[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi pomóc. Jesteś kobietą, a kobiety są w takich sprawach bardziej pomysłowe.
A więc pomóż mi, proszę!
Rose uśmiechnęła się przekornie.
- Nic prostszego.
- A więc, co radzisz?
- Jutro jest niedziela. Napiszę do Kthe liścik, w którym poproszę ją, aby
spotkała się ze mną jutro przed południem o dziesiątej przy zródełku. Ty się
tam pojawisz i usprawiedliwisz mnie.
Gert objął siostrę.
- Wspaniale. Mówiłem ci, Rose, kobiety są takie pomysłowe. I właśnie leśne
zródełko to cudowne miejsce na oświadczyny. Czy nie sądzisz?
- Tak, oczywiście. Ale zapamiętaj, o jedenastej nie może być przy zródełku
żywej duszy.
Spojrzał na nią pytająco.
- A to dlaczego? Zmieszała się trochę.
- Być może ja zjawię się tam o tej porze. Stuknął się w czoło.
- Ach, już rozumiem. Naturalnie, postaram się, aby o jedenastej nas już nie
było, przecież może się zdarzyć, że zupełnie przypadkowo pojawi się tam
Heinz Lindner,
- Zdarzają się takie przypadki - odparła filuternie Rose. - Ale możesz się
przecież rozejrzeć za jakimś innym uroczym zakątkiem w lesie.
- Hm. No tak, mogę. Proszę, napisz od razu ten liścik do Kthe. I postaraj
się, proszę, abym jak najszybciej otrzymał odpowiedz.
Rose podniosła się.
- Jeśli teraz wyślę do Lindnerów służącego, nie zastanie jej w domu. Na
odpowiedz musiałbyś zatem zaczekać do wieczora.
Westchnął niecierpliwie.
- Nie wytrzymam tak długo, Rose.
- Musimy zatem całą sprawę uprościć.
- Ale jak?
- Przekażę list przez ciebie. Przechodzisz przecież często obok niej. Masz jej
list i poprosisz, aby zaraz odpowiedziała.
Oczy Georga zabłysły.
- Tak, Rose, to dobry pomysł. Jesteś aniołem. A jeśli będziesz potrzebowała
mojej pomocy, możesz liczyć na mnie.
- Zapamiętam to sobie, Gert. A teraz szybko napiszę list. Po chwili wręczyła
go bratu ze słowami:
- Heinz będzie sobie teraz łamać głowę, dlaczego poprosiłam jego siostrę,
aby przyszła o dziesiątej do zródełka.
Gert zastanawiał się głośno:
- I może pomyśli, że nie powinien tam pójść na jedenastą? Będziesz być
może daremnie na niego czekała.
Pokiwała z przekonaniem głową.
- Och, przyjdzie. Nie powstrzyma go żadne przypuszczenie. Pogłowi się nad
tym trochę, ale na pewno przyjdzie.
- Taka jesteś pewna? - przekomarzał się z nią.
- Zupełnie pewna.
- Rose, wpadło mi właśnie do głowy coś zabawnego.
- Cóż takiego?
- Będziesz w przyszłości nie tylko moją siostrą, ale również szwagierką.
- A ty nie tylko moim bratem, ale także szwagrem. Ach, gdybyż to już się
stało!
Przerwali rozmowę. Po poobiedniej sjeście pojawili się rodzice. Rodzeństwo
wzięło czule matkę między siebie i zaprowadziło do fotela. Po wypiciu
filiżanki kawy panowie poszli do zakładów.
Rozdział dwudziesty czwarty
Kthe Lindner była na swoim miejscu w sali korespondentek, gdy wszedł do
niej Gert Ruhland. Wbrew swojemu zwyczajowi zatrzymał się przy
balustradzie oddzielającej przejście od biurek urzędniczek.
- Panno Lindner, czy mogę prosić na chwilę? - zapytał uprzejmie. Kthe
popatrzyła przestraszona, inne korespondentki także podniosły głowy. Kthe
podeszła do Gerta.
- Czego pan sobie życzy, panie Ruhland? Pewnie podał jej list.
- Moja siostra pozdrawia panią. Czy zechciałaby pani przeczytać zaraz ten
list i powiedzieć, czy może pani przyjść?
Lekko zdziwiona wzięła list z jego ręki, otworzyła i przeczytała.
- Proszę przekazać panience, że będę punktualnie. Gert ukłonił się w
podziękowaniu.
- Dobrze, powiem siostrze.
Koleżanki Kthe wiedziały, że od dnia zabawy w lesie panna Ruhland i
Kthe zbliżyły się do siebie.
- Czy znowu będzie zabawa? - zapytała jedna z nich żartobliwie. Kthe
potrząsnęła głową.
- Przecież wiecie, że w Villi Ruhland panuje żałoba. Kto by tam myślał o
zabawie! Panna Ruhland chce się jutro ze mną spotkać. Być może ma dla mnie
jakieś zlecenie?
W drodze do domu pokazała list bratu. Przeczytał go i zaczerwienił się. O co
tu chodzi? Dlaczego Rose umówiła się z nią na dziesiątą przy leśnym
zródełku?
Tak jak Rose przewidziała. Heinz łamał sobie nad tym głowę. Także ojciec i
ciotka snuli najrozmaitsze przypuszczenia.
Tylko Kthe była spokojna. Nie domyślała się, z jaką szczególną sytuacją
mogłoby mieć związek to zaproszenie.
- Jutro w południe się dowiecie - powiedziała beztrosko. - Z pewnością jest
to dowód sympatii panny Ruhland. Powiedziała mi podczas uroczystości w
lesie, że powinnyśmy się znowu zobaczyć. A ponieważ tak cicho jest teraz w
Villi Ruhland, tęskni za towarzystwem.
Heinza nie zadowolało wyjaśnienie siostry. Bez przerwy zastanawiał się,
dlaczego Rose chce się z nią spotkać przy leśnym zródełku.
Był w ogóle nieco nerwowy. Gnębił go niepokój, czy wynalazek spełni jego
nadzieje i kiedy będzie mógł poprosić radcę o rękę jego córki. Zgodził się z
Rose, że powinien jeszcze trochę zaczekać. Ale teraz już bardzo się
niecierpliwił. I zastanawiał się, czy wiadomość od Rose nie kryje w sobie
jakiejś tajemnicy. Ale nie potrafił tego rozwikłać.
Nie zamierzał oczywiście rezygnować z jutrzejszego spotkania. Postanowił
być punktualnie o jedenastej, a gdyby natknął się jeszcze na siostrę, liczył na
pomysłowe wyjaśnienie ukochanej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
mi pomóc. Jesteś kobietą, a kobiety są w takich sprawach bardziej pomysłowe.
A więc pomóż mi, proszę!
Rose uśmiechnęła się przekornie.
- Nic prostszego.
- A więc, co radzisz?
- Jutro jest niedziela. Napiszę do Kthe liścik, w którym poproszę ją, aby
spotkała się ze mną jutro przed południem o dziesiątej przy zródełku. Ty się
tam pojawisz i usprawiedliwisz mnie.
Gert objął siostrę.
- Wspaniale. Mówiłem ci, Rose, kobiety są takie pomysłowe. I właśnie leśne
zródełko to cudowne miejsce na oświadczyny. Czy nie sądzisz?
- Tak, oczywiście. Ale zapamiętaj, o jedenastej nie może być przy zródełku
żywej duszy.
Spojrzał na nią pytająco.
- A to dlaczego? Zmieszała się trochę.
- Być może ja zjawię się tam o tej porze. Stuknął się w czoło.
- Ach, już rozumiem. Naturalnie, postaram się, aby o jedenastej nas już nie
było, przecież może się zdarzyć, że zupełnie przypadkowo pojawi się tam
Heinz Lindner,
- Zdarzają się takie przypadki - odparła filuternie Rose. - Ale możesz się
przecież rozejrzeć za jakimś innym uroczym zakątkiem w lesie.
- Hm. No tak, mogę. Proszę, napisz od razu ten liścik do Kthe. I postaraj
się, proszę, abym jak najszybciej otrzymał odpowiedz.
Rose podniosła się.
- Jeśli teraz wyślę do Lindnerów służącego, nie zastanie jej w domu. Na
odpowiedz musiałbyś zatem zaczekać do wieczora.
Westchnął niecierpliwie.
- Nie wytrzymam tak długo, Rose.
- Musimy zatem całą sprawę uprościć.
- Ale jak?
- Przekażę list przez ciebie. Przechodzisz przecież często obok niej. Masz jej
list i poprosisz, aby zaraz odpowiedziała.
Oczy Georga zabłysły.
- Tak, Rose, to dobry pomysł. Jesteś aniołem. A jeśli będziesz potrzebowała
mojej pomocy, możesz liczyć na mnie.
- Zapamiętam to sobie, Gert. A teraz szybko napiszę list. Po chwili wręczyła
go bratu ze słowami:
- Heinz będzie sobie teraz łamać głowę, dlaczego poprosiłam jego siostrę,
aby przyszła o dziesiątej do zródełka.
Gert zastanawiał się głośno:
- I może pomyśli, że nie powinien tam pójść na jedenastą? Będziesz być
może daremnie na niego czekała.
Pokiwała z przekonaniem głową.
- Och, przyjdzie. Nie powstrzyma go żadne przypuszczenie. Pogłowi się nad
tym trochę, ale na pewno przyjdzie.
- Taka jesteś pewna? - przekomarzał się z nią.
- Zupełnie pewna.
- Rose, wpadło mi właśnie do głowy coś zabawnego.
- Cóż takiego?
- Będziesz w przyszłości nie tylko moją siostrą, ale również szwagierką.
- A ty nie tylko moim bratem, ale także szwagrem. Ach, gdybyż to już się
stało!
Przerwali rozmowę. Po poobiedniej sjeście pojawili się rodzice. Rodzeństwo
wzięło czule matkę między siebie i zaprowadziło do fotela. Po wypiciu
filiżanki kawy panowie poszli do zakładów.
Rozdział dwudziesty czwarty
Kthe Lindner była na swoim miejscu w sali korespondentek, gdy wszedł do
niej Gert Ruhland. Wbrew swojemu zwyczajowi zatrzymał się przy
balustradzie oddzielającej przejście od biurek urzędniczek.
- Panno Lindner, czy mogę prosić na chwilę? - zapytał uprzejmie. Kthe
popatrzyła przestraszona, inne korespondentki także podniosły głowy. Kthe
podeszła do Gerta.
- Czego pan sobie życzy, panie Ruhland? Pewnie podał jej list.
- Moja siostra pozdrawia panią. Czy zechciałaby pani przeczytać zaraz ten
list i powiedzieć, czy może pani przyjść?
Lekko zdziwiona wzięła list z jego ręki, otworzyła i przeczytała.
- Proszę przekazać panience, że będę punktualnie. Gert ukłonił się w
podziękowaniu.
- Dobrze, powiem siostrze.
Koleżanki Kthe wiedziały, że od dnia zabawy w lesie panna Ruhland i
Kthe zbliżyły się do siebie.
- Czy znowu będzie zabawa? - zapytała jedna z nich żartobliwie. Kthe
potrząsnęła głową.
- Przecież wiecie, że w Villi Ruhland panuje żałoba. Kto by tam myślał o
zabawie! Panna Ruhland chce się jutro ze mną spotkać. Być może ma dla mnie
jakieś zlecenie?
W drodze do domu pokazała list bratu. Przeczytał go i zaczerwienił się. O co
tu chodzi? Dlaczego Rose umówiła się z nią na dziesiątą przy leśnym
zródełku?
Tak jak Rose przewidziała. Heinz łamał sobie nad tym głowę. Także ojciec i
ciotka snuli najrozmaitsze przypuszczenia.
Tylko Kthe była spokojna. Nie domyślała się, z jaką szczególną sytuacją
mogłoby mieć związek to zaproszenie.
- Jutro w południe się dowiecie - powiedziała beztrosko. - Z pewnością jest
to dowód sympatii panny Ruhland. Powiedziała mi podczas uroczystości w
lesie, że powinnyśmy się znowu zobaczyć. A ponieważ tak cicho jest teraz w
Villi Ruhland, tęskni za towarzystwem.
Heinza nie zadowolało wyjaśnienie siostry. Bez przerwy zastanawiał się,
dlaczego Rose chce się z nią spotkać przy leśnym zródełku.
Był w ogóle nieco nerwowy. Gnębił go niepokój, czy wynalazek spełni jego
nadzieje i kiedy będzie mógł poprosić radcę o rękę jego córki. Zgodził się z
Rose, że powinien jeszcze trochę zaczekać. Ale teraz już bardzo się
niecierpliwił. I zastanawiał się, czy wiadomość od Rose nie kryje w sobie
jakiejś tajemnicy. Ale nie potrafił tego rozwikłać.
Nie zamierzał oczywiście rezygnować z jutrzejszego spotkania. Postanowił
być punktualnie o jedenastej, a gdyby natknął się jeszcze na siostrę, liczył na
pomysłowe wyjaśnienie ukochanej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]