download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potrzebujÄ™ twojego towarzystwa.
Lekko zdumiony, że Oone powiedziała coś, co oboje dobrze wiedzieli, Elryk
nie odpowiedział.
Gdy niedługo potem zaatakowały ich kobiety z twarzami na podobieństwo
ryjów, wszystkie uzbrojone w sieci i piki, utorowanie sobie drogi i odpędzenie
napastniczek nie zabrało wiele czasu. Równie niewielką przeszkodą były wilko-
podobne stworzenia, które skakały na tylnych łapach i wyciągały ku nim ptasie
szpony. Wybuchnęli nawet śmiechem, gdy przyszło im przedzierać się przez sforę
szczerzących kły bestii przypominających konie wielkości psów, zdolnych nawet
wypowiedzieć kilka słów w ludzkim języku, tyle że zupełnie bez sensu.
W końcu dotarli do granic Paranoru. Ponad nimi górowały dwie gigantyczne
wieże wyciosane w żywej skale z wieloma małymi balkonami, oknami, tarasami
i blankami, całość zaś wyłożona była starą kością słoniową i pnącymi krzakami
jeżyn rodzącymi jasnożółte owoce.
 To Brama Celadoru  powiedziała Oone, zwlekając jednak z podejściem
bliżej. Położyła jedną dłoń na rękojeści szabli, drugą wsuwając pod ramię Elryka.
Zatrzymała się i odetchnęła głęboko, powoli.  To kraj porośnięty puszczami.
 Nazwałaś go Krainą Zapomnianej Miłości.
 Owszem. To nazwa, którą nadali jej Złodzieje.  Roześmiała się sardo-
nicznie.
Niepewny jej zmiennych nastrojów Elryk nie ważył się więcej indagować. Też
przystanÄ…Å‚, przenoszÄ…c wzrok ze ZÅ‚odziejki na bramÄ™ i z powrotem.
Oone pogładziła palcami rysy jego białej twarzy. Jej własna skóra była złoci-
sta, młoda i elastyczna. Popatrzyła na niego, a potem, z kolejnym westchnieniem,
obróciła się i nie wypuszczając jego dłoni, pociągnęła go w kierunku bramy.
102
Przeszli pomiędzy wieżami i momentalnie Elryk poczuł bogatą woń liści i tor-
fu. Wokół rosły masywne dęby, wiązy, brzozy i wszelkie inne możliwe gatunki
drzew, jednak ponad baldachimem ich gałęzi zamiast słońca jarzyła się dziwna
poświata sklepienia jaskini. Elryk owi wydało się niemożliwe, by drzewa rosły
pod ziemią. Były jednak zdumiewająco prawidłowo rozwinięte i zdrowe.
Wciąż jeszcze zaskoczony, albinos dojrzał jakieś stworzenie wyłaniające się
z puszczy i stajÄ…ce pewnie na ich drodze.
 Stop! Muszę wiedzieć, co was tu sprowadziło!  Oblicze istoty pokryte
było futrem, zęby długie i wystające, uszy wyrosłe ponad miarę, oczy wielkie
i psie. W sumie obcy przypominał po prostu nienaturalnie dużego królika. Był
jednak solidnie opancerzony w blachy z kutego brązu z takąż czapeczką na głowie
i uzbrojony w miecz i włócznię z porządnej stali, obie również oprawne w brąz.
 Szukamy jedynie przejścia przez tę krainę, nic do nikogo nie mamy i nie
szukamy zwady  odparła Oone.
Wojowniczy królik potrząsnął łebkiem.
 Zbyt ogólnie  powiedział i zważywszy w dłoni włócznię, wraził jej ostrze
głęboko w pień dębu. Dąb krzyknął.  Ten tutaj też powiedział mi tylko tyle.
I jeszcze wielu innych.
 Te drzewa były kiedyś podróżnikami?  spytał Elryk.
 Twoje imiÄ™, panie?
 Jestem Elryk z Melniboné, a to jest Oone. Nie chcemy sprawić ci kÅ‚opotu.
Jesteśmy w drodze do Imadoru.
 Nie znam ani  Elryka ani  Oone . Jestem hrabią Magnes Doar i to mój
kraj. Sam go podbiłem. Pradawnym prawem. Musicie wrócić przez bramę.
 Nie możemy  powiedziała Oone.  To by nas zabiło.
 Próba dalszego marszu przyniesie wam to samo. No to co, będziecie po
wsze czasy obozować przy bramie?
 Nie, panie  powiedziała, kładąc dłoń na szabli.  W ostateczności wy-
walczymy sobie drogę przez twój las. Jesteśmy w pilnej potrzebie i nie damy się
zatrzymać.
Zbrojny królik wyciągnął włócznię z dębu, co znów spowodowało krzyk, i ci-
snął ją w inne drzewo. Tym razem rozległ się wibrujący jęk, który trwał tak długo,
aż zirytowany hrabia Magnes Doar wyciągnął ostrze z drzewa.
 Zatem musicie mnie pokonać  powiedział.
Spoza prawej wieży dobiegł ich głośny krzyk i coś białego pojawiło się w polu
widzenia: na stającym właśnie dęba koniu siedział kolejny biały jezdziec w ko-
ścianej zbroi i z oczami pełnymi nienawiści. Kopyta jego wierzchowca biły nie-
widzialną barierę, której nie było w tym miejscu jeszcze chwilę temu.
Nagle przeszkoda zniknęła i jezdziec zaszarżował.
Albinos i Złodziejka Snów przygotowali się do obrony, ale hrabia Magnes
Doar wysunął się przed nich i cisnął włócznią w wojownika. Stal odbiła się od
103 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •