download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pałaś go magicznym proszkiem?
Caroline roześmiała się wesoło, smarując grzankę dżemem.
- Poczuliśmy do siebie sympatię od chwili, gdy nas so­
bie przedstawiono. Rozegrałam sprawę na zimno i początko­
wo trzymałam go na dystans, co okazało się rozsądną decyzją,
ponieważ wkrótce potem dzień w dzień zaczęły docierać do
mojego domu orchidee i zaproszenia na kolację.
- Wielkie nieba! Nigdy nie podejrzewałam, że ojciec jest ta­
ki romantyczny.
222
- Jest, jest, możesz mi wierzyć. - Caroline przełknęła kęs
grzanki, a potem nagle spoważniała. - O jednym muszę cię
jednak uprzedzić. Henry czuł się w obowiązku zaprosić Rafa­
ela, aby jeszcze nas odwiedził, zanim pojedzie do Liverpoolu,
by wsiąść na statek do Nowego Jorku.
- Seńor Ortega bez wątpienia przyjął to zaproszenie,
- O tak. Powiedział, że sprawi mu to wielką przyjemność.
Amandzie bardzo ulżyło, że Rafael opuścił ich dom i żało­
wała tylko, że będzie musiała jeszcze raz go zobaczyć. Instynkt
podpowiadał jej, że nagły wyjazd seńora Ortegi miał nieod­
łączny związek z Kitem.
Ucieszona wyjazdem Rafaela Amanda, mając przed sobą
cały wolny dzień, poprosiła kucharkę, aby przygotowała niedu­
ży koszyk piknikowy, postanowiła bowiem odnowić przyjaźń
ze Sky. W skrytości ducha miała nadzieję, że przy okazji zo­
baczy również ojca dziewczynki.
Caroline odprowadziła ją kawałek i zamiast wrócić do do­
mu, by zająć się pisaniem listów, stanęła i z uśmiechniętą za­
dumą na twarzy przyglądała się, jak Amanda energicznym
krokiem zmierza ku domkowi Kita. I wtedy zaszło coś zaska­
kującego. Drzwi domku otworzyły się i pojawiła się w nich
Nan z małą, ciemnowłosą dziewczynką.
Na widok Amandy dziecko zamachało ręką i zostawiw­
szy opiekunkę z tyłu, puściło się pędem po ogrodowej ścieżce.
Amanda roześmiała się radośnie i odstawiła koszyk na ziemię.
Pochylona szeroko rozłożyła ramiona, w które dziewczynka
rzuciła się z piskiem radości. Amanda mocno ją uściskała,
a potem poderwała do góry i wykonała z nią kilka obrotów.
223
Wreszcie odstawiła Sky na ziemię, wzięła ją za rękę i skiero­
wała się ku domkowi, a uszczęśliwiona dziewczynka podska­
kiwała u jej boku.
Caroline osłupiała. Między Kitem a Amandą działo się coś
zupełnie dla niej niepojętego, rozumiała jednak, że brakuje jej
po prostu niezbędnych informacji.
- Kto by pomyślał? - mruknęła pod nosem i zawróciła ku
domowi. - Henry i ja z pewnością nie wiemy wszystkiego.
Rozdział dziewiąty
Sky spojrzała na Amandę swymi wielkimi ciemnymi ocza­
mi i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Nan powiedziała, że przyjdziesz mnie odwiedzić. - Wska­
zała koszyk na stole. - Co to takiego? Prezent?
- W pewnym sensie. Przyszłam zabrać cię na piknik. Czy
wiesz, co to jest piknik, Sky?
Dziewczynka pokręciła głową, oczy zapłonęły jej cieka­
wością.
- W koszyku mamy różne smaczne rzeczy. Pójdziemy sobie
nad jezioro i tam je zjemy.
Nan wytrzeszczyła oczy na Amandę, jakby ta postradała
zmysły.
- Piknik? W kwietniu?
- Nie przesadzaj, Nan. Nie masz ochoty na przygodę? W ta­
ki piękny dzień nad jeziorem będzie wspaniale.
Nagle w drzwiach ukazał się Kit.
- Czyżbym o czymś nie wiedział? - spytał.
- Przyszłam wziąć Sky na piknik. Nan też z nami idzie,
prawda?
225
- Piknik to znakomity pomysł - powiedział Kit, zanim słu­
żąca zdążyła odpowiedzieć. - Ponieważ jesteś częścią nasze­
go spisku, Nan, a nie chcemy, żeby Sky była zawiedziona, to
czy nie miałabyś nic przeciwko temu, żebym poszedł zamiast
ciebie?
Nan uważała piknik tych dwojga ze Sky na doczepkę za
wysoce niestosowny. Co powiedzą ludzie? Czym innym było
jednak krytykowanie Amandy, gdy były same, a czym innym
w obecności jej męża.
- Osobiście nie przepadam za jedzeniem na dworze - po­
wiedziała, wycierając ręce w fartuch. - I jestem pewna, że Sky
woli towarzystwo ojca niż moje.
Kit popatrzył na Amandę.
- Pojedziemy konno na wrzosowiska. Sky bardzo się to
spodoba, prawda córeczko?
Sky zaczęła podskakiwać i klaskać w dłonie.
- Czy na pewno, Kit, znajdzie pan na to dość czasu?
- Nie sądzę, żeby Henry miał do mnie pretensje o to, że
wziąłem sobie trochę wolnego, aby dotrzymać towarzystwa
moim dwóm ulubionym damom. - Objął obie wyjątkowo
czułym spojrzeniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •