[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ksówkarza. W najbliższym czasie zamierzamy zastawić pu
łapkę na Delucę. Może tu być gorąco, dlatego uważamy, że
powinnaś wrócić do Jacobsville, zanim to się zacznie.
Delia spojrzała z wyrzutem na szwagra.
- Dlaczego muszę wyjechać? Nikt nie wie, że spotykałam
się z Marcusem. Robiliśmy to dyskretnie. Poza tym on jest
zaręczony. Ta brunetka mieszka z nim, prawda? Nie jestem
dla nikogo zagrożeniem.
- Ona nie mieszka z nim, tylko w hotelu. - Barney popa
trzył na jej kurczowo splecione ręce, zastanawiając się, jak
powiedzieć jej to, co już dawno zamierzał. - Delio, będzie
najlepiej, jeżeli pojedziesz do domu. Nie mogę ci wyjaśnić
dlaczego.
- Bo wrogowie Marcusa mogą mnie szukać?
Barney zawahał się.
- Fizycznie nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo.
- Coś przede mną ukrywasz - powiedziała z wyrzutem.
- To do ciebie niepodobne.
Barney westchnÄ…Å‚.
- Są pewne sprawy, o których nie masz pojęcia - zaczął.
- Na przykład kto jest twoim ojcem.
- Kto jest moim ojcem? - powtórzyła ze zdumieniem.
- Przecież ojciec zmarł przed moim urodzeniem.
- Niezupełnie tak było. Musisz wiedzieć, że Fred jest na
NIEBEZPIECZNA MIAOZ 179
nas wściekły. To on powiedział Deluce, że Marcus chce go
wydać, i dlatego Deluca nasłał na niego zabójcę.
Delia pomyślała, że to by wiele wyjaśniało.
- Ale Marcus tego nie pamięta!
- Jeżeli sobie przypomni, już po nim. Córka Deluki po
wiedziała ojcu, że Marcus go nie pamięta, więc może czuć się
absolutnie bezpieczny i spokojnie rozglądać się za nowym
mordercą. Pilnujemy Marcusa jak oka w głowie. Tym razem
nie uda im się nas zaskoczyć. Ale ty to inna sprawa. Fred...
wie o tobie coś, czego nie powinien wiedzieć.
- Co on ma ze mną wspólnego?
- Cholera! - Na twarzy Barneya odmalowała się udręka.
- Mówiłem Barb, że powinna z tobą o tym porozmawiać, ale
nie chciała, bo się bała. W tej sytuacji chyba ja będę musiał...
- Barney!
Barb zmierzała w ich stronę w sandałkach na wysokich
obcasach, grzęznąc w piasku i utyskując przy każdym kroku.
- O czym rozmawialiście? - zapytała podejrzliwie, kiedy
do nich dotarła.
- Właśnie zamierzałem powiedzieć Delii...
- ...o naszych planach na popołudnie? - dokończyła
Barb. - Zabieramy cię do znakomitej restauracji, w której
podajÄ… najlepsze owoce morza. Pewien hollywoodzki gwiaz
dor bywa tam co wieczór. - Wymieniła nazwisko znanego
aktora z Teksasu, ulubieńca Delii, który ostatnio zagrał
w świetnym westernie.
- To miła propozycja - przyznała Delia, choć czuła, że
siostra umyślnie zmieniła temat, bo nie, chciała, żeby Barney
coś jej powiedział.
- Mówiłem Delii, że powinna jak najprędzej wrócić do
Teksasu - dorzucił chłodno Barney.
- Pod koniec tygodnia. Niech najpierw trochÄ™ odpocznie.
180 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
- Im dłużej tu zostanie, tym większe ryzyko - przypo
mniał żonie Barney.
- Jakie ryzyko? - wtrąciła się Delia. - Przecież mówiłeś,
że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo.
- Nie ten rodzaj niebezpieczeństwa miałem na myśli -
odparł Barney.
Zapadła cisza. Potem Barney i Barb wymienili spojrzenia.
- Wobec tego pod koniec tygodnia - podsumował Bar
ney, wstając. - Powinnaś jej powiedzieć - dorzucił cicho,
całując żonę w policzek.
- Co powinna mi powiedzieć? - dopytywała się Delia.
- Nic, Barney tak tylko mówił - odrzekła Barb. - Co ty
na to, żeby się przespacerować na targ? Marzy mi się nowy
słomkowy kapelusz.
Delia nadal była osłabiona, ale lekarze nie ostrzegali, żeby
unikała ruchu. Na targu kupiła drewnianego słonia i nowy
słomkowy kapelusz. Barb była podejrzanie ożywiona, ale
niezbyt rozmowna. Zdecydowanie coś było na rzeczy. Tego
wieczoru Marcus pojawił się w restauracji z Roxanne. Delia
starała się na nich nie patrzeć. Ranił ją widok ukochanego
z innÄ… kobietÄ….
Gdy mijali ich stolik, Marcus przystanął i spojrzał na De
lię tak obojętnie, jakby była meblem. Potem uśmiechnął się
do Barb i zaprosił wszystkich na następny dzień, żeby im
pokazać swoje orchidee. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
ksówkarza. W najbliższym czasie zamierzamy zastawić pu
łapkę na Delucę. Może tu być gorąco, dlatego uważamy, że
powinnaś wrócić do Jacobsville, zanim to się zacznie.
Delia spojrzała z wyrzutem na szwagra.
- Dlaczego muszę wyjechać? Nikt nie wie, że spotykałam
się z Marcusem. Robiliśmy to dyskretnie. Poza tym on jest
zaręczony. Ta brunetka mieszka z nim, prawda? Nie jestem
dla nikogo zagrożeniem.
- Ona nie mieszka z nim, tylko w hotelu. - Barney popa
trzył na jej kurczowo splecione ręce, zastanawiając się, jak
powiedzieć jej to, co już dawno zamierzał. - Delio, będzie
najlepiej, jeżeli pojedziesz do domu. Nie mogę ci wyjaśnić
dlaczego.
- Bo wrogowie Marcusa mogą mnie szukać?
Barney zawahał się.
- Fizycznie nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo.
- Coś przede mną ukrywasz - powiedziała z wyrzutem.
- To do ciebie niepodobne.
Barney westchnÄ…Å‚.
- Są pewne sprawy, o których nie masz pojęcia - zaczął.
- Na przykład kto jest twoim ojcem.
- Kto jest moim ojcem? - powtórzyła ze zdumieniem.
- Przecież ojciec zmarł przed moim urodzeniem.
- Niezupełnie tak było. Musisz wiedzieć, że Fred jest na
NIEBEZPIECZNA MIAOZ 179
nas wściekły. To on powiedział Deluce, że Marcus chce go
wydać, i dlatego Deluca nasłał na niego zabójcę.
Delia pomyślała, że to by wiele wyjaśniało.
- Ale Marcus tego nie pamięta!
- Jeżeli sobie przypomni, już po nim. Córka Deluki po
wiedziała ojcu, że Marcus go nie pamięta, więc może czuć się
absolutnie bezpieczny i spokojnie rozglądać się za nowym
mordercą. Pilnujemy Marcusa jak oka w głowie. Tym razem
nie uda im się nas zaskoczyć. Ale ty to inna sprawa. Fred...
wie o tobie coś, czego nie powinien wiedzieć.
- Co on ma ze mną wspólnego?
- Cholera! - Na twarzy Barneya odmalowała się udręka.
- Mówiłem Barb, że powinna z tobą o tym porozmawiać, ale
nie chciała, bo się bała. W tej sytuacji chyba ja będę musiał...
- Barney!
Barb zmierzała w ich stronę w sandałkach na wysokich
obcasach, grzęznąc w piasku i utyskując przy każdym kroku.
- O czym rozmawialiście? - zapytała podejrzliwie, kiedy
do nich dotarła.
- Właśnie zamierzałem powiedzieć Delii...
- ...o naszych planach na popołudnie? - dokończyła
Barb. - Zabieramy cię do znakomitej restauracji, w której
podajÄ… najlepsze owoce morza. Pewien hollywoodzki gwiaz
dor bywa tam co wieczór. - Wymieniła nazwisko znanego
aktora z Teksasu, ulubieńca Delii, który ostatnio zagrał
w świetnym westernie.
- To miła propozycja - przyznała Delia, choć czuła, że
siostra umyślnie zmieniła temat, bo nie, chciała, żeby Barney
coś jej powiedział.
- Mówiłem Delii, że powinna jak najprędzej wrócić do
Teksasu - dorzucił chłodno Barney.
- Pod koniec tygodnia. Niech najpierw trochÄ™ odpocznie.
180 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
- Im dłużej tu zostanie, tym większe ryzyko - przypo
mniał żonie Barney.
- Jakie ryzyko? - wtrąciła się Delia. - Przecież mówiłeś,
że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo.
- Nie ten rodzaj niebezpieczeństwa miałem na myśli -
odparł Barney.
Zapadła cisza. Potem Barney i Barb wymienili spojrzenia.
- Wobec tego pod koniec tygodnia - podsumował Bar
ney, wstając. - Powinnaś jej powiedzieć - dorzucił cicho,
całując żonę w policzek.
- Co powinna mi powiedzieć? - dopytywała się Delia.
- Nic, Barney tak tylko mówił - odrzekła Barb. - Co ty
na to, żeby się przespacerować na targ? Marzy mi się nowy
słomkowy kapelusz.
Delia nadal była osłabiona, ale lekarze nie ostrzegali, żeby
unikała ruchu. Na targu kupiła drewnianego słonia i nowy
słomkowy kapelusz. Barb była podejrzanie ożywiona, ale
niezbyt rozmowna. Zdecydowanie coś było na rzeczy. Tego
wieczoru Marcus pojawił się w restauracji z Roxanne. Delia
starała się na nich nie patrzeć. Ranił ją widok ukochanego
z innÄ… kobietÄ….
Gdy mijali ich stolik, Marcus przystanął i spojrzał na De
lię tak obojętnie, jakby była meblem. Potem uśmiechnął się
do Barb i zaprosił wszystkich na następny dzień, żeby im
pokazać swoje orchidee. [ Pobierz całość w formacie PDF ]