnego dzieciom. Też interes.
Myślał, że się roześmieje, ale ona wstała i wyłączyła ze złością telewizor. Nagle uderzyło go, że od
dawna się nie śmiała. Nie umiał już jej rozśmieszyć. Czy tak było  od kiedy pojawiła się Andrea", czy to
wtedy nić porozumienia między nim a żoną osłabła?
Patrząc za nią, znów nawiedziło go pytanie o początek.
Jakby w życiu istniały początki! Owszem, spotkał Andreę, pocałowali się przypadkiem, ale musieli na
siebie czekać.
Gdzieś w nim musiała być dziura, skoro ten moment tak nim poruszył. Bo kiedy Megi ostatnio pokazała
mu się w staniku i majtkach? Dawniej pokazywała mu nowe ubrania, radziła się, czy pasują, a on [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •