[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zauważył, że jego lewa dłoń jęła gładzić wąsy jakby w oczekiwaniu
na jakieś niespodziane wydarzenie. Parę minut pózniej na brzegu
jeziora dostrzegł postać kobiety w czarnych legginsach i kurtce w
panterkę, bejsbolowej czapeczce oraz butach do biegania. Nie była to
więc zwykła plażowiczka w szortach, koszulce na ramiączkach i
sandałach. Nie wałęsała się po wybrzeżu, szukając agatów bądz
przygody. Z wielkim wysiłkiem podnosiła nogi, jakby każdy następny
krok sprawiał jej ból.
Qwilleran wyszedł na ścieżkę prowadzącą nad jezioro i stanął na
jej końcu z rękami w kieszeniach. Kiedy podeszła, zawołał:
- Dzień dobry! Piękny mamy dzień!
Spojrzała na niego zdziwiona, a pózniej, przytaknąwszy, szła
dalej w milczeniu. Qwilleran zauważył na jej ramieniu błyszczącą,
skórzaną torbę z długim paskiem. To następny gadżet pasujący do
plaży jak pięść do nosa.
Za pół godziny była z powrotem. Ale tym razem szła ze
wzrokiem wbitym w ziemię, nie rozglądając się na boki.
Rozdział ósmy
Gdy w niedzielny poranek Qwilleran wszedł do drogerii po
egzemplarz New York Timesa , spotkał Archa Rikera, który zjawił
się tam w tym samym celu.
- Jadłeś już śniadanie? - zapytał wąsacz.
- Pewnie, że jadłem. Wafle z orzechami pekan, drobiowe
paróweczki z jabłkiem i pączki z borówkami.
Arch promieniał ze szczęścia, mogąc wymienić przyjacielowi tę
listę zażywanych przed chwilą rozkoszy. Nic dziwnego, w końcu
ożenił się z lokalną wyrocznią w dziedzinie pieczenia i gotowania.
- Ale filiżanką kawy w twoim towarzystwie nie pogardzę -
dokończył - jeśli idziesz gdzieś zjeść.
Przeszli na drugą stronę ulicy do hotelu Northern Lights i
zasiedli w tamtejszym barze przy stoliku z widokiem na zatokę. Pani
Stacy ruszyła w ich kierunku. Jako współwłaścicielka lokalu dbała o
samopoczucie klientów. Zamówienia zbierał jej mąż, Wayne.
- Gdzie się podziały żaglówki? - spytał Qwilleran. - Myślałem,
że regaty potrwają przynajmniej ze dwa dni.
Jej twarz posmutniała.
- Zostały odwołane. Wczoraj wieczorem ktoś się utopił.
- To dziwne, że nie mówiono o tym w wieczornych
wiadomościach.
- W chicagowskich kanałach telewizyjnych gadają o tym od
rana. To był jakiś wyśmienity pływak, no ale... Napijecie się kawy?
- Mam ponure przypuszczenie, że PKX FM zignorowało tę
wiadomość, bo nie utopił się nikt z nas - powiedział Qwilleran.
- A ja sądzę, że będzie o tym jeszcze dzisiaj głośno.
- Masz na myśli dwadzieścia słów w naszej gazecie, upchnięte w
kolumnie Inne wydarzenia ? Ale przyznasz chyba, że utopiony
tubylec nadawałby się na czołówkę?
Riker wzruszył ramionami.
- Co ci na to poradzę. Nie mówię, że to dobrze, ale rzeki kijem
nie zawrócisz. To normalne, że ludzi rusza to, co się dzieje z ich
bliznimi, a nie z jakimiś zupełnie obcymi ludzmi. I gdybyś dał ten
materiał na pierwszą stronę, nic byś tym nie zmienił.
- Jak się wkurzę, napiszę o tym felieton.
- A proszę cię bardzo. Lepiej powiedz, co z recenzją. Napisałeś
ją? I jak oceniłeś premierę?
Qwilleran zmrużył oczy i powoli wycedził:
- Napisałem, że Jennifer była słodka, Kempie głośny, a Derek
wysoki. I że wszyscy nauczyli się swoich ról, a siedzenia były twarde
jak cholera.
Arch zignorował tę zaczepkę.
- A wyjaśniłeś nazwę teatru? Niewielu tubylców pojmie ten żart.
- Nie uważam, by to było celowe, szefie. Ta garstka, która wie,
czym jest Klub Brojlerów w wielkim mieście, chwyci aluzję. A ci,
którym nazwa będzie się kojarzyła z klubem frajerów, też się uśmieją,
tylko że z innego powodu. I tak oto wszyscy będą uradowani, choć
każdy z innego powodu.
Wąsacz zamówił jajko sadzone na szynce z frytkami.
- Masz jakieś wieści od Polly? - zmienił temat Riker.
- Zalew pocztówek i nic prócz tego. Najwyrazniej baluje ze
swoją siostrą w Ontario.
- Nie wiedziałem, że ma siostrę.
- Mona mieszka w Cincinnati. Nie widziały się od roku, a teraz
odrabiają zaległości. Jej prawdziwe imię brzmi Desdemona, a Polly
naprawdę nazywa się Hipolita. Ofiary Snu nocy letniej.
- Dzisiaj zająłby się tym rzecznik praw dziecka.
- Ich ojciec był specjalistą od Szekspira, więc nazywał swoje
dzieci imionami Szekspirowskich bohaterów. Polly ma jeszcze jedną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
zauważył, że jego lewa dłoń jęła gładzić wąsy jakby w oczekiwaniu
na jakieś niespodziane wydarzenie. Parę minut pózniej na brzegu
jeziora dostrzegł postać kobiety w czarnych legginsach i kurtce w
panterkę, bejsbolowej czapeczce oraz butach do biegania. Nie była to
więc zwykła plażowiczka w szortach, koszulce na ramiączkach i
sandałach. Nie wałęsała się po wybrzeżu, szukając agatów bądz
przygody. Z wielkim wysiłkiem podnosiła nogi, jakby każdy następny
krok sprawiał jej ból.
Qwilleran wyszedł na ścieżkę prowadzącą nad jezioro i stanął na
jej końcu z rękami w kieszeniach. Kiedy podeszła, zawołał:
- Dzień dobry! Piękny mamy dzień!
Spojrzała na niego zdziwiona, a pózniej, przytaknąwszy, szła
dalej w milczeniu. Qwilleran zauważył na jej ramieniu błyszczącą,
skórzaną torbę z długim paskiem. To następny gadżet pasujący do
plaży jak pięść do nosa.
Za pół godziny była z powrotem. Ale tym razem szła ze
wzrokiem wbitym w ziemię, nie rozglądając się na boki.
Rozdział ósmy
Gdy w niedzielny poranek Qwilleran wszedł do drogerii po
egzemplarz New York Timesa , spotkał Archa Rikera, który zjawił
się tam w tym samym celu.
- Jadłeś już śniadanie? - zapytał wąsacz.
- Pewnie, że jadłem. Wafle z orzechami pekan, drobiowe
paróweczki z jabłkiem i pączki z borówkami.
Arch promieniał ze szczęścia, mogąc wymienić przyjacielowi tę
listę zażywanych przed chwilą rozkoszy. Nic dziwnego, w końcu
ożenił się z lokalną wyrocznią w dziedzinie pieczenia i gotowania.
- Ale filiżanką kawy w twoim towarzystwie nie pogardzę -
dokończył - jeśli idziesz gdzieś zjeść.
Przeszli na drugą stronę ulicy do hotelu Northern Lights i
zasiedli w tamtejszym barze przy stoliku z widokiem na zatokę. Pani
Stacy ruszyła w ich kierunku. Jako współwłaścicielka lokalu dbała o
samopoczucie klientów. Zamówienia zbierał jej mąż, Wayne.
- Gdzie się podziały żaglówki? - spytał Qwilleran. - Myślałem,
że regaty potrwają przynajmniej ze dwa dni.
Jej twarz posmutniała.
- Zostały odwołane. Wczoraj wieczorem ktoś się utopił.
- To dziwne, że nie mówiono o tym w wieczornych
wiadomościach.
- W chicagowskich kanałach telewizyjnych gadają o tym od
rana. To był jakiś wyśmienity pływak, no ale... Napijecie się kawy?
- Mam ponure przypuszczenie, że PKX FM zignorowało tę
wiadomość, bo nie utopił się nikt z nas - powiedział Qwilleran.
- A ja sądzę, że będzie o tym jeszcze dzisiaj głośno.
- Masz na myśli dwadzieścia słów w naszej gazecie, upchnięte w
kolumnie Inne wydarzenia ? Ale przyznasz chyba, że utopiony
tubylec nadawałby się na czołówkę?
Riker wzruszył ramionami.
- Co ci na to poradzę. Nie mówię, że to dobrze, ale rzeki kijem
nie zawrócisz. To normalne, że ludzi rusza to, co się dzieje z ich
bliznimi, a nie z jakimiś zupełnie obcymi ludzmi. I gdybyś dał ten
materiał na pierwszą stronę, nic byś tym nie zmienił.
- Jak się wkurzę, napiszę o tym felieton.
- A proszę cię bardzo. Lepiej powiedz, co z recenzją. Napisałeś
ją? I jak oceniłeś premierę?
Qwilleran zmrużył oczy i powoli wycedził:
- Napisałem, że Jennifer była słodka, Kempie głośny, a Derek
wysoki. I że wszyscy nauczyli się swoich ról, a siedzenia były twarde
jak cholera.
Arch zignorował tę zaczepkę.
- A wyjaśniłeś nazwę teatru? Niewielu tubylców pojmie ten żart.
- Nie uważam, by to było celowe, szefie. Ta garstka, która wie,
czym jest Klub Brojlerów w wielkim mieście, chwyci aluzję. A ci,
którym nazwa będzie się kojarzyła z klubem frajerów, też się uśmieją,
tylko że z innego powodu. I tak oto wszyscy będą uradowani, choć
każdy z innego powodu.
Wąsacz zamówił jajko sadzone na szynce z frytkami.
- Masz jakieś wieści od Polly? - zmienił temat Riker.
- Zalew pocztówek i nic prócz tego. Najwyrazniej baluje ze
swoją siostrą w Ontario.
- Nie wiedziałem, że ma siostrę.
- Mona mieszka w Cincinnati. Nie widziały się od roku, a teraz
odrabiają zaległości. Jej prawdziwe imię brzmi Desdemona, a Polly
naprawdę nazywa się Hipolita. Ofiary Snu nocy letniej.
- Dzisiaj zająłby się tym rzecznik praw dziecka.
- Ich ojciec był specjalistą od Szekspira, więc nazywał swoje
dzieci imionami Szekspirowskich bohaterów. Polly ma jeszcze jedną [ Pobierz całość w formacie PDF ]