download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drżącymi palcami.
- Amy, kochanie - głos Douga jeszcze przed chwilą
szorstki teraz stał się ciepły.
Wyciągnął ręce i chwycił ją za podbródek. Odskoczyła
jak oparzona.
- Nie! - krzyknęła - nie chcę, byś... wiem, że
nienawidzisz, jak płaczę.
To było kłamstwo. Dobrze wiedziała, że to ona cierpi
nad tym, że Doug widzi ją płaczącą. W ciągu całego
małżeństwa płakała kilkakrotnie, ale zawsze kryła się
wtedy pod prysznicem, by nie wiedział, co się dzieje.
Doug zdusił w sobie ból, jaki mu sprawiła. Nagle
ogarnęło go wspomnienie pełne słodyczy. Ponownie
chwycił jej podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
- Tylko raz w życiu widziałem ciebie płaczącą. Było to
wtedy, gdy kochaliśmy się po raz pierwszy - powiedział
ochryple. - I ty też widziałaś mnie płaczącego. Płacz
123
RS
wyrażał moje uczucia dla ciebie. To, co czułem, czuję i
zawsze będę czuł.
Amy potrząsnęła głową. Trzydzieści pięć lat była
zamknięta w klatce własnych obaw i nie potrafiła z niej
wyjść.
- Za pózno - powiedziała.
Słowa zabrzmiały w jego duszy jak pogrzebowy dzwon.
Tego się właśnie obawiał. Teraz on potrząsnął głową,
odrzucając jej strach.
- Nie.
- Tak - zaczęła mówić, by umilknąć po chwili. Gdy
ponownie się odezwała, jej głos był bezbarwny, podejrzanie
kontrolowany. - Chciałabym już pójść, Doug.
- Pójść? - słowo utknęło mu w gardle. Przełknął ślinę.
- Dokąd? Czy chcesz wrócić do Los Angeles?
Przez chwilę rozważała tę możliwość. Doug przysięgał
sobie, że jeśli to zrobi, pojedzie za nią.
- Nie... nie dzisiaj - powiedziała w końcu. - Nie wracam
tam dzisiaj. Mówiłam ci już.
- To dokąd? - chwycił ją za ramiona. Miał zamiar objąć
ją, przytulić i powtarzać, jaka z niej wspaniała kobieta, tak
długo, aż w to uwierzy.
- Do domu... mego ojca.
- Amy...
- Puść mnie, Doug.
- Nie. Nie odchodz, Amy. Zostań tu. Zostań ze mną.
Tęskniła za tymi słowami. Potrzebne jej były do życia.
Ale gdy w końcu je usłyszała...
- Mam zostać i co dalej? - zapytała.
Podniósł jej dłonie do ust, całując najpierw prawą,
potem lewą. Amy zadrżała, ale tylko przez sekundę.
- Co tylko zechcesz, kochanie.
Usiłowała uśmiechnąć się, ale z wyrazu oczu Douga
domyśliła się, że bez powodzenia.
124
RS
- Już ci mówiłam - powiedziała niby obojętnie - sama
nie wiem, czego chcę.
125
RS
ROZDZIAA JEDENASTY
Gdy dwadzieścia minut pózniej podjeżdżała pod dom
ojca, usłyszała dzwonek telefonu.
Nie mogę uciec od tego wszystkiego - pomyślała. Ręce
jej drżały, gdy usiłowała włożyć klucz do zamka. - Nie
potrafię uciec przed czymkolwiek.
Przestała płakać, gdy wsiadła do samochodu, by
odjechać z domu Douga. Oczy miała już suche, ale nadal
nie potrafiła się skoncentrować.
Minutę zajęło jej otwarcie drzwi. Telefon dzwonił nadal.
Weszła do holu, zatykając sobie uszy.
Dzyń, dzyń, dzyń.
Wiedziała, że dzwonienie nie ustanie, a jeśli nawet, to
wkrótce zacznie się na nowo. Była tego pewna, tak samo
jak była pewna, że to Doug.
Opuściła ręce i podeszła do telefonu.
- D-Doug?
- Chciałem się przekonać, że bezpiecznie dotarłaś do
domu.
- Jestem tu. - Nie była w domu i czuła się fatalnie, ale
nie miała zamiaru powiedzieć mu tego.
- Powiedziałaś, że dasz sobie sama radę.
- Tak, tak powiedziałam. - Zamknęła oczy, rejestrując z
nutką żalu dosłowność tego cytatu.
- Zawsze w to wierzyłem, Amy.
- Wierzyłeś? - Ona nie wierzyła. A więc za wszelką cenę
usiłowała udowodnić, że potrafi. Amy Zdolna. Amy
Niezależna. Amy... kobieta, która miała tyle potrzeb, że aż
bała się do nich przyznać.
- Tak.
Otworzyła oczy i zapatrzyła się przed siebie, nie widząc
nic dookoła.
126
RS
- Doug...
- Pozwoliłem ci odjechać, bo powiedziałaś, że tego
właśnie chcesz. Ale... nie mogę zostawić cię samej.
- Nie! - przerwała mu, zanim jego prośba zdołała
rozkleić ją zupełnie. - Ja... ja muszę być sama, Doug.
Muszę. Muszę przemyśleć wszystko. Muszę... zdecydować.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła długa cisza.
- Jeśli zdecydujesz się wrócić do Los Angeles, powiesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •