[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pożądając śmierci? Królu, czy chcesz? Król odparł:
- Tak, życia dla niej, ale z wielką hańbą i gorszego niż śmierć... Kto mi wskaże taką męczarnię, będę go
miłował.
- Królu, powiem ci tedy zwięzle swą myśl. Patrz, mam tu stu towarzyszów. Daj nam Izoldę i niech nam
będzie wspólna! Choroba nasza podsyca w nas żądzę. Daj ją trędowatym: nigdy kobieta nie zaznała
gorszego losu. Patrz, łachmany przylegają do naszych ran sączących ropę. Ona, która przy twoim boku
kochała się w pięknych materiach podbitych gronostajem, w klejnotach, w salach zdobionych
marmurem, ona, która cieszyła się dobrym winem, czcią i weselem, kiedy ujrzy zagrodę trędowatych,
kiedy jej trzeba będzie wejść w nasze niskie nory i legnąć z nami, wówczas Izold Krasawica,
Jasnowłosa, uzna swój grzech i żałować będzie tego pięknego ognia i stosu!
Król słucha, wstaje i długo trwa nieruchomy. Wreszcie biegnie ku królowej i chwyta ją za rękę. Ona
krzyczy:
- Przez litość, panie, spal mnie raczej, spal mnie!
Król wydaje Izoldę. Iwon ciągnie ją ku sobie; stu chorych ciśnie się dokoła niej. Słysząc, jak krzyczą i
skomlą, wszystkie serca topnieją z litości; ale Iwon jest pełen wesela. Już Izolda oddala się, Iwon
uprowadza ją za rękę. Ohydny orszak znalazł się za miastem.
Skierowali się drogą, przy której zasadził się Tristan. Gorwenal wydaje okrzyk:
- Synu, co uczynisz? Otoć twoja miła! Tristan spiął konia i ruszył z zarośli.
- Iwonie, dość już tego towarzystwa; zostaw ją teraz, jeżeli chcesz żyć. Ale Iwon odpina płaszcz.
- Zmiało, towarzysze! Do kijów! do szczudeł! Oto chwila, aby okazać swą dzielność!
Wówczas pięknie było widzieć trędowatych, jak odrzucają płaszcze, rozpierają się na chorych nogach,
dyszą, krzyczą, potrząsają szczudłami; ten grozi, inszy pomrukuje. Ale mierziło Tristana uderzyć na
nich; bajarze powiadają, iż Tristan zabił Iwona - szpetne to gadanie; nie, zbyt był waleczny, aby
zabijać takie nasienie. To Gorwenal udarłszy srogą gałąz z dębu opuścił ją na głowę Iwona; czarna
krew trysła i spłynęła aż do nóg pokracznych.
Tristan ujął królowę i oto już Izold nie czuje żadnego cierpienia. Przeciął sznury na rękach i wnet,
opuszczając równinę, Tristan, Izolda i Gorwenal zapuścili się w las moreński. Tam, w mrocznym boru,
Tristan czuje się bezpieczny niby za murem warownego zamku.
Gdy słońce pochyliło się ku zachodowi, zatrzymali się u stóp góry; strach zmorzył królową; skłoniła
głowę na ciele Tristana i usnęła.
Rankiem Gorwenal ściągnął leśnemu łuk i dwie strzały dobrze opierzone i opatrzone grotem i dał je
Tristanowi, śmiałemu łucznikowi, który zeszedł sarnę i zabił ją. Gorwenal nazbierał chrustu, dobył iskier
z krzesiwa i rozpalił wielki ogień, aby upiec zwierzynę; Tristan naciął gałęzi, zbudował szałas i okrył go
liśćmi; Izolda wysłała szałas gęstym mchem.
Wówczas w głębi dzikiego boru zaczęło się dla zbiegów życie twarde, ale lube.
IX LAS MORECSKI
"Straciliśmy świat i świat stracił nas,
co myślisz o tym, Tristanie mój miły?"
"Miła, kiedy ciebie mam z sobą, i czegóż mi trzeba?
Gdyby i wszystkie światy były z nami, widziałbym
tylko jedną ciebie."
Powieść prozą o Tristanie
W głębi dzikiego lasu w wielkim znoju jak ścigane zwierzęta błądzą i rzadko ważą się wrócić wieczorem
do wczorajszego legowiska. Jedzą tylko mięso dzikich zwierząt i żałują smaku soli i chleba. Wychudłe
ich twarze stały się blade, odzież opadła w strzępach, podarta przez głogi. Miłują się, nie czują
cierpienia. Jednego dnia, przebiegając wielkie lasy, które nigdy nie zaznały siekiery, zabłądzili
przypadkiem do pustelni brata Ogryna.
W słońcu, pod lekkim drzewem klonu, wpodle kaplicy, stary człowiek opierając się na lasce szedł
drobnym krokiem.
- Waleczny Tristanie - wykrzyknął - wiedz, jaką wielką przysięgę złożyli ludzie Kornwalii! Król kazał
okrzyknąć wielkie wołanie po wszystkich parafiach; kto cię pochwyci, otrzyma sto sztuk złota jako
zapłatę. Wszyscy baronowie przysięgli cię wydać żywym lub umarłym. Kajaj się, Tristanie, Bóg
odpuszcza grzesznikowi, który czyni pokutę.
- Kajać się, ojcze Ogrynie? Z jakiej zbrodni? Ty, który nas sądzisz, żali wiesz, jaki napitek wypiliśmy na
morzu? Tak, dobry sok upoił nas i oto wolałbym żebrać całe życie po drogach i żyć ziołami i korzonkami
z Izoldą niż bez niej być królem pięknego królestwa.
- Panie Tristanie, niech Bóg cię wspomoże, zgubiłeś się bowiem i na tym świecie, i na tamtym. Kto
zdradził pana, takiego powinno się rozerwać dwoma końmi, spalić na stosie; gdzie jego popiół padnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
pożądając śmierci? Królu, czy chcesz? Król odparł:
- Tak, życia dla niej, ale z wielką hańbą i gorszego niż śmierć... Kto mi wskaże taką męczarnię, będę go
miłował.
- Królu, powiem ci tedy zwięzle swą myśl. Patrz, mam tu stu towarzyszów. Daj nam Izoldę i niech nam
będzie wspólna! Choroba nasza podsyca w nas żądzę. Daj ją trędowatym: nigdy kobieta nie zaznała
gorszego losu. Patrz, łachmany przylegają do naszych ran sączących ropę. Ona, która przy twoim boku
kochała się w pięknych materiach podbitych gronostajem, w klejnotach, w salach zdobionych
marmurem, ona, która cieszyła się dobrym winem, czcią i weselem, kiedy ujrzy zagrodę trędowatych,
kiedy jej trzeba będzie wejść w nasze niskie nory i legnąć z nami, wówczas Izold Krasawica,
Jasnowłosa, uzna swój grzech i żałować będzie tego pięknego ognia i stosu!
Król słucha, wstaje i długo trwa nieruchomy. Wreszcie biegnie ku królowej i chwyta ją za rękę. Ona
krzyczy:
- Przez litość, panie, spal mnie raczej, spal mnie!
Król wydaje Izoldę. Iwon ciągnie ją ku sobie; stu chorych ciśnie się dokoła niej. Słysząc, jak krzyczą i
skomlą, wszystkie serca topnieją z litości; ale Iwon jest pełen wesela. Już Izolda oddala się, Iwon
uprowadza ją za rękę. Ohydny orszak znalazł się za miastem.
Skierowali się drogą, przy której zasadził się Tristan. Gorwenal wydaje okrzyk:
- Synu, co uczynisz? Otoć twoja miła! Tristan spiął konia i ruszył z zarośli.
- Iwonie, dość już tego towarzystwa; zostaw ją teraz, jeżeli chcesz żyć. Ale Iwon odpina płaszcz.
- Zmiało, towarzysze! Do kijów! do szczudeł! Oto chwila, aby okazać swą dzielność!
Wówczas pięknie było widzieć trędowatych, jak odrzucają płaszcze, rozpierają się na chorych nogach,
dyszą, krzyczą, potrząsają szczudłami; ten grozi, inszy pomrukuje. Ale mierziło Tristana uderzyć na
nich; bajarze powiadają, iż Tristan zabił Iwona - szpetne to gadanie; nie, zbyt był waleczny, aby
zabijać takie nasienie. To Gorwenal udarłszy srogą gałąz z dębu opuścił ją na głowę Iwona; czarna
krew trysła i spłynęła aż do nóg pokracznych.
Tristan ujął królowę i oto już Izold nie czuje żadnego cierpienia. Przeciął sznury na rękach i wnet,
opuszczając równinę, Tristan, Izolda i Gorwenal zapuścili się w las moreński. Tam, w mrocznym boru,
Tristan czuje się bezpieczny niby za murem warownego zamku.
Gdy słońce pochyliło się ku zachodowi, zatrzymali się u stóp góry; strach zmorzył królową; skłoniła
głowę na ciele Tristana i usnęła.
Rankiem Gorwenal ściągnął leśnemu łuk i dwie strzały dobrze opierzone i opatrzone grotem i dał je
Tristanowi, śmiałemu łucznikowi, który zeszedł sarnę i zabił ją. Gorwenal nazbierał chrustu, dobył iskier
z krzesiwa i rozpalił wielki ogień, aby upiec zwierzynę; Tristan naciął gałęzi, zbudował szałas i okrył go
liśćmi; Izolda wysłała szałas gęstym mchem.
Wówczas w głębi dzikiego boru zaczęło się dla zbiegów życie twarde, ale lube.
IX LAS MORECSKI
"Straciliśmy świat i świat stracił nas,
co myślisz o tym, Tristanie mój miły?"
"Miła, kiedy ciebie mam z sobą, i czegóż mi trzeba?
Gdyby i wszystkie światy były z nami, widziałbym
tylko jedną ciebie."
Powieść prozą o Tristanie
W głębi dzikiego lasu w wielkim znoju jak ścigane zwierzęta błądzą i rzadko ważą się wrócić wieczorem
do wczorajszego legowiska. Jedzą tylko mięso dzikich zwierząt i żałują smaku soli i chleba. Wychudłe
ich twarze stały się blade, odzież opadła w strzępach, podarta przez głogi. Miłują się, nie czują
cierpienia. Jednego dnia, przebiegając wielkie lasy, które nigdy nie zaznały siekiery, zabłądzili
przypadkiem do pustelni brata Ogryna.
W słońcu, pod lekkim drzewem klonu, wpodle kaplicy, stary człowiek opierając się na lasce szedł
drobnym krokiem.
- Waleczny Tristanie - wykrzyknął - wiedz, jaką wielką przysięgę złożyli ludzie Kornwalii! Król kazał
okrzyknąć wielkie wołanie po wszystkich parafiach; kto cię pochwyci, otrzyma sto sztuk złota jako
zapłatę. Wszyscy baronowie przysięgli cię wydać żywym lub umarłym. Kajaj się, Tristanie, Bóg
odpuszcza grzesznikowi, który czyni pokutę.
- Kajać się, ojcze Ogrynie? Z jakiej zbrodni? Ty, który nas sądzisz, żali wiesz, jaki napitek wypiliśmy na
morzu? Tak, dobry sok upoił nas i oto wolałbym żebrać całe życie po drogach i żyć ziołami i korzonkami
z Izoldą niż bez niej być królem pięknego królestwa.
- Panie Tristanie, niech Bóg cię wspomoże, zgubiłeś się bowiem i na tym świecie, i na tamtym. Kto
zdradził pana, takiego powinno się rozerwać dwoma końmi, spalić na stosie; gdzie jego popiół padnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]