download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

błyskawica i stanowił śmiertelne zagrożenie.
- Katy się ucieszy z młodszego towarzystwa - stwierdził, gdy pociąg szarpnął i ruszył ze
stacji.
- A jaki jest ten facet z Chicago, z którym ona się spotyka? - spytała Lacy.
Wzruszył ramionami.
- Włoch. Zniady, dobrze wychowany, chyba trochę na bakier z prawem. Turkowi się nie
podoba.
- Turkowi nie spodobałby się nikt, kto kręci się przy Katy, dobrze o tym wiesz - mruknęła
oschle.
W oczach Cole'a pojawił się błysk gniewu.
- Turek jest moim najlepszym przyjacielem, ale nawet jemu nie wolno się z nią spoufalać.
Katy nie będzie jedną z dziewczyn, które zaliczył i zostawił.
- W żadnym wypadku - powiedziała Lacy z przekąsem. - Za to świetnie nadaje się dla
gangstera, co?
- To nie jest znajomość tego rodzaju. Ona jest na to za młoda. Po prostu przeżywa chwilę
uniesień - powiedział.
Lacy patrzyła, jak Cole krzyżuje nogi i zaczyna skręcać sobie papierosa. Taki zdolny,
pomyślała. Zawsze opanowany, bierze na siebie mnóstwo odpowiedzialności i wszystko robi jak
należy. Czuła się przy nim bezpieczna, nawet w pierwszych dniach, które spędzili razem. Nigdy
niczego się nie bała, gdy Cole przebywał niedaleko.
- Dlaczego nie pozwolisz Turkowi zbliżyć się do niej? - spytała wprost.
Obrócił się w jej stronę, swobodnie wyciągnął ramię wzdłuż oparcia i badawczo przyjrzał
się żonie.
- Bo on uwodzi absolutnie wszystko, co się rusza i ma spódnicę - stwierdził rzeczowo. -
Katy padłaby łatwym łupem, a potem sytuacja stałaby się nie do zniesienia. On miałby poczucie
winy, ona w najlepszym razie byłaby skompromitowana. Musiałbym coś z tym zrobić, co tylko
pogorszyłoby sprawę. Nie. Lepiej jest tak, jak jest.
- Nie sądzisz, że Turek mógłby się ustatkować, a nawet ożenić? - nalegała.
- Był żonaty - powiedział Cole. - Ona umarła. Od tej pory Turek nie chce już poważnych
związków. Nie jestem pewien, czy byłby w stanie zdobyć się na coś takiego. Zrobił się
samotnikiem.
- Tak samo jak ty - powiedziała z wątłym uśmiechem. Wzruszył ramionami.
- Ja się przyzwyczaiłem. Zbliżanie się do innych ludzi pochłania za dużo czasu i wysiłku. A
oni najczęściej odkrywają jakąś słabość i ją wykorzystują. Jeśli trzyma się ich na dystans, nic
takiego nie może się zdarzyć.
- Bardzo samotne jest takie życie - zwróciła mu uwagę.
- Samotność i niezależność to dwa różne określenia tego samego - wolności. Lubię moją
wolność. Nie sądzę, żebym mógł żyć spętany i skrępowany.
- Nigdy nie próbowałam cię pętać ani krępować. Nie znoszę tylko, kiedy się mnie traktuje
jak powietrze.
- Kiedy raz potraktowałem cię inaczej, płakałaś przez całą noc. Słyszałem, nawet przez
ścianę.
Odwróciła twarz, ale złapał ją za podbródek i szarpnął, przeszywając wściekłym
spojrzeniem.
- Poszedłeś sobie - powiedziała niepewnie, rozglądając się dookoła. W zasięgu głosu
nikogo nie było. W pociągu o tej porze jechało niewielu pasażerów. Popatrzyła mu w oczy. -
Dobrze wiesz, że sprawiłeś mi ból, a do tego wyszedłeś ze mnie nie dość szybko. To naturalne, że
płakałam.
- Więc co miałem powiedzieć albo zrobić? - spytał, mrużąc posępnie oczy. - Myślałem, że
mnie chcesz. Rano sprawiałaś właśnie takie wrażenie.
Na wspomnienie tamtej chwili rozchyliła wargi. Poczuła dotyk jego ciepłych,
poszukujących ust, nacisk twardego, podnieconego ciała. To było takie przyjemne, odbierało jej
jasność myślenia.
- Tak, chciałam cię - szepnęła. - Myślałam, że będzie tak jak rano. Ale potem, to było...
jakbyś mnie wykorzystał - dokończyła załamującym się głosem. - Nawet nie pozwoliłeś mi się
dotknąć.
Zacisnął zęby, pierś falowała mu od rwanego, niemiarowego oddechu. Bardzo, bardzo
chciał jej powiedzieć, dlaczego tak ją skrzywdził. Zastanawiał się jednak, czy uwierzyłaby mu,
nawet gdyby zdołał tak upokorzyć swą dumę.
- To już historia, Lacy - stwierdził krótko. Uniósł papierosa do warg i głęboko zaciągnął się
dymem. - Będziemy teraz musieli ułożyć sprawy najlepiej, jak umiemy.
Wyjrzała przez okno. Aż do horyzontu ciągnął się szmat płaskiej, nie rozgrodzonej ziemi.
- Pewnie nie przyszło ci do głowy, że moglibyśmy się rozwieść?
- Nie. Wygląda więc na to, że jesteś w pułapce, hm? Uśmiechnął się chłodno.
- Ja albo ty - odparła słodko i odwzajemniła uśmiech.
Spojrzał na schludny ciemny komplet, który włożyła lego dnia, i na dobrany do niego
kapelusik.
- Cieszę się, że nie masz na sobie żadnej z tych bezwstydnych nowych sukienek, na
przykład takiej jak wczoraj wieczorem - zauważył. - Mam dość kłopotów z zaganianiem
kowbojów do pracy i bez tego, żebyście wy, kobiety, mąciły im w głowach. I tak od dłuższego
czasu szwendają się bez potrzeby koło domu, żeby popatrzeć na nogi Katy. Musiałem w końcu
spalić jej dwie najbardziej wyzywające sukienki.
- To całkiem w twoim stylu, królu bydła - mruknęła złośliwie. - Kiedy brakuje ci
argumentów, załatwiasz sprawę siłą. Zawsze taki byłeś, nawet w czasach młodości.
- Nie sądz, Lacy, że się zmienię. Jestem na to za stary. Pokręciła głową, wbijając wzrok w
jego twarz; miał nieregularne rysy, prosty nos, szerokie usta i kwadratowy podbródek. Były na
pewno piękniejsze twarze, ale Lacy kochała każdy jej szczegół: opaloną skórę, głęboko osadzone
ciemne oczy, gęste brwi, gęste, proste włosy z grzywką spadającą na czoło. Cole był zmysłowy. To
prawda, pomyślała nagle. Zmysłowość wyrażał nawet jego sposób poruszania się. Ale było to
tylko złudzenie, gdyż seksu Cole nie znosił z zasady. Raz czy dwa Lacy zastanawiała się, skąd u
niego te zahamowania i ile kobiet miał w swym życiu. Dziwne, ale czasem zdawało jej się, że
żadnej.
- Gapisz się na mnie, kochanie - burknął, złapawszy ją na tych oględzinach.
- Jesteś bardzo zmysłowym mężczyzną - powiedziała cicho, przyglądając się, jak
natychmiast tężeją mu rysy.
Odwrócił głowę i w milczeniu zaczął manipulować przy następnym papierosie.
- Przepraszam, jeśli cię obraziłam - powiedziała po chwili, moszcząc się na wygodnym
siedzeniu. Pociąg tymczasem nabierał szybkości.
- Nie obraziłaś, nie o to chodzi - odparł beznamiętnie.
Lacy nie robiła więcej takich uwag. Mimo to nie spuszczała wzroku z Cole'a, obserwując
grę jego mięśni przy każdym poruszeniu. On tymczasem siedział bez słowa z kapeluszem
zsuniętym na oczy, trzymając w palcach dymiącego papierosa.
- Dlaczego ludzie nazywają Jude'a Turkiem? - spytała niespodziewanie.
Uśmiechnął się, ale nie otworzył oczu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •