[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście, że nie jest zadowolony! Nie chce mieć koło
siebie wyrzutu sumienia. Cóż, na krótką metę jest jed-
nak jakieś rozwiązanie, coś, co pozwoli mi nabrać odro-
binę dystansu. - Gala w Sydney jest już za niecały ty-
dzień - zaczęła - ale mam zaległy urlop. Pomyślałam, że
wyjadę kilka dni wcześniej. Odwiedzę rodzinę, a potem
pojadę do Stanów.
W porzÄ…dku. Spotkamy siÄ™ w Sydney przed samÄ… galÄ….
Nie! - zaprotestowała. - Nie ma potrzeby, żebyś tam
jechał. Najważniejsza impreza odbyła się
S
R
tutaj. A skoro jesteśmy na siebie skazani, to może lepiej,
jeśli skorzystamy z okazji, żeby odpocząć od siebie,
szczególnie... - nie dokończyła.
Zane zmrużył oczy. Wyraznie zrobiło mu się głupio.
- Dobrze - zgodził się. - Ale chcę być natychmiast in-
formowany o każdym najmniejszym problemie - za-
strzegł.
Zane ponownie sprawdził wiadomości na auto-
matycznej sekretarce i ze złości trzasnął słuchawką o
widełki. Jedna wiadomość z londyńskiego biura, trzy od
Anneleise z prośbą, aby oddzwonił, za to z Sydney żad-
nych wieści. Ruby pojechała tam dwa dni przed galą, na
pewno coś się wydarzyło, o czym powinien wiedzieć!
Wyrzucał sobie, że się zgodził, aby pojechała sama.
Ale ona nie mogła się doczekać, kiedy znajdzie się jak
najdalej od niego. Nie mogła się doczekać, kiedy dosta-
nie pieniÄ…dze.
Zazgrzytał zębami.
Przez krótką chwilę, kiedy się przekonał, że Ruby jest
dziewicą, poczuł, że stosunki między nimi mogą ulec
zmianie. Nie wiedział, w jaki sposób - pomylił się co do
niej i to bardzo - ale reguły się zmieniły i może zdoła
naprawić błędy. A wówczas...
Tamtej nocy ona też go pragnęła. W jego ramionach
była jak płynny jedwab, ciepła i miękka i, och... zapra-
szająca. Pragnęła go, pożądała, całowała, cała mu się
oddawała...
S
R
Chciał wierzyć, że wciąż go pragnie.
Bo on wprost oszalał na jej punkcie.
Lecz brutalna rzeczywistość natychmiast ostudziła jego
zapał. Jej chodziło o pieniądze! Mimo zarzekania się,
panika, gdy nie padło ani słowo o premii, odsłoniła jej
chciwość bardziej niż cokolwiek innego.
Dostanie swoją kasę, ale będzie musiała trochę dłużej
na nią poczekać. Już Laurence tego dopilnował.
Zadzwonił telefon. Zane rzucił się odebrać.
To musi być ona!
Ruby! - zawołał do słuchawki, jak gdyby wypowiadając
jej imię, mógł sprawić, żeby to była ona.
Nie, kotku. Anneleise - zaszczebiotał głos po drugiej
stronie. - Mam cudowne wiadomości!
Do wieczora Zane porzucił nadzieję na otrzymanie ja-
kiegokolwiek sygnału z Sydney. Wkładając marynarkę -
wiała chłodna bryza - usłyszał szelest papieru w kiesze-
ni. Jeden rzut oka na kartkę wystarczył, żeby się prze-
konać, że to instrukcje Ruby dla prawnika w sprawie
rozdysponowania pieniędzy. Zapomniał jej ją oddać.
Już miał ją zmiąć w dłoni - przecież teraz już nie była
jej potrzebna - kiedy jego uwagę przykuły słowa: Fun-
dusz Pracowniczy Bastiani Pearls.
Wsiadł do samochodu, włączył silnik. Ciekawość brała
w nim górę, bo jeśli sprawa dotyczy Bastiani Pearls, to
dotyczy również i jego. Rozłożył kartkę na kierownicy i
zaczął czytać punkt po
S
R
punkcie, a oczy robiły mu się coraz większe ze zdziwie-
nia.
Nagle zrozumiał, że po raz drugi był wobec Ruby
straszliwie niesprawiedliwy.
Niczego nie chciała dla siebie. Niczego! Suma za udzia-
ły miała zasilić fundusz pracowniczy, a premia konto
jakiejś nowo powstałej fundacji pomagającej kobietom
z Sydney - Pearl's Place. Nic dziwnego, że tak się prze-
raziła utratą dodatkowych pieniędzy!
Wyłączył silnik. W uszach słyszał przyspieszone bicie
serca.
Jak mogłem aż tak się pomylić?
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Co najmniej połowa śmietanki towarzyskiej Sydney
zebrała się w gmachu Opery na gali z okazji inauguracji
kolekcji pereł zatytułowanej Namiętność. Byl to kolejny
oszałamiający sukces, a Ruby cieszyła się podwójnie,
ponieważ jej matka i siostra siedziały na widowni.
Jeśli tylko entuzjazm, z jakim przyjęto nową kolekcję,
przełoży się na pieniądze, oznaczać to będzie dobry rok
dla Bastiani Pearls Corporation. Dla Ruby byłaby to
pewna rekompensata za przymusowe odejście z firmy.
Rozsadzała ją duma, gdy nagradzana owacyjnymi okla-
skami kłaniała się publiczności. Osiągnęła to, co sobie
zamierzyła, wyjeżdżając z Sydney do Broome, uzbrojo-
na tylko w dyplom i marzenia, aby projektować naj-
piękniejszą biżuterię. Teraz na polu zawodowym do-
równała obu siostrom, Opal i Sapphy. Może uda mi się
dorównać im też w życiu osobistym, myślała, chociaż
szanse dla siebie widziała niewielkie. Do tej pory nie
miała takiego szczęścia w miłości jak one. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Oczywiście, że nie jest zadowolony! Nie chce mieć koło
siebie wyrzutu sumienia. Cóż, na krótką metę jest jed-
nak jakieś rozwiązanie, coś, co pozwoli mi nabrać odro-
binę dystansu. - Gala w Sydney jest już za niecały ty-
dzień - zaczęła - ale mam zaległy urlop. Pomyślałam, że
wyjadę kilka dni wcześniej. Odwiedzę rodzinę, a potem
pojadę do Stanów.
W porzÄ…dku. Spotkamy siÄ™ w Sydney przed samÄ… galÄ….
Nie! - zaprotestowała. - Nie ma potrzeby, żebyś tam
jechał. Najważniejsza impreza odbyła się
S
R
tutaj. A skoro jesteśmy na siebie skazani, to może lepiej,
jeśli skorzystamy z okazji, żeby odpocząć od siebie,
szczególnie... - nie dokończyła.
Zane zmrużył oczy. Wyraznie zrobiło mu się głupio.
- Dobrze - zgodził się. - Ale chcę być natychmiast in-
formowany o każdym najmniejszym problemie - za-
strzegł.
Zane ponownie sprawdził wiadomości na auto-
matycznej sekretarce i ze złości trzasnął słuchawką o
widełki. Jedna wiadomość z londyńskiego biura, trzy od
Anneleise z prośbą, aby oddzwonił, za to z Sydney żad-
nych wieści. Ruby pojechała tam dwa dni przed galą, na
pewno coś się wydarzyło, o czym powinien wiedzieć!
Wyrzucał sobie, że się zgodził, aby pojechała sama.
Ale ona nie mogła się doczekać, kiedy znajdzie się jak
najdalej od niego. Nie mogła się doczekać, kiedy dosta-
nie pieniÄ…dze.
Zazgrzytał zębami.
Przez krótką chwilę, kiedy się przekonał, że Ruby jest
dziewicą, poczuł, że stosunki między nimi mogą ulec
zmianie. Nie wiedział, w jaki sposób - pomylił się co do
niej i to bardzo - ale reguły się zmieniły i może zdoła
naprawić błędy. A wówczas...
Tamtej nocy ona też go pragnęła. W jego ramionach
była jak płynny jedwab, ciepła i miękka i, och... zapra-
szająca. Pragnęła go, pożądała, całowała, cała mu się
oddawała...
S
R
Chciał wierzyć, że wciąż go pragnie.
Bo on wprost oszalał na jej punkcie.
Lecz brutalna rzeczywistość natychmiast ostudziła jego
zapał. Jej chodziło o pieniądze! Mimo zarzekania się,
panika, gdy nie padło ani słowo o premii, odsłoniła jej
chciwość bardziej niż cokolwiek innego.
Dostanie swoją kasę, ale będzie musiała trochę dłużej
na nią poczekać. Już Laurence tego dopilnował.
Zadzwonił telefon. Zane rzucił się odebrać.
To musi być ona!
Ruby! - zawołał do słuchawki, jak gdyby wypowiadając
jej imię, mógł sprawić, żeby to była ona.
Nie, kotku. Anneleise - zaszczebiotał głos po drugiej
stronie. - Mam cudowne wiadomości!
Do wieczora Zane porzucił nadzieję na otrzymanie ja-
kiegokolwiek sygnału z Sydney. Wkładając marynarkę -
wiała chłodna bryza - usłyszał szelest papieru w kiesze-
ni. Jeden rzut oka na kartkę wystarczył, żeby się prze-
konać, że to instrukcje Ruby dla prawnika w sprawie
rozdysponowania pieniędzy. Zapomniał jej ją oddać.
Już miał ją zmiąć w dłoni - przecież teraz już nie była
jej potrzebna - kiedy jego uwagę przykuły słowa: Fun-
dusz Pracowniczy Bastiani Pearls.
Wsiadł do samochodu, włączył silnik. Ciekawość brała
w nim górę, bo jeśli sprawa dotyczy Bastiani Pearls, to
dotyczy również i jego. Rozłożył kartkę na kierownicy i
zaczął czytać punkt po
S
R
punkcie, a oczy robiły mu się coraz większe ze zdziwie-
nia.
Nagle zrozumiał, że po raz drugi był wobec Ruby
straszliwie niesprawiedliwy.
Niczego nie chciała dla siebie. Niczego! Suma za udzia-
ły miała zasilić fundusz pracowniczy, a premia konto
jakiejś nowo powstałej fundacji pomagającej kobietom
z Sydney - Pearl's Place. Nic dziwnego, że tak się prze-
raziła utratą dodatkowych pieniędzy!
Wyłączył silnik. W uszach słyszał przyspieszone bicie
serca.
Jak mogłem aż tak się pomylić?
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Co najmniej połowa śmietanki towarzyskiej Sydney
zebrała się w gmachu Opery na gali z okazji inauguracji
kolekcji pereł zatytułowanej Namiętność. Byl to kolejny
oszałamiający sukces, a Ruby cieszyła się podwójnie,
ponieważ jej matka i siostra siedziały na widowni.
Jeśli tylko entuzjazm, z jakim przyjęto nową kolekcję,
przełoży się na pieniądze, oznaczać to będzie dobry rok
dla Bastiani Pearls Corporation. Dla Ruby byłaby to
pewna rekompensata za przymusowe odejście z firmy.
Rozsadzała ją duma, gdy nagradzana owacyjnymi okla-
skami kłaniała się publiczności. Osiągnęła to, co sobie
zamierzyła, wyjeżdżając z Sydney do Broome, uzbrojo-
na tylko w dyplom i marzenia, aby projektować naj-
piękniejszą biżuterię. Teraz na polu zawodowym do-
równała obu siostrom, Opal i Sapphy. Może uda mi się
dorównać im też w życiu osobistym, myślała, chociaż
szanse dla siebie widziała niewielkie. Do tej pory nie
miała takiego szczęścia w miłości jak one. [ Pobierz całość w formacie PDF ]