download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dnie mojego ży cia, że w ciągu miesiąca sama otworzę w Warszawie ory ginalną restaurację i cię
zatrudnię, a wtedy będziesz musiał robić, co ci każę.
 Wielkie mi rzeczy  pry chnął Rafał i ruszy ł chodnikiem w stronę przy stanku autobusowego.
 Tatuś wy jdzie z mamra i da pieniążki, to pewnie założy sz. Jasna sprawa, jak zapłacisz, to
wszy stko zrobią za ciebie. Sama nawet palcem nie kiwniesz i ja się rzeczy wiście u ciebie
zatrudnię, czemu nie, ale chwalić się nie ma czy m. Nie miałaś wpły wu na to, że się urodziłaś
w bogatej rodzinie. Ot, przy padek. Tak jak inni nie są winni, że im nie ma kto pomóc. Więc się nie
wy wy ższaj, bo liczy się to, co człowiek sam osiągnie.
 Tak?  zaperzy ła się Konstancja.  No to powiem ci, że ojciec już nie ma pieniędzy. A ty też
jak na razie niczego sam nie osiągnąłeś.
 Jak to nie? Poznałem ciebie.
 O, ty draniu! Zrobiłeś to specjalnie, dla kasy ?
Z rozżalenia i gniewu zrobiło jej się ciemno przed oczami, a wszy stkie romanty czne refleksje
naty chmiast wy wietrzały jej z głowy.
 Dzieciaku!  Rafał złapał ją za ramiona.  Przecież ci mówiłem, że to układ korzy stny dla
obu stron. Ty mnie wy ciągnęłaś z dworca, ja ci pomagam przetrwać. Nie ukry wałem swoich
intencji, więc nie rozumiem, o co te nerwy.
Konstancja oddy chała z trudem. Też nie do końca rozumiała swoje wzburzenie. Czego
oczekiwała? %7łe Rafał jest ry cerzem na biały m koniu i pomaga jej, bo taką ma ży ciową misję?
Przecież wiedziała, że tak nie jest, ale uczucie przy krości pozostało.
Szli dłuższą chwilę w milczeniu, każde pogrążone we własny ch my ślach.
 Spokojnie  odezwał się w końcu Rafał.  Będzie dobrze. Ja ci to mówię.
 Cicho bądz!  krzy knęła Konstancja.  Właśnie, że ja ci to mówię. Nie po to skończy łam za
dwa ty siące kurs pozy ty wnego my ślenia, żeby ś ty teraz to samo wiedział za darmo.
Rafał spojrzał na nią i zaczęli się śmiać.
"
Szli ramię w ramię ulicami Warszawy. Konstancja przeglądała się w każdej szy bie wy stawowej.
Nie rozpoznawała w dziewczy nie, którą widziała, samej siebie. Dżinsowa kurtka z taniego sklepu
i amatorska fry zura ułożona bez pomocy prostownicy  żal. Do tego absolutnie obciachowy
mężczy zna z reklamówką w dłoni jako jedy ne towarzy stwo. Gdy by ją teraz zobaczy ł ktoś
z dawny ch znajomy ch, to i tak pewnie by jej nie poznał.
Bolały ją już nogi, a przy stanku autobusowego, w kierunku którego zmierzali, wciąż nie by ło
widać. Mijali eleganckie sklepy i modne kawiarnie. Nagle Konstancja stanęła jak wry ta. Na
szy bie niewielkiej, ale bardzo ładnej restauracji wisiała kartka:  Do wy najęcia .
 Rafał!  krzy knęła.
Chłopak by ł już dość daleko. Szedł szy bko, bo czasu do umówionej rozmowy pozostało
niewiele. Wrócił jednak, choć wy raznie by ło widać, że jest zniecierpliwiony i zły.
 Co się stało? Sznurówka ci się rozwiązała?
 Patrz  wskazała Konstancja na lokal.  Idealne miejsce. Małe zaciszne, ale eleganckie
i w dobry m punkcie.
 Zmieszna dziewczy no, czy nsz tutaj to kilka ty sięcy złoty ch miesięcznie, a my mamy dwie
stówy i perspekty wę spania na dworcu. Chodz, bo się spóznię.
 Ale poczekaj, chociaż się zastanów  złapała go znów za podkoszulek i przy trzy mała. 
Zawsze o czy mś takim marzy łeś.
 Przestań się nade mną pastwić  Rafał wy rwał jej się stanowczo.  Idziesz, czy mam cię tu
zostawić? Nie mogę się spóznić, moja praca marzeń za ty siąc pięćset złoty ch nie będzie czekać.
Ruszy ła za nim, milcząc, ale wszy stko się w niej gotowało. Może Rafał jest nauczony
poddawać się, zanim w ogóle zacznie się bitwa, ale ona jest z innej gliny. I nieważne, że nigdy
w ży ciu nie ruszy ła palcem, by coś zrobić. To jeszcze nie znaczy, że tego nie potrafi.
Uśmiechnęła się. Rafał miał rację. To, że ją poznał i zabrał ze sobą, by ło jego sukcem. Teraz ona
pomoże mu założy ć restaurację. Prawdziwą, na miarę jego marzeń. Jego, ale także jej
własny ch.
Bo odkry ła, że tego właśnie pragnie w głębi serca. Samodzielności, dorosłości. Poczucia, że
panuje nad własny m ży ciem, sama, bez pomocy ojca. Miała już szczerze dość protekcjonalnego
tonu, jakim przemawiali do niej absolutnie wszy scy. Konstancja, słodki kociak. Pogłaskać, ale
w żadny m wy padku nie traktować poważnie. Można by ło oszaleć. By ła kimś więcej niż ty lko
córką swoich rodziców. By ła samodzielną osobą i postanowiła już nigdy nie wy puścić z rąk
kontroli nad własny m ży ciem. Choćby to miało ją sporo kosztować.
Pobiegła za Rafałem, który stawiając wielkie kroki, dotarł już do przy stanku, zostawiając ją
znacznie w ty le.
 Potrzebuję kompletu eleganckich ubrań i trochę gotówki  wy sapała, dogoniwszy go.  My śl,
skąd mogę je wy trzasnąć. Wy daje mi się, że coś kiedy ś ważnego na ten temat powiedziałeś, ale
mi to umknęło.
 Umy kają ci wszy stkie ważne rzeczy, które mówię, i upierasz się, żeby zebrać od ży cia
jeszcze większe baty, zamiast siedzieć cicho i nie prowokować losu. Powiedziałem, że możesz
sprzedać telefon, co już zrobiliśmy. Pieniądze za niego właśnie się kończą.
 My śl!  Konstancja nie zraziła się jego oschły m tonem.  Miałeś jeszcze inny pomy sł.
 Spieszę się, nie mam czasu na głupoty.  Rafał spojrzał w głąb ulicy, ale autobus nie
nadjeżdżał.
 To spiesz się i my śl jednocześnie  zarządziła Konstancja i wbiła w niego wzrok pełen
oczekiwania.
Rafał mruknął coś pod nosem o rozpieszczony ch jedy naczkach, ale najwy razniej zastanawiał
się.
 Py tałem  przy pomniał sobie  czy nie masz jakichś rzeczy u znajomy ch. Nie poży czałaś
komuś ciuchów, które teraz mogłaby ś odebrać?
 Czekaj  krzy knęła i znowu złapała go za podkoszulek, ale szy bko cofnęła rękę, czując ciepło
jego ciała.
 Przecież czekam  odpowiedział spokojnie Rafał i wy gładził koszulkę.
 Jesteś genialny  powiedziała Konstancja z żarem, patrząc mu w oczy. Ten staroży tny
sposób na mężczy zn zadziałał i w ty m przy padku. Rafał lekko się rozchmurzy ł.  Część moich
rzeczy jest u Patry cji  mówiła Konstancja.  Zostały, tak jak ci mówiłam, po ostatniej imprezie.
Ja już nawet nie pamiętam, co to by ło, ale ich gosposia będzie wiedzieć. Trzeba to naty chmiast
odebrać, zanim wy śle na stary adres, bo jak paczka wróci, to kto wie, gospody ni pewnie wy rzuci
wszy stko na śmietnik. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •